Ash
Odchodziłem od zmysłów dzwoniąc po raz trzydziesty do Sunny, ale ona nie odbierała.
Miałem ochotę krzyczeć i coś rozwalić, miałem ochotę wybiec z domu i szukać jej tak jak Hunter – na którego swoją drogą nie miałem nawet okazji porządnie nawrzeszczeć, ponieważ jedynie złapał skórzaną kurtkę, wsiadł na mój motor i pojechał cholera wie gdzie, aby ją znaleźć.
Ale ja nie mogłem, ponieważ mimo że miałem już sprawne ręce, o tyle moja noga wciąż wyglądała jak jeden wielki kawał gipsu.
Tyle chciałem jej powiedzieć… Tak wiele chciałem jej przekazać, miałem w sobie tyle słów, tak wiele uczuć.
Pragnąłem wyznać jej, że kocham ją nad wszystko w świecie, że miała mnie tak naprawdę już w momencie w którym po raz pierwszy władowała się na moje kolana kilkanaście lat temu i powiedziała że wyglądam jak kosmita, ale i tak chce wciąć ze mną ślub. Że kiedy zobaczyłem ją wtedy jak tańczyła tę pieprzoną lambadę poczułem… Światło. Rozbawiła mnie i urzekła – chociaż wtedy nigdy bym tego nie przyznał, ale teraz widziałem to aż nazbyt wyraźnie. Rozświetliła mój ponury świat, wbiła do niego jak taran nie pytając mnie o zdanie wnosząc do niego słońce i uśmiech i… Siebie. Po prostu siebie.
Chciałem powiedzieć jej, że moje uczucia pogłębiały się z każdym naszym spotkaniem, że w tak naprawdę uwielbiałem te noce kiedy do mnie przychodziła i tęskniłem za nią gdy jej nie było, a kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy, gdzieś w głębi czułem, że kiedyś się w niej zakocham ponieważ nigdy w całym życiu nie widziałem nic równie pięknego.
A później kiedy oboje dorośliśmy… Przepadłem.
Chciałem powiedzieć jej tak wiele, ale nie mogłem ponieważ jej nie było…
Nie miałem pojęcia jak Hunter mógł jej o nas powiedzieć, ale gdzieś w głębi czułem jakbym i ja nosił w sobie tykającą bombę, która tylko czeka aby wybuchnąć… Ponieważ ona musiała się dowiedzieć - jednak nie w ten sposób… Nie wiedziałem w jaki, ale… Wiedziałem, że powinna. Mimo to strach przed jej utratą był zbyt paraliżujący, abym potrafił to z siebie wyrzucić. Mówienie nigdy nie było moją mocną stroną - zaraz bym coś pomieszał, w sytuacjach stresowych paplałem bez sensu i na pewno przestawiłbym jej to w taki sposób, że wyszłoby jeszcze gorzej niż w wersji Huntera…
Schowałem twarz w dłoniach i poczułem obejmujące mnie ramie. Zerknąłem na śliczną twarz Any, na jej oczy szafirowe przepełnione współczuciem oraz miłością i po prostu pozwoliłem się jej przytulić. Nie musieliśmy nic mówić, zwyczajnie wtuliłem twarz w jej ramiona i cieszyłem się, że nie jestem teraz… Sam.
- Bardzo ją kocham – powiedziałem tylko.
- Wiem, ona też to wie. Zupełnie się tego nie spodziewała dlatego się zdenerwowała, ale za moment wróci.
- Dzwoniłaś do niej?
- Tak, ale myślę że musimy jej dać parę chwil aby ochłonęła. Spokojnie, Ash. Kochacie się i nic tego nie zmieni. Choćby wszyscy mówili wam, że to nieodpowiednie i że nie powinniście… Choćby broniła się rękami i nogami, walczyła z tym uczuciem na każdy ze znanych sobie sposobów i chciała zapomnieć… To nic nie da wiesz? I tak będzie cię kochać. I tak ta miłość wygra, choćby nie wiem co…
Zerknąłem na nią, a ona wytarła mokry od łez policzek. No cóż nasza miłość nie była raczej zakazana, a Sunny jakoś nigdy szczególnie z nią nie walczyła, wręcz przeciwnie.
- To o nas czy o tobie?
- O was oczywiście – pociągnęła nosem zakładając kosmyk włosów za ucho.
- Okej… Chociaż ogólnie raczej wszyscy wariowali ze szczęścia wiedząc, że mam kogoś takiego jak Sunny. Nikt nie mówił nam, że to nieodpowiednie. Moja mama wykupiła nawet pakiet dziękczynny w Kościele, kiedy się dowiedziała że jesteśmy razem – wywróciłem oczami na to zdanie, ale takie były fakty.
- Pakiet dziękczynny? – Ana parsknęła śmiechem.
- Nie wiem jak się to nazywa, ale domyślasz się o co chodzi.
- Tak – uśmiechnęła się i pokiwała głową – Nasze mamy zdecydowanie wam kibicują. Skoro one wiedzą, to pewnie Tyler też…
- Całe szczęście, że mieszka w Kalifornii i nie widziałem go od dekady – pokręciłem głową wyobrażając sobie, że pewnie by mnie zabił. Albo przynajmniej by próbował. – A co jeśli… Ona będzie chciała się rozstać? Co jeśli… To będzie koniec…?
- Naprawdę w to wierzysz? Znam Sunny. Nie zrezygnuje z ciebie, możesz być spokojny. Miała prawo się zdenerwować, ale to było dawno i żaden z was jej nie zdradził, dogadacie się…
Przytaknąłem, chociaż zdecydowanie nie byłem przekonany, czy to co mówiła Ana jest prawdą. Jednak naprawdę miło było mieć kogoś kto był przy mnie i przynajmniej próbował mnie pocieszyć. Zwariowałbym czekając zupełnie sam, aż ona wróci…
Uśmiechnąłem się do Any z wdzięcznością i właśnie wtedy drzwi do mojej sypialni otworzyły się, a moje serce zamarło, ponieważ zobaczyłem w nich Sunny.
I naprawdę zamierzałem zrobić i powiedzieć wszystko, aby przekonać ją, że nasza miłość jest prawdziwa.
CZYTASZ
Ashes
RomanceZnajdziesz tu: ☀️ grumpy/sunshine 🔥 różnica wieku 🎸 muzycy ⚡️ przyjaciel brata ❤️🔥 hate/love ❤ spotkanie po latach 18+ *Ash i Sunny* HURT#1 ❤❤❤ - Więc na co czekamy? Jutro wylatujesz, a przed nami długa noc, prawda? - powiedziałam, gdy pochylił...