Hej wszystkim!
Podobno w zeszłym rozdziale złamałam kilka serc (w tym swoje), dlatego dzisiaj trochę je skleimy. To będzie idealny moment na wzięcie krótkiego oddechu, bo już w następnej części... zobaczycie sami, co się wydarzy.
Dobrej lektury!
Podobno zapomnienie przynosi spokój. Szkoda tylko, że nie da się wszystkiego wymazać z pamięci. Niektóre rzeczy zostają w człowieku na zawsze, bez względu na to czy dopiero pojawił się na tym świecie, czy już od lat kształtuje swój charakter.
Pamiętamy o drobnych uśmiechach, źle wypowiedzianych zdaniach, ogłuszających krzykach i przejmującej ciszy. Wracamy do nich, by ponownie, choć na chwilę, przypomnieć sobie towarzyszące nam wtedy emocje lub biczujemy się nimi w zapętleniu, nie potrafiąc odpuścić.
Żyjemy ze świadomością, że składamy się z miliona skrajnych chwil i każda z nich miała wpływ na to, kim dziś jesteśmy. Nie zawsze wybieramy drogę, którą chcemy podążać, czasem to ona odnajduje nas, nie pozostawiając żadnego wyboru. Tak jak Nelly, która została brutalnie go pozbawiona. To na moich i Deacona barkach spoczywał ciężar zapewnienia jej wolnego od trosk dzieciństwa, przepełnionego miłością i uśmiechem. Gdy jedno z nas zawiodło, cały balast spadł na nią, odbierając jej całą beztroskę dzieciństwa. A może nawet i dorosłego życia.
Wplątuję dłonie w ciemne włoski córki, śpiącej na moich kolanach. Była zbyt wyczerpana, by wracać do domu metrem, niemalże słaniając się na nogach po ataku paniki. Gdy tylko wygodnie ułożyła się na tylnej kanapie, oboje z Connorem przypięliśmy ją pasami na tyle, na ile było to możliwe. Grace zachowuje wszystkie środki bezpieczeństwa, ale i tak z każdym pokonywanym przez nas kilometrem drżę o to, by nic złego się nie stało. Nawet wtedy, gdy zostajemy wyprzedzeni przez starszą panią kierującą zdezelowanym samochodem, Connor zdaje się tym zupełnie nie przejmować. Co jakiś czas rzuca nam jedynie spojrzenia w przednim lusterku, sprawdzając, czy wszystko z nami w porządku. Przeskakuje wtedy wzrokiem między mną a Nelly, jakby nie mógł zdecydować, o którą powinien się dziś bardziej zatroszczyć. Mam wtedy ochotę odpowiedzieć, że to moja mała dziewczynka go potrzebuje, ale gryzę się w język. Jakakolwiek rozmowa o uczuciach zdaje się być ponad moje siły.
Lecący z wbudowanych głośników Rocket Man, jako jedyny otula mnie swoimi dźwiękami, próbując komponować się z deszczem uderzającym o szyby. Na moment przymykam oczy, pragnąc odciąć się od wszystkiego, co wydarzyło się w ostatnim czasie. Od niespodziewanych wyznań, płaczu Nelly, ciągłej próby ucieczki...
Nieważne jednak, jak bardzo się staram, wciąż tkwię w tym samym, okropnym stanie.
W końcu zajeżdżamy na naszą ulicę, oświetloną jedynie kilkoma działającymi latarniami. Z otaczającego nas półmroku wyróżnia się kilka okien okolicznych kamienic, rozświetlonych ekranami telewizorów. Żaden mieszkaniec nie wyłania się ze swojego ciepłego mieszkania, narażając się na zmoknięcie.
– Wstajemy, kochanie – szepczę do ucha Nelly, głaszcząc ją po plecach. – Jesteśmy w domu.
Drzwi po drugiej stronie samochodu otwierają się, wpuszczając do środka przeraźliwe zimno. Przenika ono każdą moją komórkę ciała, jednak nie robi żadnego wrażenia na twardo śpiącej córeczce.
– Nelly – ponawiam próbę. – Budzimy się. Zaraz położę cię do łóżka.
W odpowiedzi mamrocze jedynie kilka niewyraźnych słów, mocniej wtulając się w moje kolana. Jej prawa rączka zwisa luźno wzdłuż kanapy, muskając moje okryte spodniami łydki.
CZYTASZ
Strategia miłosna
RomanceMaisie Shepherd, trzydziestosześcioletnia ofiara przemocy domowej, zbyt długo wierzyła, że jest w stanie uratować swojego męża. Wszystko zmieniło się w momencie, gdy Deacon podniósł rękę na ich maleńką córkę. Dziś - blisko dwa lata po ucieczce do Ch...