rozdział 32

4.9K 128 12
                                    

Jechaliśmy już do domu. Nicholas prowadził, a ja siedziałam obok. Na moich kolanach siedziała Hailey, a z tyłu Lucas, śpiący Jason i Kai. Plan był taki, aby Jasona wpakować do bagażnika, ale prędziej się połamie niż tam wejdzie. Byłam cała zestresowana. Kai napisał do swojego kolegi, aby zgarnął gdzieś ciała facetów. W kieszeni Nicholasa zacząl wibrować telefon.

-Wyciągnij i daj na głośnik. -zwrócił się do mnie.

Tak też zrobiłam. Na ekranie był napis Aleks, co zestresowało mnie jeszcze bardziej.

-Usuwasz mi ludzi, synu. -warknął w telefonie.

-Kilka mniej, co mi to da? Masz ich sto razy tyle. -mruknął Nick.

-Odsłoniłeś im maski? -zapytał.

-Nie, ale żałuję. Może bym się z nimi zapoznał, tylko wtedy, gdy byliby martwi.

Z słuchawki było słychać cichy śmiech jego ojca.

-Facet, który chciał sobie pograć z twoją suką, to twój najbliższy kuzyn. W dzieciństwie się bardzo często widywaliście. Byliście jak bracia. A ty Lucas... Przyjaźniłeś się wtedy z jego dziewczyną. Chyba w wieku czternastu lat, zordziewiczyłeś ją. Byłeś bardzo pojebanym dzieciakiem, ale z tego co widzę, nadal taki jesteś. No, ale przekazać wam chciałem tylko, że zabiliście swojego kuzyna. Radzę wam, abyście pilnowali swojej księżniczki, bo jak jeszcze raz usłyszę z jej ust obelgę na swój temat, zapierdolę ją osobiście.

Już chciałam go obrazić, ale się rozłączył. Na telefon Nicholasa przyszło powiadomienie. Spojrzałam na niego, na co on tylko skinął głową. Odczytałam wiadomość od nadawcy.

Od: Aleks
Straciłem pięciu. Pięciu z was przychodzi na bankiet. Ubierzcie się w kolorach ciemnej czerwieni. Godzina osiemnasta, trzeci marzec.

Przeczytałam to nagłos.

-Pięć osób? -zmarszczył brwi, Lucas.

-Dodał wiadomość, aby nie przynosić broni, bo i tak jego ochorniarze będą to sprawdzać. -dopowiedziałam.

-Jakoś mu nie ufam. On będzie miał broń i prawdopodobnie nią nas zaatakuje. Jako kobieta, masz jeden wybór do schowania choćby jakiegoś nożyka. My... Nie wiem, może buty? Czy kiedyś sprawdzali buty? -zapytał swojego i mojego brata z tyłu.

-Nie, chyba, ale weź mi, kurwa, ktoś odpowiedz! Jak pięć, skoro jest tak czterech!? -wydarł się blondyn.

-Nie wiem, kurwa, no! Może weźmiemy Hailey? Co ty na to blondi? -zwrócił się do mojej przyjaciółki, zgniatającej mi kolana.

-Ja? Nigdy! Nie zamierzam brać udziału w takich pojebanych akcjach. Już jedną przed chwilą przeżyłam, drugiej strzelaniny nie chcę. -oburzyła się.

-Jezu, daj spokój. Nic ci się nie stało, co nie? Przynajmniej przeżyłaś fajną przygodę. -Kai, wywrócił oczami.

-Nie ma mowy. Weźcie, nie wiem... Jasona albo jakiegoś swojego koleżkę mordercę. Ja nie umiem obsługiwać się nawet bronią!

-To cię nauczymy. -mruknął pod nosem Nicholas.

-Nie ma opcji, serio. Ja się nie nadaję do takich rzeczy. Prędzej z moją głupotą, strzelę w kogoś innego niż powinnam.

Wszyscy się cicho zaśmiali, ale potem nie naciskaliśmy już na nią. Po drodze jeszcze poprosiłam Nicholasa, żeby zatrzymał się przy sklepie. Gdy wychodziłam, czułam na sobie czyjeś spojrzenie. Nie było to żadne spojrzenie moich znajomych. Rozejrzałam się na boki, na zauważając nikogo. Gdy zrobiłam krok do przodu, tuż przed moją twarzą coś przeleciało, a następnie przyszło mi powiadomienie na telefon. Moje serce mocno zabiło, gdy spojrzałam w prawo, a na ziemi leżał jebany nóż. Nie umiałam się ruszyć. Odczytałam jedynie wiadomość.

MafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz