Rozdział 44

41 7 0
                                    

W Wigilię Alan i Lucy od rana szykowali jedzenie w kuchni. Ryan spał dopóki pęcherz go nie obudził. Później nie chciał robić dodatkowego tłoku, jednocześnie nie chcąc być kompletnym pasożytem, wysprzątał mieszkanie i ponakrywał do stołu.

Późnym popołudniem wszyscy razem zasiedli do wspólnego posiłku. Tematy do rozmów się nie kończyły. Dla każdego z nich to był naprawdę wspaniały początek świąt.

Później nastąpiła krótka przerwa na wymianę drobnymi upominkami i obdzwonienie rodziny i przyjaciół by złożyć życzenia.

Przez cały dzień Ryan i Alan raczyli się drobnym, lecz niewidocznym dla nikogo dotykiem jak za starych młodzieńczych lat. Drobny dotyk dłoni czy nóg pod stołem, objęcie przy przechodzeniu obok siebie to tylko część z tego.

Wieczorem każdy odpoczywał i szykował się do spania osobno. Lucy życzyła chłopcom dobrej nocy, po czym zamknęła się w sypialni.

Ryan i Alan przy zgaszonym świetle leżeli na kanapie mając wzrok utkwiony w telefonach, lecz nogi splecione ze sobą częściowo pod kołdrą.

Następnie położyli się, patrząc na siebie z delikatnymi uśmiechami. Nie chcieli ryzykować, zaczynając jakiekolwiek pieszczoty.

– Cieszę się, że ze mną przyjechałeś. – Odezwał się młodszy.

– Ja również.

Dłoń Alana powędrowała w stronę włosów starszego, odgarniając je z jego twarzy.

– Nie pytałem wcześniej, ale nie wybierasz się do fryzjera? – Zaczął temat.

– Na razie nie. Jeszcze troszeczkę i będę mógł je związać w jakiś sensowny kucyk czy koczek.

– Serio? – Młodszy nie był zbytnio przekonanym do tego pomysłu.

– Spójrz.

Ryan podniósł się i dłońmi zgarną włosy, na koniec przytrzymując je jedną z nich, chcąc mniej więcej zwizualizować co miał na myśli.

– I resztę nieco skrócić. Ale to zostaje. – Wyjaśnił. – I jak?

Alan patrzał na starszego, wyobrażając sobie dodatkowo to o czym mówił. I nie sądził, że ten widok będzie mu się tak podobał.

Chociaż młodszy nie mógł zaprzeczyć, że Ryan podobał mu się w każdym wariancie – krótkich, długich włosach, częściowo przystrzyżony, z dłuższymi włosami związanymi w koński ogon, ubrany, rozebrany. Nie miało to znaczenia.

– Po minie wnioskuję, że mam twoją aprobatę.

– Może. – Mruknął uciekając wzrokiem.

– To dobrze. Mam ze sobą maszynkę to na dniach się tym zajmiemy.

– Naprawdę?! – Spojrzał na niego z niedowierzaniem.

– Tak. A teraz idźmy spać. – Cmoknął go w usta, po czym położył się z powrotem na boku.

Dla każdego to był naprawdę udany dzień.


Pierwszy dzień świąt miał być dniem, który para miała spędzić częściowo osobno. Alan miał w zamiarze odwiedzić dzisiaj tatę i jego partnera.

– Pójdź ze mną. – Blondyn prosił starszego.

– Nie chce mi się. – Wykręcał się.

– Nie będziemy długo tam siedzieć.

– Nie chce, żebyś szybciej stamtąd wychodził ze względu na mnie. Posiedź sobie na spokojnie z tatą. Ja spędzę dzień z mamą.

Alan westchnął ciężko, lecz ostatecznie zgodził się na pójście w odwiedziny samemu.

Bad RomanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz