trzydzieści cztery

138 14 178
                                    

Department of Eagles
••• Family Romance •••

pomimo pogodymożemy się dobrze bawićmożemy wyjść na kolacjęmożesz podjąć decyzjęale nie musisz zamykać oczutak jak to robiłaś

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

pomimo pogody
możemy się dobrze bawić
możemy wyjść na kolację
możesz podjąć decyzję
ale nie musisz zamykać oczu
tak jak to robiłaś

•••••

TW: wymioty, podejrzana treść (ktoś opowiada żart o seksie)

Obudziłam się w deszczu i pustym łóżku.

Na początku moja zamglona i pulsująca głowa pomyślała, że tylko śniłam o uratowaniu Lloyda, a rozpacz uderzyła we mnie tak mocno, że zabolało bardziej niż migrena dudniąca za moimi oczami – prawie mnie rozdarła na dwa kawałki. Wtedy przesunęłam ręką po prześcieradle obok mnie i poczułam ciepło jego ciała, co sprawiło, że się rozluźniłam.

Nie, wszystko było w porządku. Teraz wszystko było w porządku. Lloyd wrócił i był bezpieczny.

Podniosłam się na nogi, gdy nawiedziła mnie niepokojąca myśl, która wyostrzyła mój zamglony umysł. Lloyd również był niesamowicie chory. Gdzie on był?

Moje nogi chwiały się pode mną, gdy wyplątywałam się z kołdry i chwiejnie wychodziłam z łóżka. Wszystko bolało. Moje ciało było na mnie złe, że w ciągu ostatnich kilku dni zgotowałam mu piekło, nie wspominając już o korzystaniu z moich mocy, i teraz domagało się odpoczynku i regeneracji. Szkoda. Musiałam znaleźć chorego chłopaka.

Był środek nocy, a gdy szłam korytarzem, w Perlę panowała ciemność i cisza. Oparłam rękę o ścianę i starałam się poruszać najciszej, jak mogłam – ninja byli równie wyczerpani i obolali jak ja, a może nawet bardziej, i nie chciałam ich przypadkowo obudzić.

Dźwięk wymiotów sprawił, że zatrzymałam się przed łazienką. Delikatnie uderzyłam wierzchem dłoni w drzwi. Zawiasy zaskrzypiały, gdy drzwi się otworzyły, wpuszczając na korytarz smugę żółtego światła.

— Lloyd? — Zawołałam cicho. Skrzywiłam się, gdy znów zwymiotował. — Czy mogę wejść?

Jego ciche jęknięcie uh-huh skłoniło mnie do otwarcia drzwi i wejścia. Siedział przy sedesie, obdarty i mokry od potu. Jego wilgotna koszulka leżała na podłodze po drugiej stronie łazienki.

— Witamy na imprezie. — Wychrypiał Lloyd. Spuścił wodę w toalecie i oparł się drżącą ręką wzdłuż ściany, by wstać. Zwiesił głowę i zatrzymał się, by zebrać myśli.

Położyłam dłoń na rozgrzanej skórze jego dolnej części pleców i z niepokojem spojrzałam na jego wykrzywioną twarz. Jego usta rozchyliły się, gdy głośno wypuścił powietrze.

— Czujesz się już trochę lepiej? — Zapytałam. Skinął głową, ale tylko nieznacznie. Mój niepokój wzrósł. — Powinieneś był mnie obudzić.

𝐭𝐡𝐞 𝐛𝐮𝐭𝐭𝐞𝐫𝐟𝐥𝐲 𝐞𝐟𝐟𝐞𝐜𝐭 | 𝐥. 𝐠𝐚𝐫𝐦𝐚𝐝𝐨𝐧Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz