Rozdział 27. Maisie/Nelly

14.9K 995 651
                                    


Hej wszystkim!
Przed Wami rozdział, który, mam nadzieję, wywoła na Waszych twarzach uśmiech! 🥰 Powiem krótko: Kochajmy Connora, Maisie i Nelly 💙

Dobrej lektury! 


Odkąd spędziłam noc z Connorem, mam wrażenie jakbym prowadziła dwa równoległe życia. Wciąż jestem matką, pracownicą, przyjaciółką i córką, ale do tego doszła zupełnie nowa, ekscytująca rola kobiety.

To on ją pierwszy zauważył. Patrzył na mnie i nie widział jedynie mojej historii odciśniętej na ciele, a kogoś wartego miłości i oddania. I gdy tamtej nocy wielbił mnie dotykiem, spojrzeniem i słowami, w końcu zrozumiałam, że istnieje antidotum na moje bolączki.

I jest nim właśnie miłość, bo tylko ona i pozwolenie komuś na to, by nas kochał, a także odwzajemnienie jego uczucia, potrafi nieść za sobą cudowną moc uzdrawiającą.

Czy więc kochałam Connora? Tak, jak najbardziej.

Za wszelkie wielkie wyznania, zapewnienia podnoszące na duchu i dodające skrzydeł. Za to, jak na mnie patrzy i jak inspiruje do zmian. Ale najbardziej za te małe gesty, jak ten, gdy trzyma teraz dłoń na moim udzie i z uśmiechem zerka w moją stronę kierując samochód.

I kocham to, jak kocha moją córkę. Jak co wieczór dzwoni do niej, by powiedzieć jej dobranoc, a gdy odbieramy ją z przedszkola, pozwala by przez całą drogę wyśpiewywała piosenki z Zaplątanych.

Tak, jak robi to teraz.

Odwracam się w jej stronę, gdy właśnie fałszuje refren Kiedy jesteś tu i nie mogę zdusić uśmiechu na myśl, że samochód Grace'a na który niejednokrotnie wyrywał kobiety, stał się teraz naszym rodzinnym środkiem transportu. Ubogaca go różowy fotelik i kilka pluszaków porozrzucanych na tylnej kanapie, a także torba z ubraniami – tak na wszelki wypadek, gdybyśmy kiedyś postanowiły spontanicznie u niego zanocować.

W końcu jest dobrze... Tak po prostu dobrze.

Spędzamy tę sobotę jadąc na piknik w przedszkolu Nelly, o którym opowiadała nam od zeszłego tygodnia. Zapisaliśmy się na wszystkie możliwe konkurencje i już nie mogę się doczekać, aż w niektórych z nich zobaczę Connora – poważnego pana prezesa, który wielomilionowe przetargi zastąpi kolorowymi zabawkami.

Porzucił dziś garnitur na rzecz krótkich spodenek dresowych oraz czarnej bluzki i choć wielokrotnie widziałam go w luźniejszym wydaniu, wciąż nie mogę się do niego przyzwyczaić. Zawsze wydaje mi się wtedy taki... nasz, jakby widok tego mężczyzny w nieformalnym stroju był przeznaczony wyłącznie dla dwóch par oczu – moich i Nelly.

Tymczasem za chwilę zobaczą go tak dziesiątki, o ile nie setki osób. I tym samym potwierdzimy, że łączy nas coś więcej, niż jedynie relacja służbowa.

Gdy dojeżdżamy na miejsce, Nell niemalże wyskakuje z samochodu. Ledwo udaje nam się poskromić jej energię, ale w momencie zatrzaśnięcia drzwi, natychmiast podskakuje w górę, piszcząc przy tym wesoło.

Brunet kładzie dłoń na moich lędźwiach i popycha mnie do przodu. Postanowiliśmy nie afiszować się przesadnie ze swoim związkiem ale także nie będziemy na siłę go ukrywać. Pozwolimy, by sprawy toczyły się swoim rytmem i zobaczymy dokąd nas to zaprowadzi. Przynajmniej tutaj, bo w firmie wciąż chcemy pozostać anonimowi.

Rozglądam się dookoła, obserwując dmuchane zamki i budki z lodami. Dla mnie to coś normalnego, ale Connor ewidentnie jest tym zaskoczony. Wszędzie biegają dzieci, pod nogami walają się papierki, a rodzice przekrzykują się, kto przyniósł lepsze ciasto na kiermasz. Sama przygotowałam coś prostego, zwykły biszkopt z kremem owocowym i posypką, przez co z pewnością zostanę odpowiednio oceniona. Bo jak to tak, nie mam czasu stać trzy godziny przy mikserze i piekarniku? Co ze mnie za wyrodna matka!

Strategia miłosnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz