Hej wszystkim! Cieszę się, że znowu się tu spotykamy 💙
Wciąż nadrabiam Wasze komentarze pod poprzednim rozdziałem, ale już nie mogłam dłużej trzymać Was w niepewności co do tego, jak dalej potoczyła się ta sytuacja.
Dlatego po prostu - ZAPRASZAM i życzę dobrej lektury!
Siedem lat. Tak długo nasza skóra i mózg pamiętają pieszczoty – wszystkie ruchy, jakie potrafią wykonać dłonie drugiej osoby. I choć od soboty minęły dopiero trzy dni, mam wrażenie, że dotyk Connora zapisał się na moim ciele nie na parę lat, a na wieki.
Ścieżki wytoczone jego palcami wciąż mnie palą, przypominając o każdej sekundzie spędzonej w męskiej łazience. Jego uspokajający głos kołysze mnie do snu co noc, gdy zakopuję się w zimnej pościeli, a żywe obrazy stają przed oczami ilekroć zasypiam.
Po raz pierwszy od lat ktoś dał mi nadzieję. Zapewnił, że nadchodzące jutro może być nie tylko bezpieczne, ale i na swój sposób piękne. Pokazał, że moje życie nie skończyło się w noc ucieczki z Champaign, ani tym bardziej wtedy, gdy odtrącałam od siebie wszystkich mężczyzn.
Najwyraźniej przez tyle lat czekałam na niego.
I choć wtedy, po wyjściu z wanny, wróciłam do domu, by wszystko móc przemyśleć, dziś już tak bardzo się nie boję. Jestem gotowa zaryzykować, sprawdzić, dokąd może zaprowadzić mnie ta niespodziewana relacja.
Dlatego właśnie stoimy z Connorem w jego gabinecie, opierając się ramionami o szybę. Przed chwilą skończyła mi się przerwa na lunch, ale nie jestem jeszcze gotowa, by wrócić do pracy. Przeciągam moment wyjścia najdłużej jak mogę, a Grace ochoczo mi w tym pomaga.
Zarówno wczoraj, jak i dzisiaj, kradniemy ulotne chwile z napiętego terminarza. Pod byle pretekstem przychodzimy do siebie, trzymając w dłoniach przypadkowe dokumenty. Ani razu nie rozmawialiśmy o pracy, za to wielokrotnie używaliśmy ust do zupełnie innej, przyjemniejszej czynności.
Gdy tylko zamykamy drzwi na zamek, oboje stajemy się odważniejsi. Nie potrafimy wtedy oderwać od siebie dłoni – on nieustannie podwija mi spódnicę, a ja przebiegam palcami po jego twardych mięśniach. Teraz, gdy już dobrze wiem, co skrywa pod ubraniami, jeszcze trudniej jest mi przestać przywoływać w myślach widok męskiego wytatuowanego ciała.
Nie protestuję, gdy przyciąga mnie do siebie, chwytając za pośladki. Moje czarne szpilki leżą porozrzucane na podłodze, dlatego staję na palcach, by móc dosięgnąć jego warg.
Nie skłamię, jeśli przyznam, że całowanie stało się naszym nowym ulubionym zajęciem. Connor nazywa to dopełnianiem służbowych obowiązków, mających na celu ostateczne przywiązanie mnie do niego. Zdążył już nawet wymyślić nasz własny, unikany kod, którym moglibyśmy posługiwać się przy pozostałych pracownikach.
Pytanie, czy dostałam maila z ASAPem do wykonania oznacza zaproszenie mnie do gabinetu. Crunch time, czyli nadgodziny, dają mi do zrozumienia, że chce pojechać ze mną do domu, a wysłanie feedbacku równa się z potrzebą pocałowania mnie. I tylko wczoraj, na poniedziałkowym zebraniu, użył tego sformułowania aż czterokrotnie.
A dziś do kolekcji dołączył nowe.
– Jestem ostatnio cholernie sfokusowany na pewnym projekcie.
Marszczę brwi w niezrozumieniu.
– Jakim? – Staram się od niego odsunąć, ale jego silna dłoń przytrzymuje mnie w miejscu.
– Nadałem mu roboczą nazwę moja mała rycerka, ale nie wiem, co na to inni. – Skubie dolną wargę, prześlizgując po niej językiem. – Myślisz, że im się spodoba?
CZYTASZ
Strategia miłosna
RomanceMaisie Shepherd, trzydziestosześcioletnia ofiara przemocy domowej, zbyt długo wierzyła, że jest w stanie uratować swojego męża. Wszystko zmieniło się w momencie, gdy Deacon podniósł rękę na ich maleńką córkę. Dziś - blisko dwa lata po ucieczce do Ch...