Rozdział 31

1.8K 156 11
                                    

Lena, Avengers Tower

- Panienko, pan Odinson wrócił z Asgardu.- poinformował mnie Jarvis o trzeciej nad ranem. Serio? Kazałam mu powiadomić mnie jak tylko wróci Thor, ale trzecia? Zapamiętać: następnym razem wyrażać się jaśnie jeżeli chodzi o Jarvisa.
Szybko wybiegłam z pokoju zabierając ze sobą tylko szlafrok. Wjechała windą na dach i podeszłam do niego.

- Gdzieś ty był?- byłam wściekła.

- O ccco ci chooodzi?- chwiał się, nie mógł utrzymać równowagi.

- Czy ty jesteś pijany? Nie mam od ciebie wieści co z tatą od ponad tygodnia! A ty balujesz sobie w Asgardzie kiedy ja się zamartwiam!- czułam jak zaczynam unosić się nad ziemią więc staram się jakiś opanować.

- Z Lokim wszystko w porządku. A teraz zabiorę cię do niego.- nie zdążyłam zareagować kiedy nagle Thor złapał mnie w pasie. Po chwili leciałam już w otoczona wszystkimi kolorami tęczy. Nie mogłam oderwać wzroku od tak pięknego obrazu. Niestety wszystko co piękne szybko się kończy i kilka sekund później stałam w okrągłej sali. Ściany pokryte były różnej wielkości, złotymi kołami zębatymi. Na środku sali stał Heimdall taki sam jakiego poznałam podczas moich "podróży".
Jak do niego zagadać? Thor przecież niewie o tym, że jestem następczynią tronu (strasznie to brzmi nawet w myślach!) ani, że poznałam już strażnika Tęczowego Mostu. Lecz niezdążyłam nic powiedzieć, wujaszek (powinnam go tak nazywać!) zaczął

- Wiiitaj, mój ukochaaany druuhu!- serio? Teraz to przytulił się do Heimdalla.- To mojaaa siossstrzenica.- powiedział i chwycił mnie za rękę. Jak na kogoś kto jest mocno wstawiony jest niesamowicie szybki. Pociągnął mnie w stronę Tęczowego Mostu.

Zdążyłam mu tylko pomachać. Szłam teraz po półprzezroczystym moście, pod moimi stopami rozjaśniały kolory tęczy. Niestety nie mogłam za długo podziwiać tego zjawiska, ponieważ Thor prawie biegł, a ja musiałam biec co najmniej sprintem. Myślami byłam już na końcu drogi, przy wielkich pałacowych wrotach. Pałac stawał się co raz większy i mogłam oglądać już szczegóły. Wysokie wieże, tysiące okien. Wszystko tak majestatyczne, cudowne, a ja... mam na sobie piżame i puchowe kapcie!
Szybko wyobraziłam sobie długą zwiewną liliową suknię. Całe szczęście ponieważ, już po chwili (mocno zdyszana.) stałam przed bogato zdobionymi wrotami. Thor pchnął je z zadziwiającą łatwością. Widziałam teraz mnóstwo ludzi niektórzy jedli, rozmawiali lub tańczyli, skoczna muzyka rozbżmiewała wesoło po wielkiej sali. Po bokach ustawione były stoły uginające się pod ciężarem potraw, na końcu sali wznosiło się podium, na którym znajdował się tron.
Odyn. Uśmiechał się do mnie ale jego oczy płonęły nienawiścią. Wstał ze swego tronu i zaczął iść w naszą stronę.
Co robić? Co ja mam zrobić? Uciec czy czekać? Zaryzykować?

- Ojcze...to jeeest Lena.- powiedział a ja z przerażeniem spojrzałam na Wszechojca.

- Wiem kim ona jest. Czy pozwolisz, że wezmę tę oto młodą damę na przechadzkę po ogrodach?- co?! Spojrzałam błagalnie na wujka ale on tylko się usmiechnął i skierował się do stołu. Odyn wziął mnie pod ramię i wyprowadził z sali.

Wróciłam!
Bardzo przepraszam za tak długą nie obecność. Po prostu nowa szkoła, więcej przedmiotów i lekcji. Poprawię się i rozdziały pojawiać się będą raz-dwa razy w tygodniu. Jeszcze raz bardzo przepraszam.

Loki Laufeyson, to mój tata?Where stories live. Discover now