Cześć wszystkim! Dobrze, że wciąż tu jesteście, bo... Zobaczcie co dla Was przygotowałam 🙈 Emmett wszystko zniszczył, ale Connor nie byłby sobą, gdyby nie postanowił szybko tego naprawić, prawda?
Sprawdźcie, jak mu poszło!
Dobrej lektury :)
Chciałabym czasem móc wyłączyć piętrzące się w głowie myśli. Przestać analizować, nie zastanawiać się nad tym, co konkretnie oznaczają i dlaczego właściwie nie dają mi ani spać, ani pracować. Pozwolić odpocząć mózgowi od snucia niewyobrażalnych scenariuszy i choć przez chwilę poczuć jak to jest, gdy nie gonię za ulotnymi wizjami. Znaleźć przełącznik, który jednym kliknięciem pozbawi mnie panującego wewnątrz chaosu i przez chwilę pozwoli na to, bym odpoczęła od emocjonalnego pobojowiska, po którym poruszam się od kilku lat.
Dopóki jednak żadnemu magikowi nie udało się wymyślić leku na nadmierną plątaninę refleksji i obaw, muszę opracować własne skuteczne antidotum.
Ku mojej uciesze, szybko okazuje się, że ignorancja jest równie niezawodna.
Do końca dnia, razem z Connorem, unikamy swojego towarzystwa, choć może powinnam powiedzieć: ja unikam jego, a on mi jedynie na to pozwala. Nie podchodzi do mnie, gdy mijamy się na korytarzu, nie próbuje zatrzymać, gdy impulsywnie rezygnuję ze wspólnej jazdy windą i bez słowa przepuszcza mnie w drzwiach podczas mojej nieudolnej próby zajęcia się swoim telefonem. Wie, że oszukuję, a ja zdaję sobie sprawę z faktu bycia przejrzaną. Żadne z nas jednak nie komentuje tego na głos.
Tak samo, jak oboje decydujemy się przemilczeć fakt, że jego marynarka wciąż leży na oparciu kanapy w moim gabinecie.
Czarny materiał wielokrotnie przyciąga moje spojrzenie niczym magnes, a wspomnienie aksamitu dotykającego nagiej skóry, maluje się w mojej wyobraźni żywymi barwami.
Zatrzymuję się przy niej, opuszczając biuro i nie wiedząc co powinnam zrobić. Najrozsądniej byłoby ją ukryć, po czym dostarczyć wprost do rąk właściciela, zapominając o całym zajściu. Mogę też starannie ją zapakować i poprosić Averię, by zajęła się resztą, ale wtedy Connor wiedziałby, że stchórzyłam. Wyciągnąłby zbyt pochopne wnioski, ocenił moje zachowanie nie tak, jak trzeba, a potem... Potem pewnie doszedłby do wniosku, że mi zależy.
Już sobie wyobrażam, jak śmieje się w myślach, a następnie kieruje wprost do mojego gabinetu. Oparłby obie dłonie o krzesło, popatrzył mi prosto w oczy, zachowując obojętną maskę i rzucił, niby od niechcenia: Dlaczego mnie unikasz? Przecież się nie zakochałaś, prawda?
Natychmiast musiałabym zaprzeczyć, świadoma, że obdarzenie Connora jakimikolwiek uczuciami przypominałoby przytulanie się do ognia. Może to być miłe i przyjemne, pod warunkiem, że zachowujesz należyty dystans, ale gdy tylko poczujesz jego ciepło i zechcesz się w nim zatracić, natychmiast się sparzysz. Grace bowiem nie jest małym płomykiem, a szalejącym pożarem, pochłaniającym wszystko, co tylko znajdzie się na jego drodze.
Przekonałam się o tym wystarczająco, gdy po powrocie do Chicago próbowałam zrozumieć, dlaczego nie potrafię wyrzucić go sobie z głowy. Zasypiając wieczorem zdawało mi się, że wciąż czuję na piersi dotyk jego garniturowej marynarki, a zapach męskiej wody kolońskiej przenikał unoszącą się w łazience parę. Ilekroć mocniej szorowałam ciało, tym stawał się on bardziej intensywny, jakby wzmagany moimi nieudolnymi próbami odcięcia się od minionych dwóch dni z dala od domu. Dwóch dni spędzonych sam na sam w towarzystwie mężczyzny, okazującego mi nie tylko zainteresowanie ale i zaufanie. Mężczyzny, który niespodziewanie stał się powiernikiem moich tajemnic, choć nigdy o to nie poprosił i który zawierzył mi na tyle, by opowiedzieć swoją własną historię.
CZYTASZ
Strategia miłosna
RomanceMaisie Shepherd, trzydziestosześcioletnia ofiara przemocy domowej, zbyt długo wierzyła, że jest w stanie uratować swojego męża. Wszystko zmieniło się w momencie, gdy Deacon podniósł rękę na ich maleńką córkę. Dziś - blisko dwa lata po ucieczce do Ch...