Rozdział 4: Mecz.

10 2 0
                                    

   Nauka Fokiona i Jennifer zasad panujących w piłce amerykańskiej była żmudna i ciężka. Ambrosius po tygodniu nauczania ich był wykończony. Fokion często musiał uciekać po szkole od razu do domu a jego pamięć nie była dobra więc Ambrosius przez miesiąc nauczania go był zmęczony i zdenerwowany. Jednak w końcu udało mu się dokonać tego wyczynu przy pomocy Jennifer. Dziewczyna właśnie podbiegła do zamyślonego Ambrosius.

-Nie idziesz na trybuny?-zapytała się uśmiechnięta Jennifer.

-Chciałem Ci życzyć powodzenia.

-Niby w czym? Przecież ja tylko dopinguje naszych dzielnych sportowców.

-Tak wiem.-odpowiedział spokojnie Ambrosius.

-Dzięki.-powiedziała Jennifer delikatnie klepiąc chłopaka po ramieniu.-Zawsze się o mnie troszczysz.

-Nie ma za co...-odpowiedział zawstydzony Ambrosius. Poliki chłopaka zalały się czerwienią. Ich rozmowę przerwał Fokion, który wpadł na korytarz.

-Co ty tu robisz?-zapytała się Jennifer.

-A chciałem tylko zobaczyć gdzie jesteś.-odpowiedział Fokion uśmiechając się głupkowato. Jennifer spojrzała się na niego jak na debila.

-Sio do szatni za chwile się zacznie.-powiedziała Jennifer popychając lekko Fokiona do tyłu.-Ja też już lecę na boisko. Pa Rosi do zobaczenia.

-Tak do zobaczenia.- Ambrosius pomachał przyjaciółce na pożegnanie i ruszył stronę trybun. Jak zawsze zasiadł na tym samym miejscu miał z niego najlepsza widoczność na Jennifer, która właśnie wbiegła na boisko wykonując przy tym fikołka w powietrzu. Jennifer trzymała mikrofon w ręce, który dostała od prowadzących.

-Witamy wszystkich zgromadzonych.-zaczęła miło poruszając się po całym boisku.-Dzisiejszy mecz zaczyna maraton miesięcznych turniej. Więc zacznijmy go takimi krzykami radości żeby nas w drugim mieście usłyszeli.

Jennifer oddała szybko mikrofon jednemu z prowadzących i wbiegła na środek boiska.

-No dalej nie słyszę krzyków!-Jennifer wydarła się całą siła płuc. Jej drużyna cheerleaderek wykonała kilka przewrotów i także zaczęły zachęcać ludzi do kibicowania. Po chwili ludzie krzyczeli tak głośno, że nie dało się usłyszeć własnych myśli. Drużyna szkolna już przygotowywała się do wyjścia. Jack stanął obok Fokiona.

-Stresujesz się?

-Nie. Ambrosius nauczył mnie wszystkich zasad.

-No to bardzo się cieszę, że Mol nauczył cię wszystkiego. Widzę, że nie jesteście aż takimi wrogami.

-Uczył mnie tylko dlatego żebym nie był sam na sam z Jennifer.

-Widzi w tobie konkurenta o jej serce co?

-Tak.-odpowiedział lekko zdziwiony Fokion. Jack się zaśmiał.

-Wyglądasz na zdziwionego. Myślisz, że nie widzę, że Jennifer Ci się podoba?-powiedział Jack i nie dając czasu na odpowiedź chłopakowi kontynuował.-Też kiedyś podkochiwałem się w Jennifer. Wyznałem jej swoje uczucia, ale ich nie odwzajemniła.

-Wyglądacie na dobrych przyjaciół...-powiedział zdziwiony Fokion, który wiedział tyle o relacjach między ludzkich co ryby o chodzeniu na nogach.

-Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi.-odpowiedział Jack.-To, że nie odwzajemniła moich uczuć to nie znaczy, że nadal nie możemy być przyjaciółmi.

-Hmmmm...-Fokion zamyślił się na chwilę.-Okej rozumiem.

-No to super.-odpowiedział miło Jack.-Jednak powiem Ci, że masz ciężkiego konkurenta do serca Jennifer.

-Tak wiem Ambrosius jest...-Fokion starał się dobrać właściwe słowo.

-Zdeterminowany.-powiedział Jack.

Fokion jednak bardziej niż na jego odpowiedzi był skupiony na szeptach, które słyszał za plecami. Były one obraźliwe. Fokion stwierdził jednak, że się przesłyszał bo w końcu kto by mówił coś tak ohydnego o drugiej osobie. Jack poklepał Fokiona po plecach.

-Wychodzimy chłopaki!-krzyknął Jack po czym wybiegł na boisko a za nim cała reszta drużyny. Po chwili zapowiedziano także drugą drużynę która miała zz nimi konkurować. Wszyscy ustawili się na miejscach. Cheerleaderki zaczęły dopingować drużynę a mecz zaczął się na całego. Pod koniec już wszyscy byli wykończeniu i oblani potem. Jedyna osobą po której nie było widać oznak zmęczenia był Fokion przyzwyczajony do wysiłku fizycznego bardziej niż reszta zawodników. Liczba punktów u obu drużyn była taka sama. Jack który trzymał piłkę spojrzał się na Fokiona podał mu ją mocnym rzutem. Fokion zaczął biec w stronę piłki wybił się w powietrze łapiąc ją. Fokion od razu po wylądowaniu zaczął biec. Nabrał takiej prędkości, że na spokojnie prześcignął by rozpędzone auto. W ostatnich sekundach Fokion wbił punkt załatwiając tym samym wygraną swojej drużynie i rozpoczynając zwycięski miesiąc. Akcja Fokiona działa się jednak tak szybko, że prowadzący musieli się chwile zastanowić co się właściwie stało. Jennifer natomiast usłyszała pikanie oznaczające koniec meczu, wbiegła na boisko i rzuciła się w ramiona chłopaka. Fokion złamał ją gdy była w locie i z łatwością usadził na swoim ramieniu.

-Wygrywamy! Bo najlepszych zawodników mamy!-krzyknęła radośnie Jennifer. Dziewczyna miała niezłą przeponę bo było ja słychać na całym boisku. Gdy Fokion i Jennifer wykonywali wesołe kręciołki na boisku do reszty dotarło co się stało. Jack podbiegł do dwójki i zaczął radośnie krzyczeć zresztą tak jak cała drużyna. Po chwili obok zawodników były także cheerleaderki, które radośnie z nimi świętowały. Chłopaki z drużyny chcieli sobie trochę zażartować i oblali w geście szczęścia Fokiona wodą. Chłopaki nie do końca wiedział co się dzieje ale widząc śmiejącą się Jennifer wiedział, że to coś dobrego. Drużyna zwycięsko zniknęła z boiska przy okrzykach zadowolonych kibiców. Druga drużyna była natomiast nieco przygnębiona tak samo jak ich fani. Jack i Jennifer standardowo ruszył w stronę kapitana aby pogratulować im zaciekłej walki i życzyć powodzenia w innych meczach. Ku zdziwieniu dwójki poszedł z nimi Fokion podekscytowany tym, że grał z tak dobrymi przeciwnikami. Fokion szybko podbiegł do drużyny przeciwnej i zaczął im gratulować taktyki i zdolności co wywołało nie małe zdziwienie u przeciwników. Jennifer opanowała podekscytowanego Fokiona i także pogratulowała drużynie.

-Niezły mecz.-lider drużyny przeciwnej czyli Platon podał Jackowi dłoń.

-Ładnie wam szło dobry mecz.-odpowiedział Jack i podał chłopakowi dłoń po chwili ja puszczając.

-Widzę, że masz nowa osobę w składzie.

-Tak. Nowy się dzisiaj nieźle popisał.

-Wysoki i napakowany. A z charakteru jak szczeniaczek.

-Co nie? Jeszcze takiego grzecznego człowieka nigdy nie spotkałem.

-A co z Jennifer?

-Na hita mnie ma. Silna babka z niej.

Fokion przyglądał się przyjacielskiej wymianie zdań dopóki Platon nie zwrócił na niego ponownie uwagi.

-Wilczur jak masz na imię?-Platon spojrzał się przyjaźnie na chłopaka

-Nazywam się Fokion.

-Ty zajebista ksywa.-odezwał się Jack.-Fokion chcesz ksywę Wilczur.

-Czemu by nie brzmi ładnie.

-Uprzedzam, że jak się chłopaki z drużyny zaczną tak do ciebie mówić to już cała szkoła będzie tak do ciebie mówiła.

-Nie przeszkadza mi to.-powiedział przyjaźnie Fokion zadowolony z nowej ksywki.

-Wilczur. Bardzo ładnie.-powiedziała Jennifer kładąc rękę na ramieniu chłopaka i uśmiechając się do wesołego Fokiona.

Wszystkiemu z trybun przyglądał się Ambrosius. Słuchał także rozmów dziewczyn, które zachwycały się nad Fokionem i jego siłą. Ambrosius przewracał tylko z obrzydzeniem oczami i przyglądał się Jennifer, która dobrze bawiła się przy Fokione. Ambrosius poczuł nie tylko zazdrość, ale również gniew wiedział, że Jennifer i Fokion przez miesiąc meczów bardzo się do siebie zbliżą. Ambrosius wiedział, że musi walczyć o swoją miłość albo skończy się to bardzo źle.

Miłość w nowiuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz