dwanaście

232 15 116
                                    

Sharon Van Etten
••• Jupiter 4 •••

Czekałem, czekałem, czekałem całe życie,na kogoś takiego jak ty, to prawda, że każdy chciałby spotkać,tak prawdziwą miłość

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Czekałem, czekałem, czekałem całe życie,
na kogoś takiego jak ty,
to prawda, że każdy chciałby spotkać,
tak prawdziwą miłość

•••••

TW: przypadkowe obrażenia, krew

Był słoneczny, niedzielny poranek wywieszania prania, kiedy ninja cicho wylądował za mną i wystraszył mój szkielet na orbitę.

— Hej, słońce. — Lloyd powiedział mi do ucha, jakby pojawił się znikąd. Objął mnie ramionami w talii.

Jezus! — Pisnęłam, wzdrygając się tak mocno, że poczułam, jak serce wali mi w piersi jak piłeczka pingpongowa. Odwróciłam się, żeby posłać bez–maskowemu Lloydowi (znanego również jako Zielony ninja, czyli chłopak, z którym się spotykałam) gniewne spojrzenie. — Wiem, że jesteś ninja i w ogóle, ale proszę, nie doprowadzaj mnie do zawału serca.

Nie wyglądał na winnego. Zamiast tego przyciągnął mnie mocniej do siebie. — Mój błąd. — Powiedział z krótkim uśmiechem. Nawet nie brzmiał jakby przepraszał.

Moje ramiona znalazły się na jego szyi. Jego oczy zamknęły się z zachwytu, a przyjemny tryl przebiegł po moim kręgosłupie niczym pociągnięcie pędzla. Nigdy nie myślałam, że będę tak postrzegana.

— Wiesz, mamy sąsiadów. — Powiedziałam, spoglądając na gi, które miał na sobie, co symbolizowało go jako celebrytę w którym zakochiwały się nastolatki – i strażnika prawa zwyczajowego. — A moja mama jest w środku.

— Po prostu leciałem tędy na patrol. — Powiedział Lloyd. Łagodność jego uśmiechu zmieniła się w coś prawdziwego. — Chciałem wpaść i spotkać się z moją ulubioną dziewczyną.

Moje i tak już trzepoczące serce zabiło ze zdwojoną szybkością. Minęła dopiero noc, odkąd zdjęłam jego maskę i pocałowaliśmy się, a ja wciąż czułam to mrowienie na ustach. Chyba utknęłam w szoku. Chyba umierałam w środku. Jego urocze uwagi nie poprawiły mi zdrowia psychicznego.

Jak na kogoś, kto nigdy wcześniej nie chodził na randki i dźwigał za sobą nieustanny ciężar losu, Lloyd był wyluzowany i to bez wysiłku.

To musiała być część przywileju jako głównego bohatera. Myślałam o tym wczoraj wieczorem, po jego odejściu – miły, ładny, czarujący, potężny. Był prawdziwym superbohaterem i prawdziwym bohaterem. Nie miałam pojęcia, jak udało mi się wciągnąć w jego historię.

Spojrzałam na kosz na ubrania u moich stóp, który był wciąż do połowy pełny. — Myślisz, że możesz pomóc swojej ulubionej dziewczynie w praniu?

Wyraz twarzy Lloyda zmienił się w wyraz niechęci. Wyglądało na to, że nawet Zielony ninja nienawidził obowiązków domowych.

— Bardzo bym chciał. — Powiedział nieszczerze. — Ale muszę wracać na swoją trasę.

𝐭𝐡𝐞 𝐛𝐮𝐭𝐭𝐞𝐫𝐟𝐥𝐲 𝐞𝐟𝐟𝐞𝐜𝐭 | 𝐥. 𝐠𝐚𝐫𝐦𝐚𝐝𝐨𝐧Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz