Rozdział 15

127 14 0
                                        

Alan leżał na łóżku, a telefon leżał tuż obok jego głowy.

– Nie mam pojęcia co jej kupić. A zaraz będzie za późno. – Mówił zestresowany Paul.

– Masz jeszcze tydzień. – Odparł blondyn, wpatrując się w sufit i głaszcząc kota leżącego na jego klatce piersiowej.

– Tydzień to masz do samych świąt. – Upomniał go. – Do końca tygodnia muszę mieć sprawę prezentu z głowy.

– Pytałeś jej co by chciała dostać?

Przyjaciel po drugiej stronie telefonu jęknął cierpiętniczo.

– Postaw na coś uroczego. – Zaproponował, nie wiedząc co powiedzieć. – Paul, ja bardzo bym ci chciał pomóc, ale zauważ, że nigdy nie miałem dziewczyny i nie mam zielonego pojęcia co można dać jej z takiej okazji.

– Ze swoim Cud Chłopcem nie pogodziliście się nadal?

– Mówiłem ci, że mam go w dupie i niech się już do mnie nie zbliża. To skończony rozdział.

– Ta, chyba chciałbyś mieć go w dupie. – Prychnął chłopak. – Nieważne. I tak wiem, że pewnie znowu na siebie powarczycie i później i tak mu wybaczysz.

– Nie tym razem.

– No to skoro nie ma już szans, że się zejdziecie, to może powiesz mi kto to? – Spytał z nadzieją na wyjawienie tajemnicy.

– Nie licz na to, nie ma mowy.

– Ugh! No dobra, a wracając do tematu, to co kupujesz mamie? Może to mi jakoś podpowie, w którą stronę iść.

Blondyn westchnął ciężko. Nie miał pomysłu na prezent dla mamy. Co roku składali się z bratem na prezent i w tym roku pomimo milczenia z obu stron nie zapowiadało się, żeby było inaczej. Jednak jeszcze nie ustalili co chcą jej dać, a żaden z nich nie miał dobrego pomysłu.

– Czyli też jesteś w dupie z prezentami. – Zaśmiał się. – Muszę kończyć, bo rodzice wołają mnie na kolację. Jak coś wymyślisz to możesz mi dać znać co kupujesz.

– Jasne, ty również.

Połączenie zakończyło się. Alan został sam z ciszą w pokoju, które zakłócało jedynie delikatne mruczenie kota.

Fakt był taki, że na dniach muszą z Ryanem kupić prezent dla mamy. Będzie musiał odezwać się do Ryana i ustalić co kupują lub najlepiej razem pójść na zakupy. W końcu to on płacił za większą część.


Dni wolne od szkoły bardzo się dłużyły. Pogoda za oknem nie pozwalała na przyjemne spędzanie czasu na świeżym powietrzu. Alan musiał wyczekiwać dogodnego momentu jeśli chciał pobiegać, a była to niemal jedyna wymówka by wyjść z domu.

Ryan natomiast nie martwił się mrozem czy padającym śniegiem, gdy wychodził spotkać się z Lisą.

Ten dzień bracia spędzali sami w domu. Lucy spędzała jeden z ostatnich dni w tym roku w pracy, zapowiadając, że wróci później. Nie do końca wiadome było czy z powodu pracy czy może maczał w tym palce jej kolega.

Alan zbierał się w sobie na to od rana. Wiedział, że aktualnie Ryan był nastawiony do niego negatywnie, że nawet kijem z daleka by go nie tknął. Młodszy zresztą miał podobne podejście. Jednak ustalili, że będą iść razem.

– Ryan?

Starszy ignorował jego obecność, jak również to, że cokolwiek do niego mówi.

– Ryan, idziesz ze mną na zakupy? Mieliśmy razem poszukać prezentu dla mamy.

Bad RomanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz