Rozdział 12

89 11 0
                                    

Alana od rana trzymał się względnie dobry humor. A przesunięty sprawdzian z historii tylko go pogłębił.

– Idziemy do sklepiku coś zjeść? – Spytał Paul z uśmiechem.

– Na pewno chcesz się tam dzisiaj pchać? – Spytał, unosząc brew. – To pierwszy dzień jak otworzyli drugą część.

Na okres zimy był to ratunek dla wielu, ze względu na utrudnione wyjście z szkoły na porządniejszy posiłek. Dlatego przypuszczał, że tłumy w pierwszym tygodniu mogą być spore szczególnie, że za oknem od rana siąpił deszcz.

– Nie wziąłem żarcia.

– Zgoda. – Wzruszył ramionami. – Zobaczę czy mają coś ciekawego dla mnie.

Przyjaciele udali się w stronę sklepiku.

Ryan wraz z znajomymi już byli na miejscu. Z niezadowoleniem spoglądali na tłum uczniów przed kontuarem.

– Ale kolejki. – Mruknął niezadowolony Jason.

– Żaden problem. – Prychnął Ryan.

Brunet zaczął przepychać się przez uczniów ustawionych w półkolu przy okienku sklepiku. Przyjaciele podążali za nim.

– Poproszę trzy kanapki, makaron z kurczakiem, dwa hot-dogi, dwie cole i Sprite'a. – Powiedział, wpychając się przed pierwszoklasistę.

Młodszy chłopak chciał się odezwać, lecz widząc trzech starszych mężczyźni górujących nad nim, opuścił. Ryan zapłacił za zamówienie, rozdając jedzenie przyjaciołom.

Mężczyźni zajęli jeden z niewielu wolnych stolików. Długa przerwa zachęcała uczniów do wizyty w sklepiku i skorzystania z miejsc siedzących, innych niż zimna podłoga. Każdy zaraz zajął się jedzeniem i spożywaniem wysoko słodzonych napoi.

– Nadal uważam, że jest ukrytą ciotą. – Odezwał się nagle Antonio.

Ryan podążył za jego wzrokiem, zauważając czekającego w kolejce Alana wraz z swoim przyjacielem. Chłopcy dzielnie starali się wykorzystywać każdą lukę w niezorganizowanej kolacje by dostać się do lady i kupić sobie drugie śniadanie.

– Co to za różnica? – Odezwał się brunet kończąc przeżuwać kawałek parówki w ustach. – Zamierzasz go dręczyć jeszcze bardziej z tego powodu? I tak ma przesrane.

– Niby tak. – Przyjaciel wzruszył ramionami. – Ale zawsze może mieć jeszcze bardziej. – Powiedział, po czym pochylił się w dół.

Ryan podążył wzrokiem najpierw za ręką przyjaciela, a później za toczącą się butelką. Musiał pilnować się by nie zerwać się z miejsca, gdy zauważył jak czarny but Alana nadeptuje na w połowie opróżnioną butelkę gazowanego napoju.

W pierwszej chwili pomyślał, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach, lecz gdy młodszy leżał na ziemi z rozsypaną sałatką, stwierdził, iż był to prawdziwy zamach cukru wraz z połową tablicy mendelejewa na Alana.

Starszy uważnym wzrokiem przyglądał się Alanowi, który wstaje z pomocą przyjaciela, lecz z zbolała miną i ostrożnie obchodząc się z jedną z rąk. Zanotował w głowie, by później spytać brata o rękę, lecz zastanawiał się czy wytrzyma z tym aż zobaczą się w domu. Upadek nie wyglądał najlepiej. Starszego pocieszał odrobinę fakt, że miał się teraz nim kto zająć i miał nadzieję, że jego przyjacielowi uda się zaciągnąć Alana do pielęgniarki.

– Dobra, jedzmy szybko i chodźmy się przebrać do szatni. – Odezwał się Evans.

– Jak ja wam zazdroszczę, że nie będzie was już dzisiaj na lekcjach. – Westchnął Antonio. – Może nauczycielka da się przekonać i pójdziemy wam kibicować.

Bad RomanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz