Hozier
••• Would That I •••wraz z rykiem ognia, moje serce staje na nogi
podobnie jak popioły z popiołu, widziałem wzrost ciepła
osiadającego delikatnie i czysto, jak śnieg
zakochałem się w ogniu dawno temu•••••
TW: krew
— Musisz być jedyną osobą w Ninjago City, która zasnęła podczas inwazji Wężonów. — Lloyd powiedział rozbawiony, gdy powoli wracaliśmy z parku do domu. — Naprawdę jesteś zmęczona.
Znalazł mnie po walce, zwiniętą w kłębek, z głową opartą na ramionach, u podstawy drzewa, za którym mnie ukrył. Dwudziestominutowa drzemka nie była nawet tego warta – po prostu obudziłam się bardziej oszołomiona.
— Ci, którzy mówią, że sen jest dla słabych, nie doświadczyli prawdziwego braku snu. — Mruknęłam.
Lloyd zachichotał, chociaż mój wyraz zmartwienia został oszczędzony. Zignorowałam to i przycisnęłam do piersi nową książkę. Przynajmniej Zane odszedł; był miły, ale… boże, przez niego czułam się tak niekomfortowo. Ale to nie było nic nowego. Przy większości ludzi tak miałam.
Mój wzrok powędrował do Lloyda. Przy większości ludzi poza nim.
Zastanawiałam się, czy to, co Misako powiedziała na temat przepowiedni w klasztorze, miało coś wspólnego z szybką zażyłością Lloyda. Nawet z Naomi zajęło mi więcej czasu, zanim poczułam się komfortowo.
Westchnęłam przez nos i postanowiłam szturchnąć niedźwiedzia. — Jak myślisz, co teraz robi Zielony Ninja? — Moja uwaga była skupiona na nim z kącika moich urządzeń peryferyjnych.
Lloyd nie zareagował na zewnątrz. On tylko nonszalancko wzruszył ramionami, uśmiechając się nadal z zadowoleniem. — Nie wiem.
Opuściłam brodę na książkę. Wątpliwości podniosły swą brzydką głowę, bo nigdy nie mogłam naprawdę zaufać sobie w stu procentach. A co jeśli się myliłam? Szanse były niskie, ale nigdy niemożliwe. Martwiła mnie ta część niemożliwa.
Moje palce mocniej zacisnęły się na książce, gdy pojawił się nowy strach; a jeśli miałabym rację, jak Lloyd zareagowałby, gdyby dowiedział się, że o nim wiem? Czy byłby rozczarowany? Zły? Odciążony? Nie wiedziałam, nie potrafiłam tego określić i ta niepewność mnie wkurzała.
Czy mnie zostawi? Czy uzna mnie za ciężar? Jak to mogłoby zmienić sytuację? Było tak wiele niewiadomych. Nigdy nie lubiłam niespodzianek. Nigdy nie lubiłam zmian.
Podczas gdy te okropne myśli kręciły mi się w głowie, Lloyd i ja wróciliśmy do domu, żeby zjeść makaron na wynos, który zebraliśmy po drodze. Ucieszyłam się, że zasugerował, żebyśmy poszli do domu – bardziej niż prawdopodobne było, że zasnę w trakcie jedzenia.
CZYTASZ
𝐭𝐡𝐞 𝐛𝐮𝐭𝐭𝐞𝐫𝐟𝐥𝐲 𝐞𝐟𝐟𝐞𝐜𝐭 | 𝐥. 𝐠𝐚𝐫𝐦𝐚𝐝𝐨𝐧
FanfictionUkłony dla autorki: [przepisywane po raz 1938473] *Ukłony dla mnie w przyszłości [coś się odwaliło i muszę na nowo tłumaczyć 20 rozdziałów]* Gdyby to zależało od y/n l/n, czytałaby całe lato. Zagubiona w historycznych książkach, powieściach przygodo...