Ukłony dla autorki: [przepisywane po raz 1938473]
*Ukłony dla mnie w przyszłości [coś się odwaliło i muszę na nowo tłumaczyć 20 rozdziałów]*
Gdyby to zależało od y/n l/n, czytałaby całe lato. Zagubiona w historycznych książkach, powieściach przygodo...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
duże poruszenie w wagonie towarowym wielkie wstrząsy dla ziemi, która upada to wiatr sprawia, że palma przestaje wiać duży, duży kamień spadł i zniszczył moją koronę
— Dobrze. — Ręka obok twarzy Lloyda cofnęła się odrobinę, gdy moja pięść wylądowała na jego dłoni. — Jeszcze raz. Nie wykręcaj tak bardzo bioder, bo stracisz moc.
Skinęłam głową i ponownie uderzyłam go pięścią w dłoń. Kiedy jego ręka nagle opadła na mój brzuch, wykręciłam przedramię i pchnęłam go mocnym ciosem.
— Lepiej. — Lloyd wziął moją pięść i położył ją sobie na ramieniu. — Tym razem użyj kolana. Po prostu powoli, poczuj to.
Podniosłam kolano tak, że dotknęło jego dłoni. Spojrzałam na niego, jakby miał mi odpowiedzieć, więc skinął głową.
— Szybciej. Pięć razy.
Pięć razy wbiłam kolano w jego dłoń. Moja utrzymująca równowagę noga zaczęła się chwiać ze zmęczenia. Pot przykleił mi włosy do twarzy, a obawa o to, jak brzydko będę wyglądać, cała napuszona i wyczerpana, zniknęła godzinę temu, kiedy szybko poczułam się zbyt zmęczona, by myśleć o takich rzeczach. Lloyd był nieustępliwy.
Poinstruował mnie, jak poprawić moją postawę, zarządził wykonanie pięciu kolejnych uderzeń kolanem w brzuch, a potem kolejnych dziesięciu na drugą nogę. Kiedy skończyliśmy występ, trzęsłam się i byłam cała spocona.
Lloyd okazał łaskę i z zadowoleniem przeczesał moje włosy ręką. — Dobrze zrobione. Idź się napić.
Rozluźniłam postawę z westchnieniem ulgi. — Dziękuję.
Podążył za mną na krawędź dojo, gdzie opadłam na ziemię i zaczęłam brać duże łyki zimnej wody z butelki. Mogłam wyczuć bicie swojego serca nawet w stopach. Lloyd oparł się obok mnie o drewnianą belkę, obserwując mnie z rozbawieniem, a jego włosy powiewały na delikatnym wietrze, który wpadał przez otwarte drzwi. Pokusa ogrodu leżała dalej.
— Ile jeszcze zrobimy? — Zapytałam. Lloyd wciąż był na rekonwalescencji, ale ja nie. Biegł już obok mnie przez las, podczas którego nie raz potykałam się o korzenie. Początek mojego treningu walki był wręcz szybki i intensywny.
Lloyd wzruszył ramionami. — Jak długo myślisz, że wytrzymasz. — Widząc wyraz walki na mojej twarzy, zmienił taktykę. — Dam ci całusa za każdy pełny zestaw kata.
Spojrzałam na niego bez śladu rozbawienia.
— Czy tak szkolisz wszystkich swoich uczniów, Mistrzu Lloyd? — Zapytałam sucho.