Rozdział 20

865 129 26
                                    

Sunny

- Puk, puk – otworzyłam drzwi do jego pokoju przypominając sobie jak bawiłam się w ten sposób z Hunterem  i Aną.

- Nie denerwuj mnie – burknął, a ja się uśmiechnęłam. Był naburmuszony i naprawdę uroczy – czyli jak zwykle. Och, ależ za tym tęskniłam.

- Powinieneś odpowiedzieć „kto tam?”

- Nie obchodzi mnie to, ja w przeciwieństw do ciebie przestałem być dzieckiem. Jestem zmęczony, daj mi spokój – sapał obrażany na cały wszechświat, jak to miał w zwyczaju.

Stanęłam w progu jego pokoju podziwiając to na co patrzyłam. A patrzyłam na całą masę mięśni i dwa metry męskiego doskonałego ciała. Ash najwyraźniej właśnie wyszedł spod prysznica bo miał na sobie krótkie spodenki opinające jego umięśnione uda i kształtny tyłek. Kruczoczarne, proste włosy były wilgotne i potargane i niemal westchnęłam czując jak motyle w moim brzuchu zaczynają zamieniać się w chmarę szarańczy i to na mocnych wspomagaczach. Gorąc rozlał się po moim podbrzuszu, dreszcze przebiegły po ciele, niezdrowe wręcz pobudzenie wypełniło wszystkie zmysły.

Cholera. Jasna cholera.

Chyba jednak mi nie przeszło.

Durzyłam się w nim jako dzieciak i jak widać upływ lat, przystojny chłopak u mojego boku, lata medytacji i wybijania go sobie z głowy gówno dały. Oto ja. Stałam tu zadurzona i żałośnie przywiązana.

Oparł się o komodę i zaplótł umięśnione ramion na piersi mrużąc na mnie swoje czarne, czarne oczy.

- Czy jeśli podświetlę twoje oczy latarką to będę widziała źrenice? – powtórzyłam pytanie które zadałam mu dwanaście lat temu. – No bo… Źrenice są czarne, ale twoje tęczówki tez są czarne.  – podeszłam do niego wolnym krokiem uśmiechając się do niego wyzywająco - Zrobimy eksperyment?

- Eksperymentuj na sobie. Ja nie jestem żadnym królikiem doświadczalnym – warknął i odwrócił się kontynuując układanie ubrań na półce.

- Nie znam nikogo kto miałby tak osobliwe oczy, oprócz ciebie – podeszłam go od tyłu delikatnie, bardzo delikatnie zaplatając ramiona wokół jego talii. Cały się spiął. Wiedziałam aż za dobrze jak wiele kosztował go dotyk, dlatego robiłam to subtelnie i powoli.

Stał zupełnie sztywny, jego dłonie zamarły w połowie drogi do półki, trzymając czarny podkoszulek. Zobaczyłam jak jego palce zaciskają się na materiale i lekko drżą. Przesunęłam dłońmi po jego skórze, odsuwając się i zobaczyłam jak jego ciało zaczęła pokrywać gęsia skórka. Nie wiedziałam czy to dobrze, ale raczej w to wątpiłam. Nie był już nastoletnim chłopcem, a ja małą dziewczynką. Był dojrzałym facetem, a ja dorosłą kobietą. Powinnam zachowywać się odpowiedzialniej, powstrzymać swoje potrzeby i dać mu przestrzeń.

Odsunęłam się od niego czując wyrzuty sumienia, gdy jego drżące dłonie wciąż tkwiły w zawieszeniu między walizką, a półką a palce maltretowały biedną koszulkę.

- Ash, przepraszam…

- Moja mama – powiedział zduszonym głosem. Zamrugałam zdezorientowana. Jego mama? Jego mama co? Potrzebował swojej matki? Miał jakiś atak?

- Co z twoją mamą, kochanie? – spytałam czule, bojąc się że zaczął bredzić i być może dostał udaru, bo obmacywałam go bez jego zgody.  Co ze mnie za człowiek! Niby wiedziałam, że Ash najprawdopodobniej jest niezdiagnozowanym autystą i jako dorosła, odpowiedzialna i wrażliwa na czyjeś problemy i ograniczenia kobieta, powinnam trzymać łapska przy sobie.

AshesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz