Rozdział 10

3K 241 3
                                    

Avengers Tower, cela (Loki)

Czekałem aż Avengersi wyjdą z budynku, kiedy stwierdziłem, że jest już bezpiecznie wyszedłem z ukrycia i podeszłem do szyby. Zapukałem delikatnie aby się obudziła. Dziewczyna była odwrócona do mnie plecami, spostrzegłem, że powoli podnosi się i obraca w moją stronę. Po raz pierwszy zobaczyłem jej zielone jak trawa oczy. Mimowolnie się uśmiechnąłem.
Kiedy mnie spostrzegła upadła i zaczęła się cofać.

- Ty jesteś Loki!- powiedziała.- Czego ode mnie chcesz?! Nasłali cię na mnie abyś mnie zabił, bo jestem niebezpieczna, tak? Ale ja naprawdę nie chciałam nikogo skrzywdzić! To był na prawdę wypadek!

Niesepodziewałem się takiej rekacji. Kto by pomyśleć, że budziłem aż takie przerażenie w Midgardzie. Nie powiem schlebiało by mi to gdyby nie fakt, że to moja własna córka się mnie boi. Miałem nadzieję, że nie słyszała o mnie zbyt wiele, ale najwyraźniej byłem w błędzie. Przez ostatnie dwa lata od próby zawładnięcia Midgardem, bardzo się zmieniłem, ale nikt o tym nie wiedział oprócz Thora. Nagle usłyszałem ciche szlochanie.

- Proszę, nie rób mi krzywdy.- powiedziała przez łzy z takim strachem, że aż poczułem się okropnie winny za to co ją spotkało. Wiedziałem, że nie pójdzie że mną dobrowolnie, ale musiałem ją zabrać. Przeniosłem dziewczynę na zewnątrz celi. Krzyczała, kopała nogami w powietrzu i chodź bardzo nie chciałem tego robić rzuciłem na nią zaklęcie, które sprawiło, że zasnęła. Przeteleportowałem nas.

Apartament, (Loki)

Przeniosłem nas do jednego z apartamentowców. Poszedłem do sypialni i
połorzyłem moją córkę na łóżku. Teraz dopóki jeszcze spała mogłem jej się lepiej przypatrzyć. Była szczupła i wysoka, jej ciemne jak mrok, falowane włosy sięgały do połowy pleców. Miała też nienaturalnie bladą cerę. Kiedy spostrzegłem, że się budzie odszedłem na drugi koniec pokoju. Otworzyła swoje piękne szmaragdowe oczy.

- Spokojnie, nie zrobię ci krzywdy.- powiedziałem do niej mając nadzieję, że nie będzie krzyczeć.

Apartament, (Lena)

Słyszę jak ktoś odchodzi w głąb pokoju czy budynku. Otwieram oczy, widzę boga kłamstw wpatrzonego we mnie ze w spokojem w oczach. Już miałam wołać o pomoc kiedy przypomniała sobie zajęcia, w których uczyli nas co robić jeśli zostaniemy porwani. Nie będąc pewna co chce zrobić postanowiłam go wysłuchać nie mając i tak szans w walce.

- Spokojnie, nie zrobię ci krzywdy.- powiedział. Usiadłam na łóżku i czekałam.

- Wiem, że to dla ciebie bardzo trudny okres, ale musisz mnie wysłuchać. Czy widzisz pomiędzy nami jakieś podobieństwa?- zapytał, a ja zaczęłam mu się przypatrywać. Zauważyłam, że oboje jesteśmy chodzi, wysocy, mamy ciemne włosy, posiadamy bardzo jasną cerę i mamy szmaragdowe oczy. Później przypomniała sobie słowa kobiety, że ojciec dobrze mnie wyszkolił. Następnie pomyślałam o mocach oboje posiadaliśmy niewiele różniące się dary. Kiedy wreszcie to wszystko dodałam do siebie zrozumiała, że...

- Czy jesteś moim tatą?- zapytałam bardzo cicho. Obawiałam się prawdy. Bałam się odpowiedzi. Zawsze chciałam poznać rodziców, ale teraz, chciałabym odwlec tą prawdę. Czekałam jak skazaniec na wyrok.

- Tak, jesteś moją córką.- powiedział, ale nie z dumą ale też nie z odrazą. Powiedział to bez emocji. Nagle w głowie powstało tyle pytań, pytań bez odpowiedzi. Ale euforia trwała tylko kilka sekund później poczułam ogromny gniew.

- Czemu mnie zostawiłeś?- krzyknęłam. Patrzyłam na niego ze złością, a on jakby spodziewał się innej reakcji z mojej strony, patrzył na mnie ze zdziwieniem. Zostawił mnie, a teraz liczy, że rzucę mu się w ramiona? Nie! Nie zauważyłam jak wszystkie meble zawisły w powietrzu, a zaraz potem poleciały w stronę Lokiego.

Przepraszam, że tak późno dodaję. Dziękuje też za gwiazdki i komentarze.

Alex

Loki Laufeyson, to mój tata?Where stories live. Discover now