Cześć wszystkim!Nie mam pojęcia, co mogłabym napisać o tym rozdziale. Może tylko tyle, że mam nadzieję, że mi wybaczycie? Bo choć nie każda bajka kończy się szczęśliwie, to są tacy bohaterowie, którzy to szczęście wyszarpią nawet z rąk śmierci.
Każde słowo pisałam i czytałam przy dźwiękach Tom Rosenthal - Go Solo, do czego serdecznie Was zachęcam. Pamiętajcie, że... Idę do domu, Idę swoją drogą.
Krwawienie nadtwardówkowe. – Tak brzmi diagnoza, a może raczej wyrok.
Powstało na skutek upadku, gdy głowa Maisie uderzyła w kant stolika kawowego, a następnie jego otwartej szuflady. Tej samej, w której odnaleziono kopertę z częścią jej oszczędności oraz moje karteczki, pozostawione pewnego dnia w jej gabinecie.
Chciała mu zapłacić. A może zyskać czas? Sam nie wiem, co naprawdę tam się wydarzyło. Deacon odmówił składania zeznań, a Nelly z przerażeniem odpowiadała na pytania policjantów. Wspomniała, że mama ukryła ją w szafie. Prosiła, aby siedziała w niej cichutko, bo niedługo Connor po nie przyjedzie.
Ale nie przyjechałem, bo nie zdążyła do mnie zadzwonić, gdy jej były mąż wyłamał zamek w drzwiach i wszedł do środka. Zrobiła to dopiero Nelly, słysząca głośne krzyki i tłuczone przedmioty. Bojąc się, wychyliła główkę, bo pamiętała, że komórka powinna leżeć przy jej łóżku – tam, gdzie kilka minut wcześniej pakowała z mamusią swoje ubranka.
Moja mała córeczka okazała się wielką bohaterką.
Teraz pozostaje nam czekać na to, aby dołączyła do niej zdrowiejąca Evans.
Wchodzę do sali w prywatnym szpitalu, zaciągając w oknach rolety. Dobijające się z zewnątrz światło jest zbyt jasne, rażące w oczy. I w żaden sposób nierozpraszające wewnętrznego mroku.
– Cześć kochanie. – Nachylam się nad kobiecym ciałem przykrytym białą kołdrą, po czym całuję Maisie w czoło. Jest ciepła, choć blada i taka... bez życia. – Lekarze pozwolili mi tu z tobą posiedzieć.
Niewielki fotel obok szpitalnego łóżka ma cholernie niewygodne siedzisko, ale nie dbam o to. I tak zamierzam spędzić na nim nadchodzące dni, wychodząc jedynie po to, by zająć się Nelly.
– No dobrze – wzdycham, jakby mnie słyszała – w zasadzie wymusiłem to na nich. Może zrobiłem małą awanturę, ale... po prostu nie mogłem cię tutaj zostawić.
Biorę w uścisk drobną kobiecą dłoń podłączoną do pikającej aparatury. Nie znam się na tych wszystkich kabelkach, ale wyglądają przeraźliwie.
– Wczoraj przeszłaś operację. Bardzo poważną, ale na szczęście wszystko się udało. – Przymykam oczy, próbując się nie rozpaść. – Musieli cię tylko... wprowadzić w stan śpiączki. Dostałaś... dostałaś ataków padaczkowych, a twój mózg jest zbyt słaby. – Język mi się plącze, jakby nie chciał wypowiadać na głos tego, co wielokrotnie słyszałem od lekarzy. – Ale wyjdziesz z tego, wiesz? Niedługo będą cię wybudzać.
A wtedy cały mój świat ponownie wróci na swoje miejsce. Nie będzie już ziejącą pustką, pożerającą nicością, w której nie potrafię się odnaleźć.
Strach i smutek uniemożliwiają mi swobodne oddychanie, ale zmuszam się, by otworzyć usta. Muszę do niej mówić. Istnieje niewielka szansa na to, że mnie słyszy, a jeśli tak jest, z pewnością nie chciałaby być tutaj sama.
– Twoi rodzice przyjechali. Mieszkają teraz u nas, w pokoju Nelly. – To pierwsze, co przychodzi mi do głowy. – Nie jestem... nie jestem w stanie spojrzeć im w oczy. – Nikomu nie jestem. Nawet samemu sobie w lustrze. – Nie po tym, jak was nie ochroniłem. Przepraszam, kochanie. Przepraszam, że cię zawiodłem. Nie dotrzymałem złożonej obietnicy.
CZYTASZ
Strategia miłosna
RomanceMaisie Shepherd, trzydziestosześcioletnia ofiara przemocy domowej, zbyt długo wierzyła, że jest w stanie uratować swojego męża. Wszystko zmieniło się w momencie, gdy Deacon podniósł rękę na ich maleńką córkę. Dziś - blisko dwa lata po ucieczce do Ch...