rozdział 17

5.8K 150 43
                                    

Odchrząknęłam i niechętnie chwyciłam za łyżkę. Nabrałam trochę płatków i szybko je przełknęłam. Przede mną kucnęła Alice.

-Lei? -szepnęła. -Czy to znów wraca?

Spojrzałam na nią.
Chyba tylko ona jako jedyna od tych kilku lat wiedziała o moich zaburzeniach. Rodzice nigdy tego nie dostrzegali. Zawsze byli zajęci pracą i sobą. Nie interesowali się mną. Nigdy. W życiu, radziłam sobie sama. Alice była jak moja mama. Zawsze się z nią spotykałam na mieście.

Westchnęła i złożyła mały pocałunek na mojej głowie.
Przypomniało mi się coś. Megan! Szybko wyciągnęłam telefon z kieszeni i weszłam w chat z nią.
Miałam kilkanaście nieodebranych połączeń od niej.

Do: Megan
JEZU MEGAN TAK CIE PRZEPRASZAM! ZAPOMNIALAM O TOBIE DOPIERO SIE OBUDZILAM!

Od: Megan
Gdzie ty jestes debilko jebana?! Ja juz po psy chcualam dzwonic!

Do: Megan
Tak jakby u siebie. Potem ci opowiem. Wszystko.

Uśmiechnęłam się do telefonu.

Czułam na sobie spojrzenie Nicholasa. Odwzajemniłam je. Do niego też się uśmiechnęłam, lecz on miał poważną minę.

-Jedz. Te. Zjebane. Płatki. -wycedził.

Weschnęłam i odłożyłam telefon.

Po długim czasie jedzenia płatków, odeszłam od stołu i ruszyłam w stronę swojego pokoju. Gdy byłam już na korytarzu i góry, męska dłoń spoczęła na moim ramieniu, a do moich nozdrzy wdarł się ten piękny zapach cynamonu i mięty. Nicholas obrócił mnie w swoją stronę i przyciągnął do swojej klatki piersiowej. Wplutł mi rękę we włosy i zaczął masować. Drugą trzymał na biodrze, a ja miałam zwyczajnie oplecione swoje ręcę, wokół jego talii.

-Przepraszam. -mruknął.

-Hm? Ale za co? -zmarszczyłam brwi.

-Podniosłem na ciebie głos. -odpowiedział.

Wzruszyłam ramionami.

-No i co z tego. W pełni cię rozumiem.

Czułam, że na jego twarzy pojawił się uśmiech. Pocałował mnie w czoło, a następnie przerzucił mnie sobie przez ramię. Zszedł na dół po schodach, jakby miał dziewięć żyć.

-Gdzie idziecie? -zapytała Alice.

-Gdzieś, gdzie Lily się spodoba. -odpowiedział jej Nicholas.

Zmarszczyłam brwi. Gdzie? Do lasu, w którym mnie zabije? Ciekawe kurwa.

Postawił mnie na równe nogi przed domem i złapał za rękę. Ruszył w kierunku swojego samochodu. Otworzył mi drzwi.

-Gdzie jedziemy? -spytałam.

-Zobaczysz. -uśmiechnął się.

Przerażał mnie. Ten jego uśmiech, nie był normalny. Był straszny, ale jednak czułam, że jest podekscytowany. Usiadł na miejscu kierowcy i wyjechał z podjazdu.
Jechaliśmy przez lasy, mijając pojedyńcze domki. Zabije mnie? Nie no, Leila. Ogarnij się.

Po dwudziestu minutach drogi, dojechaliśmy pod jakiś mały garaż. Dookoła nie było żadnych innym budynków. Kurwa, serio mnie zabije. W głowie miałam już myśli, jak wyciąga nóż i wbija mi go w głowę, potem chowa ciało do tego garażu i odjeżdża spowrotem.

Wyciągnął mały kluczyk z kieszeni i odkluczył bramkę. Pociągnął mnie lekko do środka. Stanęliśmy w ciemnym pomieszczeniu. Pachniało benzyną. I to dość mocno. Nagle Nicholas włączył światło, a przed nami były... NIE PIERDOL! Dwie czarne Yamahy r1!

MafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz