Rozdział 22

893 137 37
                                    

Sunny

Obcy numer: Nie lubię gdy płaczesz.

Właśnie wyszłam spod prysznica, ociekając wodą i gapiłam się na tego smsa dobrych kilka chwil. Ash? Serio? Nieee, to nie możliwe.

Ja: Przepraszam z kim mam przyjemność?

Obcy numer: Nie o to mi chodziło. Po prostu chciałem napisać, że nie lubię gdy płaczesz.

Ja: Mi też nie o to chodziło. Pytam kim jesteś.

Obcy numer: Ash.

Oho, no nie wierzę. Ale mogłam się domyśleć, że to on już po drugim smsie. Przyjemność? Nie o to mi chodziło. Pfff! No jasne że nie, gnojku! O przyjemności ze mną to sobie możesz co najwyżej pomarzyć!

Dobra, kogo ja oszukuję.

Ja: Witaj, Ash. Zaskakująca wiadomość. Jak również fakt, że w ogóle postanowiłeś do mnie napisać. Czy coś mi się pomyliło, czy zażyczyłeś sobie wykreślić mnie ze swojego życia?

Jaśnie Pan: Przykro mi że płakałaś przeze mnie, zależy mi na tobie i nie lubię gdy płaczesz.

Tyle. Jedno proste zdanie, a moje ślinianki zaczęły pracować na pełnych obrotach, podbrzusze zaczęło mrowić, sutki stanęły, a mózg przestawił się na tryb wyjątkowo żenujących fantazji (On, ja, domek z ogródkiem, trójka dzieci – Jack, Sonny i Louise – dwa psy – Lucky i Abba, ja wczepiona w jego muskularną pierś, on nade mną, on pode mną, wyraz jego twarzy kiedy rozbiłabym mu dobrze na tysiąc sposobów, nasze nagie ciała tańczące ze sobą w tym pierwotnym i jakże zmysłowym tańcu zwanym SEKSEM – o tak. Później on huśtający naszego synka – w końcu uśmiechnięty, Alleluja! Nasze dzieciaki bawiące się z nami w berka, on trzymujący swoją wielgaśną, męską dłoń na moim powoli zaokrąglającym się brzuchu…)

Jaśnie Pan: Ale faktycznie lepiej żebyśmy się nie widywali. Chciałem tylko dać znać, że nie planowałem cię urazić i przeprosić za zapewne zbyt brutalną szczerość. Żegnaj, Sunny.

Przeprosić za zbyt brutalną szczerość!? Żegnaj, Sunny?!

A to dupek jeden, gnojek skończony. Cham po prostu!

Ja: Nie trzeba było się kłopotać. I fakt, im mniej kontaktu tym lepiej. Żegnam!

Wysłane.  No, co za ulga.

Nie do wiary. Pff, co za bubek. A ja przed chwilą wyobrażałam sobie że robię mu fantastycznego, naprawdę pierwszorzędnego… Zresztą nieważne. Koniec z tym.

Westchnęłam głośno, starając się wrócić do mojego zajęcia. Spojrzałam w lustro na moje nagie ciało. Kurczę, wyglądałam naprawdę dobrze. Nie żebym była jakąś zadufaną w sobie Barbie, ale no cóż spójrzmy prawdzie w oczy, spore piersi, seksowny brzuch, tyłka nie widziałam, ale zakładałam że również daje radę… Przydały się te lata treningów, nie ma co.

Pokiwałam porozumiewawczo do swojego odbicia w lustrze. Koniec bycia dziewicą. Płynę z prądem! Mam w końcu faceta i ponad dwie dychy na karku (to już nie przelewki), najwyższa pora przełamać się i wejść w strefę rozkoszy!

Znaczy miałam nadzieję, że będzie względnie przyjemnie. Wczoraj kiedy mizialiśmy się z  Adamem prawie zmiażdżył mi pierś, ugryzł sutek, ja niechcąco walnęłam go kolanem w krocze, a on obślinił mi szyję przez co cała się kleiłam i musiałam przerwać „pieszczoty” aby iść pod szybki prysznic. No cóż nasze zbliżenia wyglądały jak taniec dwóch wyjątkowo pokracznych, nieporadnych osób, ale co mi tam. Adam w skali dziesięć na dziesięć to pieprzona trzydziestka! Raz się żyje…

AshesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz