Rozdział 7. Connor

14.8K 625 128
                                    

Hej wszystkim!

W dzisiejszym rozdziale zobaczymy nieco inne oblicze Connora i nie ukrywam, że trochę się o to obawiam. Mam nadzieję, że jednak zrozumiecie jego postępowanie i dostrzeżecie jak długą drogę przeszedł od wydarzeń, o których opowiada na początku, aż po te, które rozgrywają się pod koniec dzisiejszej części. 

Życzę dobrej lektury! 


Telefon nieustannie wibruje mi w dłoni, a ekran rozświetla się od przychodzących SMSów i powiadomień. Od dwunastu godzin nie trzymałem w ręku prywatnej komórki, zbyt zmęczony po wieczornej wizycie na siłowni i wystarczająco zirytowany koniecznością odrzucania połączeń od ojca.

Cały wczorajszy dzień próbował się ze mną skontaktować, dlatego zupełnie mnie nie dziwi, że kilka wiadomości zostało nadesłanych przez rodziców. Zapraszają mnie na obiad (mama) i nalegają na spotkanie w biurze (tata), ale nie mam najmniejszej ochoty zarówno na jedno, jak i na drugie.

Pozostawiam je więc bez odpowiedzi, przeglądając dalsze dymki na górze ekranu, aż w końcu jeden z nich szczególnie przyciąga moją uwagę.

Od: Penney

Możemy porozmawiać?

Od: Penney

Tęsknię za tobą.

Obie te wiadomości dzielą trzy godziny, jakby chciała o sobie przypomnieć, gdy nie odpisałam za pierwszym razem. Teraz również nie mam takiego zamiaru, zmieniając jedynie nazwę kontaktu swojej byłej narzeczonej na jej pełne imię Penelope. Powinienem był to zrobić od razu po naszym rozstaniu, ale prawdę mówiąc, nawet o tym nie pomyślałem. To tylko udowadnia, że relacja zakończona jej zdradą z góry była skazana na porażkę.

Chowam telefon do kieszeni, odcinając się kolejny raz od tamtego życia. Spędziliśmy z Penelope pięć lat, ale ani nawet przez jeden, pieprzony dzień, nie poczułem do niej czegoś więcej niż nić sympatii. Była wspaniałą koleżanką, kimś, kto aspirował do miana mojej przyjaciółki, ale z pewnością nie nazwałbym jej miłością mojego życia. Ani nawet powierzchownym zauroczeniem.

Transakcja wiązana, na którą oboje się zgodziliśmy, stanowiła jedyne pożywkę dla mediów i przynosiła nam korzyści, których oczekiwaliśmy od życia. Queen sama jest córką jednego z czołowych polityków Partii Republikańskiej, do której należy mój ojciec, dlatego oboje zdawaliśmy sobie sprawę z czym wiąże się życie na świeczniku i jak trudno jest zadbać o swoją prywatność w świecie, w którym pojęcie prywatności jest całkowite obce.

Początkowo nasz związek był jedynie luźną relacją – często się spotykaliśmy przy okazji wydarzeń politycznych i biznesowych, aż pewnego razu spędziliśmy cały wieczór wyłącznie w swoim towarzystwie. Kilka wspólnych tematów i morze alkoholu połączyło nas skuteczniej niż niejedna swatka wcześniej próbowała.

Przez następne lata wychodziliśmy razem na miasto, dawaliśmy się sfotografować na ściankach i czerwonych dywanach, a następnie wracaliśmy do mnie, by przez resztę nocy rżnąć się w każdej pozycji, jaką można znaleźć w Kamasutrze. Nie mam z tego powodu choćby najmniejszych wyrzutów sumienia – oczekiwaliśmy od siebie wyłącznie zaspokojenia własnych potrzeb i niewchodzenia wzajemnie na głowę.

Tak miało wyglądać całe moje życie – jedna z najpiękniejszych kobiet w całych Stanach, idealny związek, mieszkanie i wakacje, którymi można chwalić się na Instagramie i brak zmartwień o to, że intymność mojej partnerki zostanie zbrukana. Sami wystawialiśmy ją na świecznik, dając mediom to, czego oczekuje się od ludzi żyjących na pewnym statusie.

Strategia miłosnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz