Ryan z smutnym grymasem na twarzy patrzał jak młodszy pochyla się nad ubikacją i po raz kolejny zwraca zawartość żołądka. Dookoła unosił się nieprzyjemny kwaśny zapach.
– Nie tylko nadmiaru cukru i alkoholu w ten sposób się pozbywasz. Negatywne emocje również? – Odezwał się starszy, pamiętając jak w zeszłym roku wymiotował po ich wspólnym piciu.
Alan nie miał siły mu odpowiedzieć, czując w ustach ślinę napływającą do jego ust.
– Cieszę się, że ja nie rzygam. Współczuję ci, ale cieszę się, że moje ciało nie umie mi na to pozwolić.
Brunet czekał przy młodszym z kubkiem wody. Gdy ten poczuł, że na razie fala wymiotów ustępuję, przejął ją od niego i wypłukał usta.
– Lepiej ci?
– Nie. – Odparł słabo.
– Będziesz jeszcze wymiotował.
– Nie wiem. – Bo w rzeczywistości obawiał się, że to może nie być jeszcze koniec.
Starszy z smutkiem spojrzał na młodszego, który prezentował się fatalnie. Usiadł obok niego na zimnych kafelkach.
– Chodź. – Powiedział, przyciągając go tyłem do siebie.
Rękę położył na jego czole, odchylając jego głowę do tyłu i opierając na swoim ramieniu. Po chwili miejsce dłoni zastąpił chłodny ręcznik.
Ryan czuł jego ciężki oddech oraz słyszał jak ciężko i ostrożnie przełyka ślinę.
– Śmierdzisz. – Odezwał się słabo młodszy nie otwierając oczu.
– Sorki. Nie mieli fajek o zapachu kwiatów i tęczy. – Odparł. – Już lepiej?
– Troszeczkę.
– Dobrze, że nie zaproponowałem, że przyniosę ci coś do jedzenia, bo raczej pogorszyłoby to tylko sytuację.
Bo faktem jest, że żaden z nich nie zjadł nawet obiadu. To, że młodszy miał czym wymiotować było zadziwiające.
– Chodź. – Powiedział podnosząc się i pomagając wstać młodszemu, który był wyraźnie słaby. – Jest ci właściwie zimno czy ciepło? – Spytał nie wiedząc czy zająć się zimnymi okładami dla niego czy lepiej skupić na dogrzewaniu go.
– Nie jestem pewien. – Odparł ściągając okład z czoła.
Opierając się na starszym dał się zaprowadzić z powrotem do pokoju na prawo. Ponownie znaleźli się w pomieszczeniu oświetlanym jedynie nocną lampką.
Alan bez słowa położył się na łóżku. Poczuł jak zostaje przykryty kołdrą. Nie miał siły na nic. I pomimo zmęczenia, czuł, że tak szybko nie zaśnie.
Leżał czekając na to, co zrobi starszy. Po części liczył, że może położy się za nim i poczuje jak jego ramiona go otulają, a on tym sposobem znajduje się w bezpiecznym miejscu.
Jednak poza tym, że Ryan rzeczywiście położył się na drugiej połowie łóżka nic się nie wydarzyło.
Noc dla obojga nie była łaskawa. Ryan co chwila kręcił się w łóżku, budząc co chwila. I chociaż Alan usnął jako pierwszy, to sen nie był dla niego zbytnio łaskawy. Obudził się co prawda bardziej wypoczęty, lecz nadal nieco słaby.
W zasięgu wzroku nie było żadnego zegara. Za oknem nadal było ciemno, jednak wpadało przez nie wystarczająco dużo światła, by móc dostrzec grymas na twarzy starszego.
CZYTASZ
Bad Romance
RomanceSzkoła średnia, czas wielkich pierwszych miłości. Skomplikowana sytuacja rodzinna, a jeszcze bardziej skomplikowana relacja w szkole. Co naprawdę może łączyć szkolną ofiarę i jego dręczyciela? Ilość rozdziałów: 50 Nowe rozdziały w poniedziałki, środ...