Rozdział 33. Connor

15.6K 750 147
                                    

Hej wszystkim!
Jak już zauważyliście, wczoraj nie dodałam rozdziału, pokonana przez migrenę. Niektórzy z Was wyczytali to na moich social mediach lub tablicy, a inni niestety w nieświadomości na niego czekali. Zawsze zachęcam do zostawienia follow, aby właśnie w takich przypadkach wiedzieć co i jak :) 

A teraz czas na drugie ogłoszenie - wbrew temu, co wrzuciłam w końcówce poprzedniej części, dziś żadna tajemnica nie wyjdzie na światło dzienne. Zamieniłam te rozdziały, by dać Wam jeszcze odsapnąć przed nadchodzącymi dramatami... 

To tyle, dobrej lektury!
Aha! I spodziewajcie się smutu - ostrzegam, jeśli ktoś nie chce czytać.


Dziś rano odwiedziła mnie mama. Nie przyszła jedna do mojego mieszkania, chcąc spędzić ze mną trochę czasu. To byłoby ponad jej siły, przebywać w tym samym miejscu, w którym jedyny syn układa sobie życie z rzekomo niegodną go kobietą.

Wybrała więc firmę, pojawiając się w niej punkt dziewiąta i nie znosząca żadnych sprzeciwów. Rozmawialiśmy krótko, choć bardziej nazywałbym to zwyczajowym monologiem – ona mówiła, ja zaś udawałem, że słucham. Wyłączyłem się przy czwartej wzmiance o ojcu, nie mogąc znieść faktu, że nieustannie stawia go na pierwszym miejscu.

Jedyną wartą zapamiętania rzeczą z tej rozmowy, była jej zaskoczona mina, gdy odkryła, że w kącie biurka ustawiłem kolorową ramkę ze zdjęciem. Nigdy przedtem nie trzymałem tu osobistych przedmiotów, mimo licznych namów ze strony rodziców, bo zwyczajnie nie czułem takiej potrzeby. Cóż, najwyraźniej potrzebowałem do zmiany decyzji odrobiny uroku i miłości, którymi obdarowuje mnie Nelly.

Staram się jednak o tym nie myśleć, poświęcając całą uwagę pracy.

Uświadamiam sobie jednak, że Maisie widziała się dziś przelotem z moją matką, dlatego nie chcąc, by dłużej się denerwowała, sięgam po komórkę i wystukuję wiadomości:

Ulubiony pan prezes: Nie powiedziała niczego, czego się po niej nie spodziewaliśmy.

Ulubiony pan prezes: Nie ma o czym gadać, jadę na spotkanie. I kurewsko za tobą tęsknię.

Moja mała rycerka: Mogę ci jakoś pomóc?

Przez chwilę się zastanawiam, po czym odpisuję w taki sposób, by i ją podnieść na duchu.

Ulubiony pan prezes: Ten dzień może uratować tylko widok twojego nagiego ciała.

Chowam telefon, kierując się w stronę parkingu. Nienawidzę spotkań poza siedzibą firmy, ale dla niektórych klientów jestem w stanie się ugiąć i dostosować. A przynajmniej na początku, by dać im wrażenie złudnej kontroli.

Teraz jednak, gdy trzy godziny później wracam do wieżowca, jestem jeszcze bardziej zirytowany niż o poranku. Nic nie idzie po mojej myśli. I choć podpisałem ten przeklęty kontrakt, nie potrafię wykrzesać z siebie odrobiny zadowolenia.

Nie poświęcając Averie żadnej uwagi, ruszam prosto do swojego gabinetu. Wpisuję czterocyfrowy kod, przypominający mi o mojej małej rycerce, i naciskam na klamkę, by w końcu odciąć się od wszystkich ludzi.

I dokładnie w tej samej chwili zamieram.

Resztką instynktu zmuszam swoje ciało do zrobienia kroku, po czym z hukiem zatrzaskuję drzwi.

Maisie siedzi na moim fotelu, opierając wyprostowane nogi o blat biurka i przysłania dłońmi nagie piersi. Kurwa, cała jest naga, a jej bielizna i czarna sukienka zwisają rozkosznie z ustawionej w rogu lampy.

Strategia miłosnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz