Rozdział 32. Nelly/Maisie

12.7K 808 347
                                    

Hejka wszystkim!

Przed nami ostatnia część na przyjęciu u rodziny Connora. Sprawdźmy więc, co do powiedzenia na temat tego całego zamieszania mają nasze dwie panny Evans... 

Dobrej lektury! 


Nie lubię rodziny Connora. Są tutaj sami straszni panowie i panie, które tylko głośno się śmieją. Connor chyba też ich nie lubi, bo z nikim nie rozmawia. Tylko ciocia Hannah jest fajna, bo przypięła sobie mój bukiecik do sukienki i w ogóle nie chce go zdejmować. Wygląda bardzo ładnie i jest tak samo miła, jak moja babcia Hazel.

Troszkę za nią tęsknię. Tak samo jak za mamusią i tatusiem, ale oni siedzą przy stole dla dorosłych, a ja wśród innych dzieci. Mamy razem mały stoliczek i siedzimy tutaj w... chyba sześć osób. Tak mi się wydaje, bo ciemny chłopczyk ciągle wstaje i nie pamiętam, czy go policzyłam.

Dzieci są bardzo głośne i ciągle rozmawiają. Chyba znają się od dawna, a ja dopiero uczę się ich imion. Oni jednak mojego nie chcą poznać, choć bardzo wyraźnie mówiłam, że jestem Nelly. W ogóle ze mną nie rozmawiają, dlatego jest mi teraz przykro.

I troszkę chce mi się płakać. Próbowałam pokazać jednej ślicznej dziewczynce, jaką mam nową sukieneczkę, ale ona w ogóle mnie nie słuchała. Powiedziała tylko, że jej mama mówi, że wyglądam jak biedota, więc nie może ze mną rozmawiać. Nie wiedziałam, co to znaczy, ale podobno to bardzo brzydkie słowo. Wszystkie dzieci się go wstydziły, więc ja chyba też powinnam.

Tylko nie wiem dlaczego, bo nowa sukieneczka jest naprawdę piękna. Nie ma żadnych plam i jest cała fioletowa, jak u Roszpunki. Tatuś mówi, że wyglądam w niej jak księżniczka, a przecież księżniczki się nie wstydzą.

Nic już nie rozumiem. Wiem tylko, że nie chcę tutaj płakać, dlatego wyjmuję cukiereczka z nowej torebeczki. Zjem go zamiast tej fujkowej zupy, bo jest bardzo niedobra. Moja mamusia robi lepszą, tak samo jak tatuś, który daje mi najlepsze płatki z mlekiem na świecie. Zawsze je jem, a nie jakieś brzydko pachnące żółte coś.

Na paluszkach zostało mi troszkę czekolady, dlatego ją zlizuję. Julian śmieje się ze mnie, bo tak podobno nie wolno robić. Jest ode mnie starszy, więc na pewno ma rację.

Chcę już do domku, bo tam nikt się ze mnie nie śmieje. Nawet gdy ostatnio pobrudziłam się spaghetti, to Connor wziął mnie do łazienki i pomógł się umyć. To było super zabawne, bo sam miał czerwony sos na brodzie.

– Nie smakuje ci, kochanie?

Mamusia kuca obok mnie i pomaga mi wytrzeć rączki w dużą chusteczkę. Cieszę się, że przyszła. Może nawet zgodzi się, żeby wrócić już do mieszkania?

– Nie, mamusiu – odpowiadam bardzo cichutko, bo dzieci też już nie krzyczą. Patrzą się teraz na nas i tylko szepczą coś do siebie. To też jest nieładne, ale nie chcę im zwracać uwagi.

– Chcesz, żebym cię nakarmiła? Musisz coś zjeść. Może... – rozgląda się po stole –... o, zobacz. – Sięga po jakiś duży talerzyk i podsuwa go bliżej nas. – Lubisz takie kanapeczki, prawda? Zjesz tą z serkiem?

Kręcę główką, bo nie mam na nie ochoty.

– Możemy już wrócić do domku? – pytam, gdy przeczesuje mi włosy swoimi długimi paluszkami. – Weźmiemy tatusia i ciocię Hannah. Ona też może z nami pojechać.

Patrzy na mnie długo, aż w końcu to samo robi z każdym dzieckiem przy stole. Chyba troszkę się jej boją.

– Nie podoba ci się tutaj?

Strategia miłosnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz