18

360 27 12
                                    

Siedziałam na podłodze, a wszyscy ustawili się wokół mnie. Po kilku minutach Vaggie przyniosła mikrofon Alastora, a ja wzięłam jego dwie połówki trzymając je jedną ręką po środku złamania. Stresowałam się. Nie wiedziałam ile siły psychicznej i może fizycznej będę musiała w to włożyć, ale zrobię wszystko, żeby znowu usłyszeć jego głos, zobaczyć jego uśmiech i poczuć jego dotyk.

- Gotowa? - zapytała Charlie.

- Myślę, że tak - odpowiedziałam i choć chciałam brzmieć przekonująco, to po spojrzeniach reszty wątpię, że mi to wyszło.

Zamknęłam oczy i zaczęłam wydobywać nuty, zamieniając się w moją syrenią formę. Po chwili wpadłam w trans. Słyszałam dookoła głosy, ale nie mogłam nic zrobić. Było mi kurwa tak dobrze, że chciałam pozostać tak na wieki. To była pułapka. Tak naprawdę całą swoją moc przekazywałam kawałek po kawałku do złączenia tego przedmiotu. Gdyby nie miał magicznych właściwości, albo nie byłby aż tak potężny, możliwe, że poszłoby to o wiele szybciej, ale już po kilku minutach straciłam rachubę czasu...

Perspektywa Charlie:

(Y/n) zaczęła nucić i zmieniła się w swoją syrenią formę. Najpierw wyglądała jakby wszystko było w porządku, ale już po chwili stała się jeszcze bledsza, a z nosa zaczęła jej ciec krew. Vaggie pobiegła po chusteczki, a ja próbowałam ją wyrwać z tego jakiegoś pojebanego transu. Nic nie działało. Zaczęłam panikować, więc zamieniłam się z Angelem. Emily i Rosie także próbowały ją ocucić, ale nic z tego. Przy mikrofonie w miejscu złamania pojawił się zielony ogień pomieszany z czarnym.

Trwało to już kilka godzin. Co godzinę chodziliśmy i zmienialiśmy się w czuwaniu nad (y/n), aby przypadkiem nic się jej nie stało. Myśleliśmy, że to przez to, jaką siłę posiada laska Al'a i, że musi się do tego przyłożyć. Nuciła tak już jeden dzień, ale jedna poranna sytuacja wszystko zmieniła.

- Chodźcie szybko! - zawołała Emily, która była w tym czasie z (y/n) - o-ona... eee... nwm co się jej stało - powiedziała przestraszona, a wszyscy natychmiastowo zerwaliśmy się ze swoich miejsc i pobiegliśmy do pokoju Alastora, gdzie przebywała (y/n).

Ja i Vaggie weszłyśmy do środka jako pierwsze i od razu to, co zobaczyłyśmy zmroziło nam krew w żyłach. (Y/n) miała otwarte oczy, które nie były już normalne, tak jak kiedyś. Wręcz przeciwnie. Były one całe czarne, a zamiast łez, spływały krople krwi.

- (y/n)! Kurwa! - krzyknęła zrozpaczona Vaggie i zaczęła nią lekko potrząsać.

- Co się dzieje? - wszyscy momentalnie zaprzestali martwić się o (y/n), a popatrzyli w stronę łóżka, skąd dochodził głos.

Wszyscy tak bardzo skupili się na syrenie, że w ogóle nie zauważyli kiedy Al się obudził.

- Al ty żyjesz! - zawołałam szczęśliwa i podbiegłam go przytulić, lecz gdy chciałam to zrobić on się cofnął.

- Tak, tak żyje, ale nie chcę się przytulać. W sumie to mam pytanie. Jak to się stało? - zaczęłam mu wszystko opowiadać w wielkim skrócie, gdy skończyłam opowiadać Al popatrzył się na mnie z przerażeniem - gdzie jest (y/n)?

- Tutaj w twoim pokoju. Vaggie wyciera jej krew, a co?

- Charlie... ona oddaje mi swoją moc, przez co moze umrzeć.

- C-co? - zapytałam, choć dobrze wiedziałam o co mu chodzi.

- Odsuncie się wszyscy, albo pomóżcie mi wyrwać z jej rąk mikrofon - popatrzył się na nas błagalnym spojrzeniem.

Próbowaliśmy wyrwać jej laske na kilkanaście sposobów, ale była za silna. Gdy już myśleliśmy, że nic z tego nie będzie i umrze, Alastor zrobił niespodziewany ruch, na który wszyscy rozszerzyli oczy że zdziwienia. On. Ją. Pocałował.

Perspektywa (y/n):

Poczułam coś na ustach, a następnie przestałam nucić. Wypuściłam coś z rąk i wróciłam do rzeczywistości. Kiedy zobaczyłam, że Alastor mnie całował, od razu dałam mu z liścia. Nie wiem nawet dlaczego.

- Ała - złapał się za policzek i odsunął ode mnie - a nie mówiłem, że zadziała?

- (y/n)! Zawołała Charlie i objęła mnie w uścisku.

- No... Nie mówiłeś, ale huj. Ważne, że uratowałeś (y/n) po tym, jak ona uratowała ciebie - powiedział Angel, na co trochę zachichotałam.

- (y/n) krwawisz... znowu... - powiedziała Charlie i poprosiła Vaggie o chusteczki.

Dotknęłam nosa. Rzeczywiście leciała mi krew.

- Oj Charlie weź... to nic takie... - miałam dokończyć, ale nagle świat przedemną zawirował, a mnie pogrążyła ciemność. Udało mi się wyłapać jeszcze tylko pojedyńcze słowa przyjaciół wołających mnie.

Obudziłam się na łóżku. Tym razem byłam u siebie. Koło mnie znajdował się talerz z naleśnikami, a obok nich leżała karteczka.

Wiem, że nie będziesz długo spać, dlatego przyszykowałem ci obiad. ~Alastor~

Popatrzyłam się na godzinę w telefonie. Było trochę po 14:00 ale nadal był ten sam dzień, więc Al miał rację. Zjadłam wszystko, ponieważ długo nie jadłam, przez tą całą sytuację. Ważne, że się udało. Co prawda, mam teraz trochę słabszą moc, ale Alastor dzięki temu jest jeszcze silniejszy niż był.

Wstałam z łóżka i zeszłam na dół niosąc po sobie talerz. Weszłam do kuchni i zastałam tam już wszystkich oprócz Emily i Rosie, które prawdopodobnie wróciły do miasteczka kanibali. Dlaczego Emily tam mieszkała? Pomagała kanibalce utrzymywać porządek w mieście i takie tam.

- (y/n)! Pojebało cię? Już nigdy tak nas nie strasz! - zawołał Angel, który jako pierwszy mnie zobaczył.

Usiadłam z nimi i zaczęliśmy gadać o wszystkim. Wydawało mi się, że Al nie jest wcale zainteresowany rozmową, bo cały czas się na mnie gapił, ale nie przeszkadzało mi to jakoś.

Po godzinie, ta nasza mała "pogawędka" zamieniła się w pijacką rozmowę, w którą wciągnął nas Husk z pająkiem. Ja, kot i Angel bardzo się upiliśmy. Alastor pozostał najtrzeźwiejszy, a dziewczyny odpuściły sobie już po jednym kieliszku.

Wstałam od stołu i powoli zmierzałam do swojego pokoju, ale Al widząc jak się z tym męczę, chwycił mnie za ramię i pomógł wejść po schodach.

Weszliśmy do mojego pokoju i już miałam wygonić z tamtąd Alastora, gdy powiedział coś, co ja za bardzo nie rozumiałam, bo byłam już bardzo podpita, ale za to on wyglądał na takiego, który wie co mówi.

- Słuchaj (y/n)... nie czujesz się trochę samotna w duszy? Bo wiesz... ja bym się nią z chęcią zaopiekował. Tylko musiałabyś podpisać taki jeden papierek i no...

- C-czuje się s-samotna ~ - wybełkotałam - a t-ten... zaopiekowałbyś s-sie mną?

- Oczywiście kochana. Zaopiekowałbym się tobą najlepiej jak tylko potrafię - powiedział i pokazał się przede mną papier, który nawet nie wiem jak się tu znalazł, ale nie kapowałam już doszczętnie niczego. Wzięłam długopis który mi podał i podpisałam się.

Wokoło pojawiło się zielone światło, a ja padłam wyczerpana na łóżko i zasnęłam zupełnie nieświadoma, tego co właśnie sobie zrobiłam.

-------------------------------
Możecie być pewni jednego... będzie się działo♡

Alastor x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz