Rozdział 14

54 9 0
                                    

Młodszy patrzał na zdziwioną twarz przyjaciela i miał nadzieję, że uwierzy w tę historię i nie będzie musiał się bardziej szczegółowo tłumaczyć.

– Z jednej strony jestem w szoku, a z drugiej... jestem w szoku. – Oznajmił w końcu. – Przecież średnio ci idzie gra w kosza.

– Tak, ale podobno moja kondycja mu wystarcza. Pilnie potrzebowali zawodnika. Nie mam pojęcia kto mu mnie podsunął.

– Pewnie nasz nauczyciel wuefu. – Zaproponował Paul, a Alanowi podobał się ten tok myślenia. – Trochę kiepsko bo będziesz musiał grać z Ryanem. Jakoś tego nie widzę. Ale z drugiej strony szkoda, że ten ostatni mecz nie jest rozgrywany u nas w szkole. Chętnie bym to zobaczył.

– Jestem jako rezerwa. Jest szansa, że nawet nie wejdę na boisko.

– Skoro mają zmniejszony skład to pewnie pojawisz się na jakiś czas, chociażby po to by jeden z nich mógł odpocząć.

Chłopcy dalej kierowali się w stronę gabinetu, w którym mieli zajęcia.

– Napisz mi jak poszedł mecz jak już będzie po wszystkim. I nie daj się zabić Ryanowi i Jasonowi. W szatni będzie cała masa osób, raczej mord przy świadkach odpada.

– Dzięki za wsparcie. – Prychnął.

– Na pewno nie będzie tak źle. Od której lekcji już cię nie ma?

– Idę po czwartej.

– No i zostawiasz mnie na matmę i biologię. – Jęknął cierpiętniczo Paul. – Wielkie dzięki.

Alan za to uśmiechnął się cwaniacko na fakt, że nie będzie go na dwóch godzinach matematyki. Cieszył się, że zamiast tego czas spędzi na meczu. Może trochę obawiał się Jasona, lecz wierzył, że jak Ryan nie będzie zaczynał to i on nic nie zrobił. Poza tym mieli przecież mecz do rozegrania.

Przez wszystkie lekcje młodszy skupiał się na tym by jakoś je przetrwać. Chciał już wraz z pozostałymi członkami drużyny udać się do szkoły, w której rozgrywane są finały. Podobny plan na dzień w szkole miał Ryan.

W ten sposób bracia od razu po zakończeniu czwartej lekcji z uśmiechami na twarzy udali się do części sportowej szkoły. Spotkała się tam cała obecna drużyna koszykarska, która po kilku minutach pod okiem nauczyciela zmierzała w stronę szkoły, w której mieli rozegrać decydujące mecze.

Ryan trzymał się Jasona, a Alan drugiego chłopaka, który również dzisiaj dołączył do drużyny. Wszyscy byli podekscytowani i zdeterminowani by dać z siebie wszystko.

Na miejscu oprócz gospodarzy znajdowała się też trzecia grupa, z którą mieli dzisiaj walczyć. Finałowa trójka. Uczniowie zajęli szatnię zarezerwowaną dla ich szkoły by się przebrać.

– Wiem, że jesteśmy w nowym składzie, ale wierzę, że to nie przeszkodzi nam spuścić wpierdol pozostałym. – Odezwał się Ryan przed opuszczeniem szatni. – Dajcie z siebie wszystko, a reszta sama się ułoży. Rozglądajcie się uważnie gdzie znajdują się pozostali. Wykorzystujcie każdą okazję do podań lub rzutów. Chcę widzieć, że dajecie z siebie wszystko.

Wszyscy pokrzepieni mową kapitana udali się na halę by rozgrzać się przed meczami. Tam również trener wygłosił kilka słów i skupił się na poprowadzeniu odpowiedniej rozgrzewki. Ostatnie czego brakowało to kontuzja któregoś z zawodników.

Gdy nadszedł czas na mecze, szkoła Ryana i Alana jako pierwsza usiadała na ławce. Miała okazję oglądać rywali w akcji. Trybuny szalały dopingując gospodarzy.

Ryan starał skupić się na nadchodzących meczach i dobrze mu to wychodziło. Nie martwił się o brata wiedząc, że ten da radę, gdy przyjdzie jego kolej, a wcześniej nic mu nie groziło. Jason, który mógł być jedynym zagrożeniem również mocno był zaangażowany w myśl o wygranej.

Bad RomanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz