Rozdział 8. Connor

16.1K 614 138
                                    

Hej wszystkim!

W dzisiejszym rozdziale Connor przygotował pewną ważną strategię i liczy na to, że udzielicie mu rad czy ma ona jakiekolwiek ręce i nogi ;)

Dobrej lektury! 


Zrób wszystko, by nie popełniać jego błędów.

Brzmi to tak znajomo... I jest tak banalnie proste do wykonania, że aż sam niedowierzam, że wcześniej na to nie wpadłem.

Jestem mistrzem w wykrywaniu skaz i minimalizowaniu ryzyka. Od lat zajmuję się marketingiem największych marek w Stanach Zjednoczonych, przenalizowałem tysiące rynków i jeszcze więcej nisz, w których moi klienci zaistnieli. Mam na swoim koncie transakcje warte miliardy dolarów, setki artykułów na mój temat i kilkadziesiąt nagród schowanych w najróżniejszych pomieszczeniach. I mimo to przez większość czasu, gdy w grę wchodziły uczucia, błądziłem po omacku.

Nadszedł jednak moment, by to zmienić i tym samym rozpocząć własną strategię miłosną. W końcu jeśli chcesz mieć coś, czego nigdy nie miałeś, musisz robić rzeczy, których nigdy wcześniej nie robiłeś, prawda? A kto ma większe szanse na powodzenie niż sam prezes agencji marketingowej? Przecież nie może być w tym nic trudnego...

I właśnie z tego powodu siedzę teraz w swoim prywatnym gabinecie, zgniatając w dłoni kolejną samoprzylepną karteczkę i odrzucając ją za siebie. Postanowiłem wypróbować tradycyjny sposób Maisie, rezygnując z ułatwień technologii, ale im dłużej nad tym rozmyślam, tym coraz mniej mi się on podoba.

Nieco zrezygnowany odwracam się w kierunku okien, dostrzegając, jak słońce otula pomarańczową łuną wysokie apartamenty i maleńkie zakola rzeki. Właśnie w takich momentach jeszcze bardziej uwielbiam swój penthouse w dzielnicy River north. Znajduje się na dwóch ostatnich piętrach jednego z najwyższych okolicznych wieżowców, a ciągnące się od ziemi aż po sam sufit szkło sprawia wrażenie, jakbym na co dzień przebywał w niespiesznych chmurach, nie zaś w wiecznie pędzącym i głośnym Chicago.

Gdy od małego żyjesz na najwyższych obrotach potrzebujesz czasem przenieść się do niezmąconego niczym skrawka nieba.

Szkoda tylko, że dzisiejszego wieczoru wylądowałem w pierdolonym piekle.

Odpycham się nogami w bok, powracając przodem do blatu z litego dębu. Znajdują się na nim porozrzucane karteczki na których zapisałem wszystko, co tylko przyszło mi do głowy, a następnie posegregowałem według przyjętego schematu.

Ciemnozielone odpowiadają za sytuacje, w których dostrzegłem w Maisie kogoś więcej, niż wyłącznie moją pracownicę, beżowe przedstawiają niewinne wydarzenia i gesty, które zdążyłem zauważyć w jej codziennym życiu, szare zawierają konieczne do wykonania kroki, a granatowe to pomysły, które powinienem zrealizować w ciągu najbliższych tygodni, a których nie sposób zawrzeć w krótkim, pojedynczym haśle.

Wszystko to przypomina skomplikowaną mieszaninę z której już za kilka godzin powinien wyłonić się jasny plan działania. Istnieje jednak ryzyko, że do tego czasu sam wpakuję się w kaftan bezpieczeństwa, tracąc ostatnie resztki rozumu.

– Kurwa – rzucam, zdając sobie sprawę, że zachowuję się jak napalony, zdezorientowany małolat.

Mam ochotę zwalić to wszystko na ziemię i po prostu dać się ponieść intuicji, ale do tej pory nie wychodziłem na niej zbyt dobrze. Mój biznesowy zmysł nie przekłada się na relacje z kobietami, a przynajmniej nie z tą konkretną, przez co przez dwa lata wspólnej pracy w ogóle się do siebie nie zbliżyliśmy. Wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że już na stałe zdążyła przypiąć mi łatkę dupkowatego szefa i to nic, że w tym samym czasie dociekałem jakim cudem mam wzbudzić w sobie uczucia względem jej córki. Ona tego nie wie, muszę więc grać według zasad, które są tak samo zrozumiałe dla naszej dwójki. A brzmią one jasno: jestem w dupie. I to nie takiej, jakbym chciał.

Strategia miłosnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz