Rozdział 44

877 143 18
                                    

Sunny

Westchnęłam z ulgą wtulając się w ramiona Asha i spojrzałam na drzwi za którymi zniknął Vinnie.

Nie miałam prawa pamiętać jak wyglądał - byłam zbyt mała, miałam tylko jakieś niejasne wyobrażenie o tym jaki był, pamiętałam szczegóły takie jak kolor włosów czy oczu, oraz to że był wysoki i silny, ale nie pamiętałam całego Vinniego.

A cały Vinnie był naprawdę przystojnym mężczyzną, chociaż to nie miało dla mnie znaczenia.  Natomiast miłym zaskoczeniem był z pewnością fakt, że widok Vinca, nie przeraził mnie. Nie doznałam natłoku potwornych wspomnień, nie zrobiło mi się niedobrze, nie wróciłam do tamtych okropnych chwil w przyczepie. Strasznie się tego bałam, a jednak… Nic. Nie poczułam nic z tych rzeczy. W zamian za to poczułam coś na kształt sympatii i trochę ciepła - jakby Vinnie kojarzył mi się naprawdę dobrze, poczułam coś miłego i dobrego. To była prawdziwa ulga.

- Myślisz o nim? – usłyszałam głos Asha i wtuliłam się mocniej w jego ramiona.

- Tak.

- Co takiego?

- Że… Nie wiem, chyba dobre rzeczy. Bałam się, że gdy go zobaczę… Wspomnienia wrócą, ale nic takiego się nie stało. Przywołał tylko ciepłe uczucia. To dobry facet.

Ash zamarł w bezruchu.

- Sunny… On opiekował się tobą podczas burzy – powiedział z żalem -  I jesteśmy do siebie podobni. Czy przez ten cały czas… Wyobrażałaś sobie że ja to on? Czy byłem tylko jego… Zamiennikiem? Wybrałaś mnie, bo on wyjechał?

Oparłam się na ramieniu i spojrzałam w twarz mężczyzny którego kochałam nad wszystko na świecie. W jego wielkie, piękne, czarne oczy które w tym momencie wyrażały tak wiele emocji, i poczułam jak zalewa mnie fala uczuć.

- Co ty opowiadasz, kochanie? Vince nie wygląda jak ty, i nigdy nie kojarzyłam go z tobą.

- Ale opowiadał mi że… Wtedy lata temu była burza i zabrał cię do siebie. I spał z tobą, a później wyjechał. I po kilku latach zobaczyłaś mnie, i przyszłaś do mnie bo chciałaś być z nim…

- Ash, to nie tak. Kiedy cię zobaczyłam nie mogłam oderwać od ciebie oczu, nie dlatego że przypominałeś mi Vinniego, ja nawet nie pamiętałam jak on wyglądał, ale dlatego że po raz pierwszy zobaczyłam kogoś kto tak strasznie mi się spodobał, wiesz?  I przyszłam do ciebie w nocy… Nie wiem dlaczego akurat do ciebie, miałam Hunta i mamę, ale fakt,  chciałam być z tobą. Być może gdzieś w głębi pamiętałam o tym co zrobił na mnie Vince, ale cała reszta, jest tylko nasza. To że mnie wtedy przytuliłeś, a nie wygoniłeś, to że ze mną rozmawiałeś. Ash, Vince zrobił coś naprawdę dobrego, nie ujmuję mu tego, ale on nie miał mnie komu oddać, byłam zupełnie sama. Kiedy przyszłam do ciebie mogłeś powiedzieć mi żebym wróciła do swojego pokoju, do swojej mamy, do brata, ale pozwoliłeś mi zostać. I wspierałeś mnie zawsze kiedy tego potrzebowałam, jesteś najbardziej czułą, bezinteresowną i kochającą osobą jaką znam i owszem zadurzyłam się w twoich czarnych oczach i całej reszcie, nie przeczę. Ale pokochałam cię tylko i wyłącznie za twoje serce. – Położyłam dłoń na jego klace piersiowej – To jest tylko nasze, ponieważ przy tobie wszystko jest dobre, nawet burza. Bo odkąd mam ciebie burza nie kojarzy mi się źle. Kiedy wyjechałeś rok temu czekałam na nią, a wiesz dlaczego? Ponieważ przegoniłeś złe wspomnienia. Bo odkąd przeszedłeś do mnie w środku nocy, abym się nie bała, od tamtej pory, zaczęłam kochać burzę. I kiedy ją słyszę nie widzę już brudnej, ciemnej przyczepy. Czuje ciepło twoich ramion i twój zapach. I nikt nam tego nie odbierze, wiesz?

Patrzył na mnie w ciszy i poczułam jak jego palce muskają mój policzek.

- Chcę przegonić wszystkie twoje złe wspomnienia, Sunny. Kocham cię i nienawidzę tego co cię spotkało. Ale jesteśmy tutaj i teraz, prawda? I to jest tyko nasze.

Pokiwałam głową starając się nie wzruszać sposobem w jaki na mnie patrzył. Jakbym była wszystkim czego kiedykolwiek pragnął – tak jak ja od zawsze patrzyłam na niego.

- Przy tobie nie mam złych wspomnień. Przy tobie nie muszę myśleć o jakichkolwiek złych rzeczach. I tak, to jest tylko nasze, Ash.

- Doktorek nie ma z nami szans, tak?

- Jaki doktorek?

- Vincent-Vagina Vender

Otworzyłam szerzej oczy, ale nic nie mogłam poradzić na to że parsknęłam śmiechem.

- Że co? Dlaczego nazywasz go w ten sposób?

- Jest ginekologiem – Ash wywrócił oczami, a ja zamrugałam.

- O?

- Tak. O. Jest potwornie irytujący.

- Myślę, że nie jest z nim tak źle…

- Nie, jest gorzej. Rozczula się nad porodami, tuli noworodki, wzrusza się na babskich serialach i szlocha na operach mydlanych. Pewnie połowa japońskich dzieci ma na imię Vincent na cześć świętego Vincenta Vendera, specjalisty od cudu narodzin – Ash mrużył złowrogo oczy, ale ja nic nie mogłam poradzić na to że znowu się zaśmiałam.

- Szczerze wątpię, ale hmmm… Akurat zbliża mi się termin w którym powinnam iść do ginekologa…- zaczęłam się z nim drażnić, ale Ash, jak to Ash zupełnie nie załapał ironii.

- O nie. Nie, nie pozwalam.

- Spokojnie, żartowałam

Westchnął, ale nie wykładał na przekonanego.

- Co robi się podczas takiej wizyty?

- Siada się na fotelu ginekologicznym. Nago – poruszyłam brwiami.

- Zupełnie nago?

- Nie, ale nie możesz mieć bielizny, ponieważ lekarz bada twoje strefy intymne, robi ci USG i takie tam. Czasami bada też piersi.

- Nie pozwalam mu badać twoich piersi. Tam też ma cię nie dotkać, nie zgadzam się…

- Ash, nigdy nie poszłabym na wizytę do Vinniego, nie ma szans. Choćby był najlepszym lekarzem, to byłoby zbyt niezręczne. Spokojnie.

Ash westchnął głośno i spojrzał w moje oczy.

- Chciałbym cię pocałować – wyszeptał więc poczułam jak iskierki wybuchają w moim podbrzuszu.

Nie całowaliśmy się od… Od roku. Nie licząc naszej chwili zapomnienia w łazience nie dotykaliśmy się ani razu, a o całowaniu to już w ogóle nie mogło być mowy. Okej, ten buziak który dał mi przy Vinnim był całkiem miły, ale namiętny pocałunek to to nie był.

Spojrzałam na pełne usta Asha i zaczęłam się zastanawiać jak ja wytrzymałam cały cholerny rok bez całowania ich. A wcześniej? Jak ja wytrzymałam te wszystkie lata mogąc się do niego co najwyżej przytulać i na niego patrzeć, albo co gorsza, jedynie go wspominać.

Coś się w nim zmieniło, czułam to. Być może ten czas beze mnie uświadomił mu jak wiele dla siebie znaczyliśmy, być może za mną tęsknił?

Jednak bez względu na powody liczyło się dla mnie to że w końcu to przyznał.

- Chciałabym abyś mnie pocałował – powiedziałam nie zamierzając tracić już ani sekundy czasu na byciu z dala od siebie.

AshesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz