Rozdział 37

123 11 0
                                        

Alan patrzał na Aurorę nie ukrywając grymasu na twarzy. Ona przez długi czas zdawała się tym nie przejmować.

– Możesz przestać tak na mnie patrzeć? – Odezwała się jednak w końcu.

– Mówiłem ci, żebyś nie wciągała mnie więcej w takie spotkania.

– Nie przesadzaj. Tak naprawdę prawie nie wychodzisz do ludzi. Praca się nie liczy. – Zaznaczyła od razu. – Trzeba czasami wyjść i trochę poprzebywać wśród rówieśników. Nie tylko na wykładach. Dzikus się zrobisz.

– Może mi to nie przeszkadza. – Odparł.

– Daj spokój. Każdy potrzebuje trochę się zabawić czy porozmawiać. Poza tym ty lubisz praktycznie każdego, więc nie rozumiem dlaczego z Ryanem masz taki problem. Naprawdę nie możesz się wysilić i trochę postarać?

– Dobra, dobra. Jasne. – Uniósł ręce w geście kapitulacji. – Postaram się.

– Super. I nie wymyślaj już więcej, tylko się zbieraj.

– Ja jestem gotowy. Nie widać?

– Ja prawie też, więc możemy wychodzić.

Kobieta krążyła jeszcze po mieszkaniu szukając ostatnich rzeczy do zabrania i dokańczając makijaż w biegu.

– To prawie czy możemy wychodzić? – Uniósł brwi.

– Ależ ty dzisiaj czepialski. Weź się trochę opanuj, bo pomyślą, że mój chłopak jest totalnym gburem.

– O nie. – Wykrzyknął przesadnie teatralnym tonem. – To będziesz musiała sobie chyba zmienić chłopaka.

– Nie prawda. – Przywarła do jego ramienia. – Po prostu pokaż jaki milusi jesteś naprawdę. – Poczochrała jego włosy.

Blondyn westchnął ciężko, po chwili przeczesując włosy dłonią. Zdawał sobie sprawę, że takie narzekanie nie jest w jego stylu. Jednak co miał poradzić, skoro nie bardzo uśmiechała mu się kolejna wizja towarzyskiego spotkania z Kath i jej wspaniałym chłopakiem.

Punkt piąta udało im się wyjść z mieszkania i ruszyć w stronę przystanku autobusowego. Po chwili przemieszczali się już w stronę mieszkania przyjaciółki Aurory.

– Ara, ale nie siedźmy zbyt długo. – Poprosił dziewczynę.

– Nie przesadzaj. Pracę kończysz o czwartej i później leziesz niewyspany na studia, a z ludźmi nie chce ci się trochę dłużej posiedzieć.

– Dlaczego ignorujesz wszystko to co do ciebie mówię?

– Coś mówiłeś? – Spytała, po czym zaśmiała się.

– Czasami jesteś okropna. Ja nie wiem jak z tobą wytrzymuje.

– Przyganiał kocioł garnkowi. – Prychnęła.

Po kilkunastu minutach znaleźli się już u celu. Tym razem drzwi otworzył im nie kto inny jak Ryan. Miłym uśmiechem powitał gości.

– Cześć, wchodźcie. – Zaprosił ich do środka. – Reszta mówiła, że będzie miała mały poślizg.

– Jaka reszta? – Alan od razu spojrzał w stronę Aurory.

– To nie mówiłam ci, że nie będziemy sami? – Uśmiechnęła się niewinnie.

– Śpisz na kanapie. – Powiedział bezgłośnie w stronę dziewczyny.

Ona jedynie cmoknęła w jego stronę i udała się w stronę swojej przyjaciółki.

– Widzisz, nie będziesz musiał się ze mną męczyć na osobności.

– Jestem wniebowzięty. – Wywrócił oczami. – Dużo osób będzie? – Spytał, starając się by jego głos brzmiał jak najbardziej neutralnie.

Bad RomanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz