Rozdział 3

3.6K 266 32
                                    

Lena,

Biegłam ile sił w nogach aby jak najdalej od tego domu. Wszystko co się tam wydarzyło nie mogło być prawdą, nadal miałam mętlik w głowie. Musiało być jakieś logiczne wytłumaczenie tego co się wydarzyło. Może to było jakieś zakłócenie grawitacji? Nagle rozejrzałam się wokół siebie i zamarłam. Nieznałam tej okolicy chociarz często zapuszczałam się na dalekie wyprawy. Zatrzymała się, stałam na skraju lasu, słońce chyliło się już ku zachodowi. Do miasta za daleko, a byłam raczej pewna, że nie znajdę tu żadnego hotelu.

Niemając nic do stracenia wspiełam się na wysokie drzewo z grubymi gałeziemi. Przywiązałam się do drzewa mocnym szlakiem ponieważ, nie wzięłam liny, a nie chciałam spaść z ponad trzech metrów. Do całkowitych ciemności pozostało jeszcze parę godzin, zaczęłam analizować wydarzenia minionego dnia. W głowie miałam mnóstwo pytań, odpowiedzi zero.

Kim lub czym jestem? Dlaczego taka jestem? Kim są moi rodzice? Jestem super bohaterką? Czy jestem niebezpieczna? Czy zginę?

Nagle pomyślałam, że może przez moje "moce" rodzice mnie nie chcieli. Zostawili bojąc się mnie. Cała ta sytuacja była tak niezwykła i do tego wydostałam się z tego cholernego domu.  Pytanie tylko co dalej? Mogła bym się zwrócić o pomoc do Jane, ale pomimo tego, że randkuje z asgardzkim bogiem nie jestem pewna jak by zareagowała na mnie. Co jeśli będzie się mnie bała? A jeśli odeśle me do Avengers, a oni uznają mnie za kogoś niebezpiecznego i zamkną mnie do końca życia?
Byłam przerażona, nie wiedziałam co mam zrobić. Prośba o pomoc mogła być rozwiązaniem, ale również moją zgubą.

Bałam się.

Otuliłam się rękoma czując się samotna i zagubiona. Nie miałam nikogo i nie wiedziałam co dalej ze mną będzie. To wszystko było niezwykłe i straszne. Na policzkach poczułam mokre łzy spowodowane moją bezsilnością, uniosłem rękę aby je wytrzeć, ale zamiast tego krzyknęłam z przerażenia. Całe moje ciało było otoczone zielonymi płomieniami, które choć nie parzyły spowodowały niekontrolowane rzucanie się na wszystkie strony. Chciałam aby zniknęły i w ten machnęłam ręką przez co plomien oddzielił się od mojej skory i poleciał w najbliższe drzewo. Pozostawił po sobie tylko zczerniałe drewno. Zaskoczona i przestraszona samą sobą spojrzałam na swoje ręce.

Nagle zdałam sobie sprawę z tego, że przez moje emocje mogłam zrobić komuś krzywdę. Gdyby to się stało w mieście ktoś wie czy ktoś by nie ucierpiał. Jedna myśl uświadomiła mi kim naprawdę jestem. Jestem niebezpieczna i czy tego chce czy nie jestem POTWOREM! Niczym więcej.

Postanowiłam jak najrzadziej spotykać ludzi, aby nikogo nie zranić przez przypadek, zaszyć się głęboko w lesie i mieć nadzieję, że już nigdy nie użyje moich "mocy". Jeśli w ogóle można je nazwać "mocami", bo jak na razie są dla mnie przekleństwem.

Przytłoczona wydarzeniami dnia zasnęłam.

Nic nie widziałam, wokół mnie panował mrok. W oddali zobaczyłam dwa jeasne punkciki. Zaczęłam iść ciekawa w ich stronę, posuwałam się niepewnie bojąc się, aby nie wpaść w żadną dziurę. Byłam już na tyle blisko tych punktów, żeby zobaczyć je dokładniej. Były to oczy. Piękne szmaragdowe oczy, bardzo podobne do moich. Zrobiłam krok na przód i zanim się zorientowałam spadłam w przepaść.

Rozdział trochę krótki ale w końcu się nauczę pisać dłuższe.
Edit: przez poprawki rozdział się trochę wydłużył.
Proszę też o słowa krytyki oraz miłe komentarze.

Wasza Alex

Poprawione 28.07.2017

Loki Laufeyson, to mój tata?Where stories live. Discover now