Pixies
••• Where Is My Mind? •••mając stopy w górze, a głowę na ziemi
spróbuj tej sztuczki i się zakręć, tak!
twoja głowa się zapadnie
jeżeli nic w niej nie ma
i będziesz się pytać
gdzie mój umysł?•••••
TW: atak paniki
— Whoa! — Głos Jaya przedarł się przez komunikator. — Zielony, uważaj, gdzie strzelasz!
Lloyd zatrzymał się na belce stropowej, na której usiadł. Skrzywił się na widok palących się pozostałości kafelkowej podłogi, obok której stał ninja Błyskawic.
— Przepraszam. — Lloyd przeprosił. — Mój błąd.
— To już trzeci raz dzisiaj. Całkowicie nie zwracasz uwagi. — Zauważyła Nya. Przykucnęła na belce naprzeciwko niego i nawet stamtąd Lloyd widział, jak zwężają się jej burzliwe oczy. — Wszystko w porządku, zakochany chłopcze?
— Przestań mnie tak nazywać. — Lloyd jęknął. Spojrzał ponad krawędzią belki na tłum poniżej. — Ja tylko... myślę.
— Czy myślisz, że będzie okej jeśli zabijemy szaleńców z naładowaną bronią? — Zapytał Cole. — Próbujemy powstrzymać napad na bank.
— Tak. — Lloyd powiedział, wstrzymując oddech. — Przepraszam. — Dodał jeszcze raz, bo naprawdę wypadło mu to z głowy.
Zeskoczył z belki i bezgłośnie wylądował za ziemi. Trzej mężczyźni szli z uniesionymi pistoletami i szukali ninja, w którego mogliby wbić swoje kule. Prawie bezgłośny łomot powiedział mu, że Nya poszła w jego ślady.
Obezwładnienie ich nie zajęło im dużo czasu – niezła sztuczka Kaia, który rozgrzał broń mężczyzn, więc rzucili je na podłogę w parujących rękawiczkach i zszokowani krzykami. Potem wystarczyło po prostu zakraść się od tyłu i uszczypnąć ich w miejsca na szyi, żeby stracili przytomność. Jay zajął się jednym, Cole drugim, a Lloyd...
Lloyd został rozproszony, gdy kątem oka dostrzegł dziewczynę o tym samym kolorze włosów co y/n.
Jego serce zatrzymało się, gdy zaczął widzieć tunelowo. Nie? Nie. Co ona tam robiła? To było zbyt niebezpieczne, mogła się w coś wplątać i zostać zraniona. Już miał się pośpieszyć, żeby upewnić się, że to nie była naprawdę y/n, kiedy został uderzony w brzuch przez człowieka, którego miał znokautować.
Lloyd odskoczył do tyłu ze stęknięciem i potknął się. Otworzył oczy w samą porę, by zobaczyć pięść lecącą w stronę jego twarzy i odskoczył w bok z krzykiem.
— Whoa, tam! — Powiedział. — Nie w twarz, kolego. Ciężko pracuję, żeby tak dobrze wyglądać.
Ten żart tylko sprawił, że mężczyzna ponownie wyrzucił pięść. Lloyd przeskoczył na drugą stronę z uniesionymi dłońmi.
CZYTASZ
𝐭𝐡𝐞 𝐛𝐮𝐭𝐭𝐞𝐫𝐟𝐥𝐲 𝐞𝐟𝐟𝐞𝐜𝐭 | 𝐥. 𝐠𝐚𝐫𝐦𝐚𝐝𝐨𝐧
FanfictionUkłony dla autorki: [przepisywane po raz 1938473] *Ukłony dla mnie w przyszłości [coś się odwaliło i muszę na nowo tłumaczyć 20 rozdziałów]* Gdyby to zależało od y/n l/n, czytałaby całe lato. Zagubiona w historycznych książkach, powieściach przygodo...