All We Are
••• Feel Safe •••nawet tego nie lubię,
nie wiem, która strona jest gorsza,
tylko dlatego, że jesteś jego właścicielem,
to nie sprawia, że czujesz się bezpiecznie, czujesz się bezpiecznie•••••
sztorm
TW: atak paniki, uczucie lęku, nudności
Obudziłam się pierwszego ranka nowego roku z zabójczą migreną i snem, który wymknął mi się z palców zbyt szybko, żebym mogła go zapamiętać.
Ukrywając się przed zbyt jasnym porannym słońcem, które wpadało przez iluminator, schowałam głowę pod koc i jęknęłam. Migrena pulsowała za moimi oczami z wściekłym ukłuciem, dudniąc w czaszce niczym procesja żołnierska. Poduszka, którą przycisnęłam do twarzy, nic nie dała.
Zamknęłam oczy i odtworzyłam wydarzenia poprzedniej nocy; moja wpadka z miłością, moce Lloyda, które mnie nie skrzywdziły, i nasza więź, która kierowała moją. To przelotne poczucie bycia potężnym było niesamowite, nasze połączone zdolności to fikcja, ale ból związany z używaniem tego sprawił, że niechętnie zrobiłabym to ponownie.
Moja dłoń wsunęła się pod koc i pomacała szyję. Wisiorek ze smokiem był wciąż ciepły w dotyku.
W końcu, po kolejnych dwudziestu minutach cierpienia i duszenia się ciepłem własnego ciała, wystawiłam głowę z powrotem. Drobinki kurzu tańczyły w promieniach światła nad głową. Patrzyłam na to oczarowana przez kilka minut, zanim burczenie w brzuchu zmusiło mnie do wstania na nogi, aby poszukać ubrań.
Kiedy powłóczyłam się do kuchni, zastałam Lloyda samego, stojącego przy kuchence i gotującego coś, co pociągnęło mnie do przodu za brzuch – ale tym razem to nie było nasze szarpanie. Poczułam unoszący się zapach gotowanego śniadania z radosnym szumem. Scena była zaskakująco domowa. Mogłabym się do tego przyzwyczaić.
— Dzień dobry, śpiochu. — Lloyd przywitał się, zerkając w moją stronę. Jego uśmiech się poszerzył, kiedy owinęłam ramiona wokół jego talii i wsunęłam głowę między jego łopatki. — Jak się czujesz?
Moja głowa przypomniała mi o moim stanie z dość silnym pulsowaniem. Skrzywiłam się.
— Nadal boli. — Domyślił się Lloyd ze współczującym szeptem. — Tak myślałem. Na stole są lekarstwa.
Wycofałam się, żeby chwycić mały stos liści z wyspy kuchennej i pospiesznie je przeżułam. Tak naprawdę nie zatrzymały bólu, ale skróciły czas jego trwania. Doceniłam dodatek paracetamolu i szklankę wody, więc też je wzięłam.
— Dzięki, bohaterze. — Wróciłam do pozycji przytulania Lloyda i poczułam, jak jego ciało mięknie w moim uścisku. Patrzyłam, jak zgarniał z patelni jajka i szpinak na talerze. — Gdzie są wszyscy?
CZYTASZ
𝐭𝐡𝐞 𝐛𝐮𝐭𝐭𝐞𝐫𝐟𝐥𝐲 𝐞𝐟𝐟𝐞𝐜𝐭 | 𝐥. 𝐠𝐚𝐫𝐦𝐚𝐝𝐨𝐧
FanficUkłony dla autorki: [przepisywane po raz 1938473] *Ukłony dla mnie w przyszłości [coś się odwaliło i muszę na nowo tłumaczyć 20 rozdziałów]* Gdyby to zależało od y/n l/n, czytałaby całe lato. Zagubiona w historycznych książkach, powieściach przygodo...