Rozdział 39. Connor

9.8K 839 301
                                    


Cześć wszystkim! 

Nie mam pojęcia, co mogłabym napisać o tym rozdziale. Może tylko tyle, że mam nadzieję, że mi wybaczycie? Bo choć nie każda bajka kończy się szczęśliwie, to są tacy bohaterowie, którzy to szczęście wyszarpią nawet z rąk śmierci.

Każde słowo pisałam i czytałam przy dźwiękach Tom Rosenthal - Go Solo, do czego serdecznie Was zachęcam. Pamiętajcie, że... Idę do domu, Idę swoją drogą. 


Krwawienie nadtwardówkowe. – Tak brzmi diagnoza, a może raczej wyrok.

Powstało na skutek upadku, gdy głowa Maisie uderzyła w kant stolika kawowego, a następnie jego otwartej szuflady. Tej samej, w której odnaleziono kopertę z częścią jej oszczędności oraz moje karteczki, pozostawione pewnego dnia w jej gabinecie.

Chciała mu zapłacić. A może zyskać czas? Sam nie wiem, co naprawdę tam się wydarzyło. Deacon odmówił składania zeznań, a Nelly z przerażeniem odpowiadała na pytania policjantów. Wspomniała, że mama ukryła ją w szafie. Prosiła, aby siedziała w niej cichutko, bo niedługo Connor po nie przyjedzie.

Ale nie przyjechałem, bo nie zdążyła do mnie zadzwonić, gdy jej były mąż wyłamał zamek w drzwiach i wszedł do środka. Zrobiła to dopiero Nelly, słysząca głośne krzyki i tłuczone przedmioty. Bojąc się, wychyliła główkę, bo pamiętała, że komórka powinna leżeć przy jej łóżku – tam, gdzie kilka minut wcześniej pakowała z mamusią swoje ubranka.

Moja mała córeczka okazała się wielką bohaterką.

Teraz pozostaje nam czekać na to, aby dołączyła do niej zdrowiejąca Evans.

Wchodzę do sali w prywatnym szpitalu, zaciągając w oknach rolety. Dobijające się z zewnątrz światło jest zbyt jasne, rażące w oczy. I w żaden sposób nierozpraszające wewnętrznego mroku.

– Cześć kochanie. – Nachylam się nad kobiecym ciałem przykrytym białą kołdrą, po czym całuję Maisie w czoło. Jest ciepła, choć blada i taka... bez życia. – Lekarze pozwolili mi tu z tobą posiedzieć.

Niewielki fotel obok szpitalnego łóżka ma cholernie niewygodne siedzisko, ale nie dbam o to. I tak zamierzam spędzić na nim nadchodzące dni, wychodząc jedynie po to, by zająć się Nelly.

– No dobrze – wzdycham, jakby mnie słyszała – w zasadzie wymusiłem to na nich. Może zrobiłem małą awanturę, ale... po prostu nie mogłem cię tutaj zostawić.

Biorę w uścisk drobną kobiecą dłoń podłączoną do pikającej aparatury. Nie znam się na tych wszystkich kabelkach, ale wyglądają przeraźliwie.

– Wczoraj przeszłaś operację. Bardzo poważną, ale na szczęście wszystko się udało. – Przymykam oczy, próbując się nie rozpaść. – Musieli cię tylko... wprowadzić w stan śpiączki. Dostałaś... dostałaś ataków padaczkowych, a twój mózg jest zbyt słaby. – Język mi się plącze, jakby nie chciał wypowiadać na głos tego, co wielokrotnie słyszałem od lekarzy. – Ale wyjdziesz z tego, wiesz? Niedługo będą cię wybudzać.

A wtedy cały mój świat ponownie wróci na swoje miejsce. Nie będzie już ziejącą pustką, pożerającą nicością, w której nie potrafię się odnaleźć.

Strach i smutek uniemożliwiają mi swobodne oddychanie, ale zmuszam się, by otworzyć usta. Muszę do niej mówić. Istnieje niewielka szansa na to, że mnie słyszy, a jeśli tak jest, z pewnością nie chciałaby być tutaj sama.

– Twoi rodzice przyjechali. Mieszkają teraz u nas, w pokoju Nelly. – To pierwsze, co przychodzi mi do głowy. – Nie jestem... nie jestem w stanie spojrzeć im w oczy. – Nikomu nie jestem. Nawet samemu sobie w lustrze. – Nie po tym, jak was nie ochroniłem. Przepraszam, kochanie. Przepraszam, że cię zawiodłem. Nie dotrzymałem złożonej obietnicy.

Strategia miłosnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz