Rozdział 6

146 15 0
                                        

Chłopcy unikali się w domu i nie odzywali się do siebie prawie w ogóle bez konkretnego powodu. Tak jakby...

Alan uratował brata przed niewygodną sytuacją, nie otrzymując żadnego podziękowania czy wdzięczności. Postanowił więc nie odzywać się do starszego.

Ryan był zły, że przyłapano go na oglądaniu gejowskiego porno. A to przecież wszystko przez tą głupią rozmowę z Alanem. W dodatku brat jeszcze śmiał podważać jego orientację. Dlatego również postanowił milczeć.

W szkole jednak wszystko wyglądało niemal jak dawniej. Tyle że przez te kilka dni ich bliskie starcia zamieniły się raczej w krótkie potyczki.

Jednak rozdzielenie czasu na szkołę i dom kończy się wraz z ostatnią piątkową lekcją. Braci czeka weekend – dwa i pół dnia razem. W dodatku Lucy wyjeżdżała dzisiejszego wieczora na szkolenie i nie będzie miał kto braci utemperować, by nie pozabijali siebie nawzajem lub starszy młodszego.

Ryan jako pierwszy kończył lekcje, rozpoczynając weekend jeszcze przed godziną drugą. Do domu jak zawsze mu się nie spieszyło. Wraz z dwójką przyjaciół miał w planach udać się na jakieś niezdrowe jedzenie. Plany popsuła pewna blond włosa piękność, która przykleiła się do mężczyzny.

Namówiony przez swoją dziewczynę udał się z nią do pobliskiej kawiarni. Dał się jej nakłonić na gorącą czekoladę oraz ciasto. Sam kupił sobie kawę oraz tosty, które zdawały się jako jedne nie być deserem, a czymś czym względnie można się najeść.

Usiadł z zamówieniem przy stoliku, podając dziewczynie jej słodkości, a sobie dosładzając kawę.

Dwójka miło spędzała czas, siedząc blisko przy sobie, narzekając na szkołę oraz dyskutując na temat wspólnie słuchanych zespołów. W międzyczasie wypielęgnowana dłoń Lisy wylądowała na kolanie mężczyzny. On złapał ją i przeniósł na jej udo.

Para spędziła ze sobą niemal dwie godziny, po których dziewczyna musiała wracać do domu. Ryan jak prawdziwy gentelman odprowadził ją pod same drzwi, dopiero udając się do siebie.

Wszedł do domu niemal od razu mogąc usłyszeć mamę.

– Później się nie dało? – Skarciła go na początku. – Jadłeś już coś?

– Tak.

Co nie zmieniało faktu, że nadal pozostawał głodny. Dlatego pierwszy kierunek jaki obrał był w stronę kuchni.

– Przyrosłeś do tego stołu czy jak? – Odezwał się Ryan zaczepnie w stronę brata, który zasiadał przy stole między kuchnią a salonem.

Młodszy jednak nie dał się sprowokować. Na twarzy mężczyzny pojawił się grymas, ponieważ po części miał dosyć tej cichej wojny. Podobnie zresztą jak Alan, lecz żaden z nich jako pierwszy nie mógł się zmusić do przekroczenia tego muru.

Po zjedzeniu sytego posiłku Ryan udał się na górę, by przez chwilę się zrelaksować męcząc swoje mięśnie ćwiczeniami.

Alan w tym czasie zdążył odrobić wszystkie zadane lekcje by nie musieć się tym zajmować w weekend. Od teraz miał dwa dni tylko i wyłącznie dla siebie. Po odłożeniu wszystkich książek i zeszytów na swoje miejsce zszedł na dół. Po drodze chwycił leżącą na podłodze słomkę.

Ten cichy dźwięk podnoszącej z podłogi plastikowej rurki zdołał zbudzić śpiącego Pitagorasa, sprawiając, że zwierzę magicznie znalazło się przed Alanem.

Gdy kot zmęczył się, udał się na kolana swojego pana, który również zmęczony zabawą usiadł na kanapie. Alan z padem w ręku i kotem na kolanach skupiał swój wzrok na grze na ekranie telewizora.

Bad RomanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz