Sunny
- Jak on się czuje?
- Nie najlepiej. Całe szczęście, że przyjechałam. Wczoraj wypisali go ze szpitala, a teraz jestem z nim u niego w domu. Tu do zwykłego sklepu jest daleko, a on z tą roztrzaskaną nogą i poharataną ręką ma problem z podstawowymi czynnościami. Świetnie sobie radzi, jak to Ash, ale nawet on nie przeskoczy pewnych rzeczy… Oczywiście udaje że nic mu nie jest, ale zdecydowanie potrzebuje pomocy.
- A jak jego… No wiesz, jak jego samopoczucie? Jak radzi sobie emocjonalnie?
Westchnęłam przypominając sobie to w jakim stanie zastałam jego dom, gdy tu przyjechałam i zastanawiałam się jak odpowiedzieć na to pytanie.
- Znasz Asha. Powinien być między ludźmi aby normalnie funkcjonować, a tutaj… Jest zupełnie sam. Dłubie w samochodach i nie zauważyłam, aby miał tu kogoś bliskiego. Ale ogólnie nie jest najgorzej. Teraz ważne, aby wrócił do zdrowia.
- Na pewno możesz zostać z nim zanim ja przylecę?
- Zostanę ile będzie trzeba, Hunt. Spokojnie…
- Okej, w takim razie byle do wakacji…
- W porządku. A co u ciebie?
- Właściwe po staremu.
- Wprowadziłeś się do Pen?
- Nie… - zamilkł jakby zastanawiał się co mi odpowiedzieć, więc ciekawa byłam czy w ogóle jeszcze są razem.
- Zerwaliście?
- Tak wyszło… Zupełnie do siebie nie pasowaliśmy. Chciała we mnie zmienić niemal wszystko. Pewnie wolałaby kogoś takiego jak Vince, nie ma o czym mówić…
- Jak kto?
- Kojarzysz Vinca Vendera? – spytał od niechcenia, i brzmiał jakby coś przeżuwał, a mi krew odpłynęła z twarzy, więc wzięłam głęboki oddech aby przypadkiem nie zasłabnąć. – Pewnie nie, byłaś za mała. To syn Rity, koleżanki mamy. Nie pamiętasz też jej, niby jakim cudem. Ale to mój najlepszy przyjaciel z dzieciństwa, pomagał nam. Jest kilka lat ode mnie starszy, jego mama jest w połowie Japonką dlatego wyprowadził się do Azji jako nastolatek. Wrócił w zeszłym roku i wpadliśmy na siebie w klubie. To rewelacyjny facet, gdybyś nie wyjechała pewnie byśmy się umówili we trójkę…
- Właściwie chyba go kojarzę…
- Tak? To taki wysoki brunet, przynosił nam różne rzeczy…
- Tak, właśnie coś sobie przypominam.
- Spoko, no widzisz.
- A ile on teraz ma lat?
- Ymmm. Ze trzydzieści dwa? Albo raczej trzydzieści trzy. Był ode mnie o cztery lata starszy.
Czyli kiedy niósł mnie do swojego pokoju miał czternaście lat. Mi wydawał się wtedy zupełnie dorosły.
- Wszystko u niego dobrze?
- Tak, wszystko okej. Nic się nie zmienił – Hunter zaśmiał się ciepło – Uściskaj ode mnie Asha, siostrzyczko. Powiedz mu że go kocham, i łamie mi serce tym, że nie odwzajemnia mojego uczucia – odparł z udawanym przejęciem a ja parsknęłam śmiechem.
- Jestem pewna że odwzajemnia, Hunt. Tylko…
- Nie umie o tym mówić?
- Dokładnie.
- Ciebie też kocha, Sun.
Przełknęłam ślinę patrząc na drzwi wejściowe od jego domu.
- Kończę siostrzyczko. Będę najpóźniej za tydzień.
- Nie spiesz się. Poradzimy sobie, zresztą i tak pewnie zostanę na dłużej.
- Nie musisz wracać do pracy?
- Już ci mówiłam, że moje dziewczyny poradzą sobie bez aerobiku.
- Tak, ale mogą znaleźć nową trenerkę.
- Niestety, są takie sytuacje w życiu, które zmuszają nas do przewartościowania pewnych spraw.
Nie umiałam dodać, że dla mnie najważniejszą sprawą od zawsze był Ash, ale chyba nie musiałam ponieważ Hunter zamilknął na dłuższą chwilę.
- Co was łączy, Sun? – spytał poważnym tonem.
- Nic takiego. Jest przyja…
- Przestań mi tu pieprzyć o przyjaźni, Sunny. Dobrze wiem, że to coś więcej. Dlaczego to przede mną ukrywacie? Co jest między wami?
- Hunter, przecież nie widziałam go od roku, co może być między nami?
- Ale kiedy mieszkał u ciebie. Byliście wtedy razem?
- Nie Hunter. Zresztą, to skomplikowane.
- Kochasz go. Nie tak jak ja, jak brata, jak przyjaciela, kochasz go mocniej, i nie wiem czy to dlatego że łączyło was coś więcej, czy po prostu wciąż jesteś zadurzoną dziewczynką…
- Nie jestem już dziewczynką, Hunter… Jestem kobietą. I mam prawo robić co mi się podoba i kochać kogo mi się podoba.
- Ale on…
- Możesz przestać? Przerabialiśmy to…
- Sun? Nie daj złamać sobie zbyt brutalnie serca, okej?
Pokręciłam głową ściskając nasadę nosa.
- Kto to mówi.
- O co ci chodzi?
- O nic, Hunter. Ash nie złamie mi serca, postaraj się zająć swoim życiem miłosnym, ponieważ póki co jest dość rozczarowujące, nie uważasz?
- Dobra, koniec tematu. Do usłyszenia, Sunny.
- Dobrej nocy – rozłączyłam się i schowałam twarz w dłoniach.
Całe szczęście, że nie było mnie w Nowym Jorku. Ostatnia rzeczą na jaką miałam ochotę było natknięcie się na Vinca… Vendera.
Nieważne. To był z pewnością dobry chłopak i nie było jego winną, że kojarzył mi się z najokropniejszym czasem mojego życia. Pomagał nam i byłam mu wdzięczna, ale przy okazji był też cieniem z przeszłości o którym chciałam zapomnieć. Podobnie jak mój ojciec, Rita, stara przyczepa, ludzie z opieki społecznej i cała reszta. Tylko Hunter był kimś kto nie kojarzył mi się źle mimo tego, że uczestniczył w tym wszystkim każdego dnia. Kochałam go nad wszystko na świecie, więc z pewnością był to główny powód.
Wstałam przecierając zmęczone oczy i ruszyłam do domu. Weszłam do sypialni Asha i zobaczyłam, że śpi. Podeszłam do niego i w ciszy podziwiałam jego profil - długie, czarne rzęsy i pełne usta. Prześledziłam palcem po linii jego szczęki i delikatnych nierównościach w okolicy warg, a później poszłam do swojego pokoju, aby znaleźć choć jeden powód dla którego powinnam stąd wyjechać, kiedy pojawi się Hunter.
CZYTASZ
Ashes
RomanceZnajdziesz tu: ☀️ grumpy/sunshine 🔥 różnica wieku 🎸 muzycy ⚡️ przyjaciel brata ❤️🔥 hate/love ❤ spotkanie po latach 18+ *Ash i Sunny* HURT#1 ❤❤❤ - Więc na co czekamy? Jutro wylatujesz, a przed nami długa noc, prawda? - powiedziałam, gdy pochylił...