Rozdział 23

86 16 2
                                        

Oboje dorosłych wstało zaniepokojonych z kanapy słysząc ten ton. Nie ma go u siebie?

– Nie. Dlaczego...

– Nie ma go w pokoju. Łazienka też jest pusta. Nie ma go na górze.

– Nie słyszeliśmy by schodził na dół. – Kobieta pokręciła głową, co nie wykluczało tego, że zszedł na dół niezauważony.

– Kurwa. – Ryan zaklął pod nosem.

– Gdzie mógł pójść? – Ojciec Alana wpatrywał się w niego i w Lucy z nadzieją na konkretne odpowiedzi.

Kobieta jednak nie miała pojęcia, gdzie mógł uciec młodszy z chłopców. Ostatnio bardzo się zmienił i nie potrafiła w tej chwili odpowiedzieć na to pytanie.

Ryan również miał pustkę w głowie. Do głowy przychodziły mu tylko dwa miejsca, jednak nie wiedział gdzie dokładnie się znajdowały.

– Paul? – Lucy odezwała się jako pierwsza.

– Mam nadzieję. – Odparł Ryan. – Wiesz, gdzie dokładnie mieszka?

Kobieta zaraz podała mu adres.

– Pojadę sprawdzić czy go tam nie ma. – Powiedział biorąc kluczyki do auta mamy. – Wy poczekajcie tu na niego. Może sam wróci. – Rzucił kierując się w stronę drzwi. Jednak przed wyjściem cofnął się jeszcze do salonu, w którym siedzieli rodzice obojga. – O czymś jeszcze właściwie powinniśmy wiedzieć? Bo jak wrócimy a wy wyjedziecie z jeszcze jakimiś rewelacjami, to nie wiem czy jest sens w ogóle wracać. Coś jeszcze przed nami ukrywacie? – Spytał twardo w stronę swojej rodzicielki. – Chociaż ja naprawdę jestem twoim synem czy za tym też kryje się jakaś zawiła historia?

– Ryan! – Odezwała się nico zbolałym głosem matka.

– Nic więcej przed wami nie ukrywamy. – Odezwał się William spokojnym tonem. – Proszę, znajdź go.

Ryan wyszedł, wsiadł do auta i ruszył w drogę pod dom przyjaciela Alana. Po drodze próbował się jeszcze skontaktować z młodszym, lecz jego komórka nie odpowiadała.

Jadąc starał się uważać na drogę, rozglądając się przy okazji za blondynem. Nie miał pojęcia ile temu opuścił dom.

W końcu dotarł na miejsce. Było już późno i zdawał sobie sprawę, że pukanie do obcego do mu o tej godzinie może nie stawia go w zbyt dobrym świetle, jednak musiał odnaleźć Alana.

Zapukał do drzwi, za którymi zaraz rozległo się psie szczekanie. Brunet zrobił dwa kroki do tyłu. Otworzyła mu kobieta odziana w piżamę i jasnoniebieski szlafrok.

– Dzień dobry, przepraszam za tak późne odwiedziny. Jestem kolegą Paula, mogę na chwilę z nim porozmawiać? – Silił się na miły ton i najbardziej niewinny uśmiech na jaki było go stać.

Jego mama wyraźnie nie była zadowolona z późnych odwiedzin, lecz ostatecznie zawołała swojego syna. Chłopak ubrany w domowe dresy, również był wyraźnie zdziwiony moją obecnością.

– Błagam, powiedz, że Alan jest u ciebie.

– Nie ma go. – Pokręcił głową, a na jego twarzy widać było rosnący niepokój. – Dlaczego pytasz?

– Ale nie ma, bo go kryjesz, czy naprawdę nie ma?

– Nie ma go u mnie. Coś się stało? – Spytał wyraźnie zaniepokojony.

– Jego mama do mnie dzwoniła, nie ma go w domu. Pokłócili się, a gdy po jakimś czasie poszła do jego pokoju, go tam nie było. – Szybko streścił historię pomijając mniej ważne szczegóły. – Uciekł. Jego telefon jest wyłączony. Liczyliśmy, że może jest u ciebie.

Bad RomanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz