Sunny
Następny tydzień minął zaskakująco szybko, ale był dość trudny, biorąc pod uwagę fakt, że Ash gorzej się poczuł. Złamania naprawdę mu doskwierały, ale był dzielny. Spędzaliśmy razem mnóstwo czasu, ale już raczej się nie dotykaliśmy - przynajmniej w erotyczny sposób. Przytulaliśmy się, rozmawialiśmy, oglądaliśmy seriale i filmy, dbałam aby brał leki i nie nadwyrężał nogi, zmienialiśmy opatrunki, no i staraliśmy się przetrwać najtrudniejszy czas co wychodziło nam nie najgorzej. Znowu zbliżyliśmy się do siebie bardziej niż potrafiłam przyznać i zaczynało mnie to jednocześnie cieszyć jak i niepokoić.
Tego dnia Ash czuł się lepiej i nawet pytał, kiedy muszę wracać do pracy, ale odpowiedziałam mu, że na razie nie planuję powrotu do Nowego Jorku, przynajmniej jeśli on nie ma nic przeciwko mojej obecności w jego życiu. Nic nie odpowiedział, i sama nie wiedziałam czy nie przeszkadza mu to że jestem przy nim właściwie cały czas, ponad to zdawałam sobie sprawę z tego, że musimy wszystko przedyskutować, tym bardziej że dzisiaj miał przylecieć Hunter.
Właśnie siedzieliśmy w salonie pijąc poranna kawę, kiedy usłyszeliśmy telefon Asha. Zerknął na wyświetlacz i odebrał połączenie.
- Hej stary, jak się czujesz? - radosny ton Huntera rozbrzmiał w głośniku.
- Hej braciszku - wtrąciłam się, a Hunt zaśmiał się ciepło.
- Chyba jesteś w dobrych rękach?
- Nie da się ukryć - odparł Ash.
Uśmiechnęłam się szeroko, czując prawdziwą ulgę że Ash i Hunt znowu rozmawiają normalnie. Od kilku dni mój brat dosłownie codziennie dzwonił do swojego przyjaciela, a ja pilnowałam, aby Ash odbierał telefon i przynajmniej próbował pogadać z Huntem. Ku mojej uldze zauważyłam że wychodzi im to coraz lepiej. Ash chyba powoli oswajał się na nowo z Hunterem i wybaczył mu tę nieszczęsną kłótnie.
- Ty jeszcze nie w samolocie? - spytał Ash, a ja usiadłam koło niego na kanapie. Byłam mu wdzięczna, że stara się dogadać z Huntem również ze względu na mnie. Czułam się winna, w końcu posprzeczali się o mnie, a ich relacja kojarzyła mi się z czymś nierozłącznym i była synonimem prawdziwej męskiej przyjaźni. Nie wyobrażałam sobie ich skłóconych i nie mogłabym pozwolić na to, aby byli dla siebie niemal obcy po wszystkim przez co razem przeszli.
- Właściwie czekam na Vinniego. Strasznie się grzebie. Jest gorszy niż baba - parsknął Hunter, Ash zaśmiał się ze współczuciem, a mnie dosłownie wmurowało.
- Vinnie?
- Nie mówiłem ci? - Ash zerknął na mnie, a ja rozchyliłam usta i jedynie pokręciłam głową - Hunter powiedział mi, że zabiera się z nim jego dawny przyjaciel, który pomagał wam w dzieciństwie. Miał zatrzymać się w hotelu ale zaproponowałem mu jeden z pokoi gościnnych.
- Dziękuję, Ash. Ale możemy to odwołać jeśli zmieniłeś zdanie. Masz prawo nie chcieć dodatkowych gości, musisz odpoczywać.
- Tak, ale on nie będzie mi przeszkadzał, spoko. Jestem mu wdzięczny za to co dla was zrobił. Chętnie go poznam - no nie poznawałam Asha! Jak to chętnie pozna?! Siedzi na odludziu od ponad roku, na początku nie chciał nawet widzieć Huntera, dopiero po kilku rozmowach udało mi się go namówić na przyjazd mojego brata... A potem co? Kilka rozmów z Huntem i ot tak po prostu się zgadza na wizytę zupełnie obcego faceta?
- Ale Ash... Faktycznie powinieneś odpocząć. Hunt to co innego, ale Vince? Nie znasz go... A tak w ogóle to po co ona ma tu przyjeżdżać?
Ash zerknął na mnie ze zdziwieniem, a ja poczułam wyrzuty sumienia. To co powiedziałam było strasznie niemiłe, a Vince tyle razy nam pomógł... Mimo to egoistycznie chciałam go unikać ponieważ bałam się wspomnień. Zamknęłam oczy czując się naprawdę podle.
- Przepraszam, tylko się o ciebie martwię... Ale jeśli umówiliście się tak z Hunterem, to zakładam że jesteś pewien swojej decyzji i czujesz się na siłach gościć kolejną osobę?
- Tak, w porządku Sunny - odparł Ash uśmiechając się do mnie delikatnie.
- Ale Sun, Vince nie przylatuje po to, aby siedzieć Ashowi na głowie i zajmować wam czas. On chce tylko zobaczyć Montanę, pójść w góry, pozwiedzać. Pewnie większość czasu nie będzie go w domu. To dobry facet i na dodatek jest lekarzem, więc Ash jest przy nim bezpieczny - Hunt zaśmiał się w słuchawkę.
- Jasne, przepraszam... Macie rację. I w ogóle super, że się zgodziłeś - zwróciłam się do Asha, a on jedynie pokiwał głową w odpowiedzi.
- O Vender nadciąga. Kończę i widzimy się za kilka godzin, strasznie się cieszę.
- My też - odpowiedziałam na pożegnanie.
- Do zobaczenia, Hunt.
Wzięłam głęboki oddech i starałam się uspokoić walące w piersi serce.
On tu przyjedzie. Dzisiaj tu będzie. Dzisiaj go zobaczę. Po tych wszystkich latach...
- Wszystko dobrze?
- Tak, jasne - pochyliłam się i pocałowałam Asha w policzek - Głodny?
- Nie...
- Oglądamy coś?
- Nie mam ochoty - położył swoją dużą, ciepłą dłoń na moim udzie i natychmiast zrobiło mi się gorąco.
- A na co miałbyś ochotę? - spytałam zerkając na jego usta.
- Myślałem, że... Powinniśmy porozmawiać. O tym jak długo tu zostaniesz - odpowiedział bezceremonialnie.
No tak. A czego ja się spodziewałam?
- Myślę, że powinnam jeszcze zostać przez jakiś czas. Wiem, teraz będzie Hunter ale... On zostanie tylko na tydzień, maksymalnie dwa...
- A ty?
- Nie wiem, Ash. Nie myślałam o tym. Dopóki będziesz mnie potrzebował nigdzie się nie wybieram, ale szczerze mówiąc wolałabym wiedzieć, że chcesz abym została...
Ash jedynie pokiwał głową i dotknął mojej ręki.
- Dziękuję za wszystko co dla mnie robisz - odpowiedział wymijająco. Przytaknęłam i przeczesałam palcami jego włosy.
- Skoro Hunter nie przylatuje sam, muszę ogarnąć sypialnie dla Vinniego. Może tę na piętrze?
- Tak, jak uważasz...
Uśmiechnęłam się do Asha i poszłam ogarniać kolejny pokój, aby Vince miał gdzie spać. Tutaj. W tym domu.
Dzisiaj.
CZYTASZ
Ashes
RomanceZnajdziesz tu: ☀️ grumpy/sunshine 🔥 różnica wieku 🎸 muzycy ⚡️ przyjaciel brata ❤️🔥 hate/love ❤ spotkanie po latach 18+ *Ash i Sunny* HURT#1 ❤❤❤ - Więc na co czekamy? Jutro wylatujesz, a przed nami długa noc, prawda? - powiedziałam, gdy pochylił...