czterdzieści dwa

265 15 24
                                        

Pixies
••• Here Comes Your Man •••

duże poruszenie w wagonie towarowymwielkie wstrząsy dla ziemi, która upadato wiatr sprawia, że palma przestaje wiaćduży, duży kamień spadł i zniszczył moją koronę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

duże poruszenie w wagonie towarowym
wielkie wstrząsy dla ziemi, która upada
to wiatr sprawia, że palma przestaje wiać
duży, duży kamień spadł i zniszczył moją koronę

•••••

TW: krew, igły (opisowa scena zszywania skóry), omdlenia




— Dobrze. — Ręka obok twarzy Lloyda cofnęła się odrobinę, gdy moja pięść wylądowała na jego dłoni. — Jeszcze raz. Nie wykręcaj tak bardzo bioder, bo stracisz moc.

Skinęłam głową i ponownie uderzyłam go pięścią w dłoń. Kiedy jego ręka nagle opadła na mój brzuch, wykręciłam przedramię i pchnęłam go mocnym ciosem.

— Lepiej. — Lloyd wziął moją pięść i położył ją sobie na ramieniu. — Tym razem użyj kolana. Po prostu powoli, poczuj to.

Podniosłam kolano tak, że dotknęło jego dłoni. Spojrzałam na niego, jakby miał mi odpowiedzieć, więc skinął głową.

— Szybciej. Pięć razy.

Pięć razy wbiłam kolano w jego dłoń. Moja utrzymująca równowagę noga zaczęła się chwiać ze zmęczenia. Pot przykleił mi włosy do twarzy, a obawa o to, jak brzydko będę wyglądać, cała napuszona i wyczerpana, zniknęła godzinę temu, kiedy szybko poczułam się zbyt zmęczona, by myśleć o takich rzeczach. Lloyd był nieustępliwy.

Poinstruował mnie, jak poprawić moją postawę, zarządził wykonanie pięciu kolejnych uderzeń kolanem w brzuch, a potem kolejnych dziesięciu na drugą nogę. Kiedy skończyliśmy występ, trzęsłam się i byłam cała spocona.

Lloyd okazał łaskę i z zadowoleniem przeczesał moje włosy ręką. — Dobrze zrobione. Idź się napić.

Rozluźniłam postawę z westchnieniem ulgi. — Dziękuję.

Podążył za mną na krawędź dojo, gdzie opadłam na ziemię i zaczęłam brać duże łyki zimnej wody z butelki. Mogłam wyczuć bicie swojego serca nawet w stopach. Lloyd oparł się obok mnie o drewnianą belkę, obserwując mnie z rozbawieniem, a jego włosy powiewały na delikatnym wietrze, który wpadał przez otwarte drzwi. Pokusa ogrodu leżała dalej.

— Ile jeszcze zrobimy? — Zapytałam. Lloyd wciąż był na rekonwalescencji, ale ja nie. Biegł już obok mnie przez las, podczas którego nie raz potykałam się o korzenie. Początek mojego treningu walki był wręcz szybki i intensywny.

Lloyd wzruszył ramionami. — Jak długo myślisz, że wytrzymasz. — Widząc wyraz walki na mojej twarzy, zmienił taktykę. — Dam ci całusa za każdy pełny zestaw kata.

Spojrzałam na niego bez śladu rozbawienia.

— Czy tak szkolisz wszystkich swoich uczniów, Mistrzu Lloyd? — Zapytałam sucho.

𝐭𝐡𝐞 𝐛𝐮𝐭𝐭𝐞𝐫𝐟𝐥𝐲 𝐞𝐟𝐟𝐞𝐜𝐭 | 𝐥. 𝐠𝐚𝐫𝐦𝐚𝐝𝐨𝐧Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz