rozdział 5

7.9K 199 172
                                    

-Czemu nie jesteś w szkole? -spytał.

-O to samo, mogłabym zapytać ciebie. -powiedziałam.

-Nakurwia mnie łeb, przez tą twoją trawkę. -odpowiedział.

-Ooo, mnie też.

Mieszałam łyżką w misce. Zjadłam tylko ze dwie łyżki. Miałam dość.

-Chcesz płatki? -zapytałam, przysuwając do niego miskę.

Wywrócił oczami i chwycił moje płatki. Zjadł je w mniej niż siedem sekund.
Odstawił miskę na blat i przetarł buzię ręką.
Nagle zadzwonił do niego telefon.
Wyciągnął go z kieszeni spodni i przyłożył do ucha.

-Czego? -warknął.

Mamrotanie w słuchawce.

-Jest kurwa ósma. Żaden normalny biznesmen, nie chodzi o tej godzinie do baru. A poza tym, w drodze do baru, nie ma żadnej czarnej uliczki, gdzie mógł bym do zajebać. -powiedział.

Kolejne niezrozumiałe słowa.

-Jak mam go w barze zapierdolić? Przecież tam są kamery. I ludzie.

Bla, bla w telefonie.

-Dobra, dobra. Już, spoko. Nie wkurwiaj się bo ci żyłka pęknie, staruszku. A poza tym, czemu nie może zrobić tego nie wiem Asher albo Grayson?

-Dobra! Poproszę Graysona! Opiekuj się, Leilą! -usłyszałam głośny ton, o ile się nie mylę, Davisa.

Chłopak rozłączył się i na mnie spojrzał.

-Od dziś, jestem twoją niańką. -powiedział chłodno.

-Miło mi, ale nie potrzebuję niańki. -uśmiechnęłam się słodko.

Wstałam i ruszyłam w stronę swojego pokoju. Walnęłam się na łóżko i zasnęłam jak dziecko

Nicholas

Ruszyłem za nią. Gdy wszedłem do jej pokoju, spała jak zabita. Lub w innym porównaniu, jak mały bachor.

Wyszedłem po cichu z jej pokoju i skierowałem się, do swojego pokoju. Usiadłem przed komputerem i włączyłem jakąś gierkę. Po dwudziestu minutach grania, usłyszałem szelest za drzwiami. Wyszedłem sprawdzić, co się dzieje. To Lily, szła na dół z paczką żelków w ręcę.

-Daj jednego. -wyrwałem jej z ręki kwaśne żele.

Zamiast jednego wziąłem wszystkie i oddałem jej pustą paczkę. Gdy sięgnęła po jednego do środka i nic nie było, w jej oczach stanęły łzy.

-Moje żelki... -pociągnęła nosem.

Łezka spłynęła jej po policzku.

-Zajebałeś mi kurwo, wszystkie żelki! -krzyknęła.

Patrzyłem na nią z szeroko otwartymi oczami i próbowałem powstrzymać się od śmiechu.

-Nie becz, to tylko żelki. -przewróciłem oczami.

-ale to były moje ulubione... I to była ostatnia paczka w sklepie... -załkała.

-Dobra, kupię ci takich pięć, tylko nie rycz.

Rzuciła we mnie pustyn opakowaniem po jej ulubionych słodkościach. Odwróciła się i poszła do pokoju. Trzasnęła drzwiami.

O chuj jej chodziło? Czemu beczy o paczkę żelków? Może okres ma? Aż strach myśleć. Moja była jak miała okres, wydzierała się na mnie jak pojebana i mnie biła. Mam nadzieję, że Lily mnie nie pobije.

MafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz