Kolejne dni mijały Alanowi bardzo spokojnie. Po ubogim w sen weekendzie nadszedł nowy tydzień. W końcu mógł nadrobić niedobory snu.
Poranki lub popołudnia miał wolne, jeśli nie miał zmiany w kawiarni. Pozostały wolny czas spędzał na nauce. Przy zaocznym trybie nauki dostawał dużą dawkę nowego materiału, w krótkim czasie. By dobrze ją przyswoić potrzebował to sobie jeszcze rozłożyć w czasie w ciągu całego tygodnia, podczas, którego powtarzał materiał.
W środę z samego rana chwilę nacieszył się wolnym domem. Po obudzeniu się postanowił wybrać się krótką przebieżkę. Po powrocie puścił sobie głośniej muzykę na telewizorze i powoli przygotowywał się do długiego dnia.
Wziął prysznic, zjadł śniadanie, przejrzał notatki z wykładów. Nim się obejrzał musiał wychodzić do pracy.
Zostawił dom w niemal nienagannym stanie i miał nadzieję, że gdy do niego wróci nie zastanie go w dużo gorszym.
W kawiarni zjawił się o tej samej porze co zawsze. OD razu przeszedł na zaplecze witając się po drodze z współpracownikami.
– Jak ruch? – Spytał, gdy się przebierał.
– Nie najgorzej. Nie nudzisz się, ale też z wszystkim idzie się wyrobić. – Odparła Aurora. – Zajść po coś do sklepu?
– Możesz, żeby jutro nie trzeba było. Pieczywa starczy jeszcze na kolację, ale z śniadaniem może być krucho. Nie wiem czego tobie brakuje, ale jakbyś wzięła mi kawę zbożową i napój owsiany byłbym wdzięczny.
– Nie ma sprawy. – Uśmiechnęła się, zbierając do wyjścia. – Miłej pracy. – Pożegnała się i opuściła zaplecze.
Alan poprawił pracowniczy uniform. Zdecydowanie odpowiadał mu ten kawiarniany strój niż ten z klubu. Koszulka polo w odcieniach brązu, ciemne spodnie i fartuch. Czuł się w tym pewniej.
Rozpoczął dzień w pracy, zbierając zamówienia od gości zajmujących stolik oraz klientów biorących coś słodkiego na wynos. Czas mijał mu nawet przyjemnie.
Uśmiechnął się, gdy zobaczył wysokiego mężczyznę ubranego w granatowy garnitur z nieco przygaszoną miną wchodzącego do kawiarni.
Blondyn zabrał swój notes i podszedł do zajętego przez niego stolika.
– Cześć Viva. Ciężki dzień w pracy? – Przywitał się.
– Nienawidzę swojej pracy. – Odparł zmęczonym tonem.
Potarł swoją twarz dłonią, po czym przejechał po krótkich czarnych włosach.
– Nie myślałeś o zmianie? Podać to co zawsze?
–Po takim czasie ciężko zmusić się do zmiany. – Pokręcił głową. – Tutaj mimo wszystko mam stałe godziny pracy, wolne wieczory i weekendy i nie najgorsze zarobki.
– Ale jesteś nieszczęśliwy.
– W weekend zobaczysz mnie uśmiechniętego.
– Wiem.
– Tak, to co zawsze, ale daj podwójną bitą śmietanę. – Odpowiedział w końcu na wcześniej zadane pytanie.
Alan skinął głową i wrócił za ladę. Zaczął przygotowywać zamówienie dla mężczyzny. Po chwili zaniósł mu lodowy deser z bakaliami i podwójną ilością bitej śmietany.
– Smacznego. W razie czego wołaj.
– Dzięki ci słońce.
Alan zostawił go samego, wracając do pracy. Aurora miała rację. Ruch był, lecz niewielki. Każdy miał czas na obsłużenie przychodzących gości, posprzątanie po wcześniejszych i dokładanie schodzącego towaru.
CZYTASZ
Bad Romance
RomanceSzkoła średnia, czas wielkich pierwszych miłości. Skomplikowana sytuacja rodzinna, a jeszcze bardziej skomplikowana relacja w szkole. Co naprawdę może łączyć szkolną ofiarę i jego dręczyciela? Ilość rozdziałów: 50 Nowe rozdziały w poniedziałki, środ...