Ojciec Alana zatrzymał się w miejscu zdziwionym wzrokiem patrząc na siedzącego na kanapie bruneta. Był ostatnią osobą jaką spodziewałby się tu zobaczyć, nie wspominając o tym, że wolałby go już nie widzieć.
– Co on tutaj robi? – Spytał syna, mając nadzieję, że jego niechęć nie jest zbytnio słyszalna w jego głosie.
– To trochę skomplikowana sytuacja.
– Znając Ryana, to w to nie wątpię. – Powiedział cicho.
– Zatrzymał się u nas na jakiś czas. – Wyjaśnił. – Problemy z mieszkaniem.
Ryan również nie cieszył z widoku pana Grasse.
– Trochę się zdziwiłem, że nie dzwonisz, żeby po ciebie przyjechać. – Odezwał się mężczyzna. – Ale teraz już wiem dlaczego.
– Tak. Ryan miał mnie podwieźć. Sam w tym roku jedzie do mamy na święta.
– Tak? – Spytał, patrząc uważnym wzrokiem na bruneta.
Ryan nie odzywał się, nie za bardzo wiedząc co powiedzieć. Był w szoku. I jak w większości przypadków nie ma problemu by szybko dostosować się do sytuacji, wejść w rolę nieprzyjemnego Ryana. Tak teraz po prostu czuł otępienie, z którego ciężko było mu się otrząsnąć.
– Chcesz coś do picia? Kawy?
– Poproszę.
Alan opuścił salon, zostawiając swojego tatę samego z Ryanem. Starszy mężczyzna patrzał na chłopaka nieprzyjemnym spojrzeniem. A brunet miał wrażenie, że chociaż widzą się dopiero od kilku minut, został już całkowicie prześwietlony, że William dowiedział się już wszystkiego.
Wiedział, że ojciec Alana słusznie podejrzewa, że chłopcy ponownie mają ze sobą bliższe stosunki niż on by tego chciał. Cieszył się, że nie znajdują się w sytuacji, w której zostali by sam na sam tylko we dwoje, w której pan Grasse znowu przeprowadziłby z nim rozmowę na temat swoich żądań względem ich związku.
– Pomogę ci. – Odezwał się Ryan, nie chcąc zostawać z mężczyzną samemu.
Szybko udał się do kuchni i wyciągnął z szafki trzy kubki. W duchu cieszył się, że zbliżał się wieczór. Liczył, że nie będą dzisiaj dużo rozmawiać i w miarę możliwości będzie mógł się prędko ewakuować do sypialni. O to jak unikać ojca Alana dalej, będzie martwił się jutro.
Ryan został wyznaczony przez młodszego do zaniesienia kubków z gorącą herbatą. Blondyn zaraz pojawił się z zbożowymi ciastkami.
Brunet i Pan Grasse zajmowali skrajne końce kanapy, a po między nimi znajdował się Alan.
– Jak droga? – Blondyn jako pierwszy przerwał panującą ciszę, czując się najmniej niezręcznie w całym towarzystwie i nawet nie wyczuwając napięcia jakie w rzeczywistości unosiło się w powietrzu.
– Dobrze. Ruch nie był mały, ale chociaż drogi były dobrze odśnieżone.
– Carlos w domu?
– Tak, nie chciałem go ciągać. Ale już nie może się doczekać, żeby cię zobaczyć. – Uśmiechnął się do syna.
Rozmowę przerwał dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach. Całą trójka skupiła swój wzrok na wejściu do domu. Po chwili krzątania mogli ujrzeć kobietę wchodzącą do salonu. Rude włosy były nieco mokre od śniegu, który musiał zacząć padać.
– Dzień dobry. – Przywitała się wesoło dziewczyna zauważając Williama. – I wesołych świąt.
– Dziękuję, tobie również. – Odparł z uśmiechem.

CZYTASZ
Bad Romance
RomanceSzkoła średnia, czas wielkich pierwszych miłości. Skomplikowana sytuacja rodzinna, a jeszcze bardziej skomplikowana relacja w szkole. Co naprawdę może łączyć szkolną ofiarę i jego dręczyciela? Ilość rozdziałów: 50 Nowe rozdziały w poniedziałki, środ...