Cześć! Dobrze Was znowu tutaj widzieć :)
Zostawiam w Wasze ręce najdłuższy, jak do tej pory rozdział, ale mam nadzieję, że ciepło go przyjmiecie, a nowa bohatera skradnie Wasze serca już od pierwszych chwil :)Przepraszam również za opóźnienie - czasem bywa tak, że nic ci się nie klei podczas pisania, a ty dalej brniesz w tym wszystkim po łokcie, licząc na jakiś przebłysk dobrej myśli. Tak było i tym razem, ale mam nadzieję, że jednak dowiozłam co nieco 🤭🙄
Dobrej lektury!
Cały dzień zastanawiam się, co tak właściwie dzisiaj się wydarzyło.
Podzieliłem się z Maisie cząstką mojego życia, o której nie mówię nikomu, z wyjątkiem najbliższych mi osób. A mówiąc najbliższych, mam na myśli Emmetta i moją ciotkę Hannah.
Dwójka ludzi. Właśnie tyle, spośród tysiąca zawartych znajomości, ma dla mnie jakąkolwiek wartość.
Nie planowałem naszej rozmowy w gabinecie Evans. Poszedłem tam wyłącznie po to, by ją przeprosić, a mimo to zostałem na dłużej, pozwalając, by niewielka część moich myśli przybrała kształt palących język słów. Postawiłem na szczerość, ze świadomością, że wciąż daleko jej do prawdy. Bo, wbrew temu, co uważa większość ludzi, nie idą one ze sobą w parze.
Owszem, nie kłamałem, a każde wypowiedziane przeze mnie zdanie było niewymuszone i autentyczne. Kręciło się wokół prawdy, ślizgając się na niej i kosztując jej parszywego smaku. Tyle że prawda zawsze jest znacznie bardziej złożona, skomplikowana tak, jak skomplikowane potrafią być rodzinne relacje i zaczynająca się na długo przed tym, co nazywam szczerością. Trwająca całymi latami, aż w pewnym momencie trudno osądzić, gdzie był jej początek. Równie dobrze prawda o mojej rodzinie może mieć swoje źródło już w pierwszym spotkaniu rodziców albo dniu przyjścia na świat ich jedynego syna. Mogła też rozpocząć się wtedy, gdy ojciec zdecydował się wstąpić do partii, lub gdy pierwszy raz, jako kilkuletnie dziecko, pomyślałem, że chciałbym dostać nowego, kochającego tatę.
Określam więc prawdę jako całozbiór mojego życia, a opowiedzenie o nim podczas jednej rozmowy wydaje się czymś niemożliwym, bo czy ktokolwiek z nas potrafi streścić trzydzieści lat w pięć minut? Zawrzeć w kilku zdaniach wszystkie szczere wspomnienia i przemyślenia, które każdej nocy nie pozwalają nam zasnąć? Nie odzierać przeszłości z uczciwości, bo tak nam wygodniej i mniej boleśnie?
Dlatego przyjdzie jeszcze czas na wyznawanie prawdy. Zaufam Maisie na tyle, by pozwolić jej poznać nie tylko niewielki urywek z życia, ale cały jego przekrój. Zaproszę ją do swojej świadomości, dzieląc się pierwszymi wspomnieniami, traumami i marzeniami.
Dostanie mnie całego, tak jak ja chciałbym dostać całą ją.
Zanim to jednak nastąpi, muszę wystarczająco zaufać sobie, że to, co właśnie robię, jest całkowicie normalne.
Tyle że nie jest. To zdecydowane przeciwieństwo normalności.
Absolutne popieprzenie.
Bo tylko tak mogę nazwać fakt, że razem z Emmettem stoimy przed barem, w gdzie za kilka chwil odbędzie się koncert nieznanego nam zespołu.
W każdym razie nie mam zamiaru nikomu się z tego tłumaczyć, tak jak nie zrobiłem tego w momencie, gdy oznajmiłem kumplowi, gdzie spędzimy dzisiejszy wieczór. Nieudolnie zaśmiewał się, że zbyt szybko przeszedłem z całkowitej obojętności aż do zazdrości, ale rzeczywistość jest zupełnie inna. Przemawia przeze mnie przede wszystkim potrzeba zrozumienia na czym tak właściwie stoję, a przy okazji przekonania się, czy Maisie faktycznie może się z kimś spotykać. To nie zazdrość a racjonalizm, którego jemu brakuje.
CZYTASZ
Strategia miłosna
RomanceMaisie Shepherd, trzydziestosześcioletnia ofiara przemocy domowej, zbyt długo wierzyła, że jest w stanie uratować swojego męża. Wszystko zmieniło się w momencie, gdy Deacon podniósł rękę na ich maleńką córkę. Dziś - blisko dwa lata po ucieczce do Ch...