Rozdział 45:Pierwszy dzień w obozie.

5 0 0
                                    

Epifani, Kalistrat i Hysen wstali bardzo wcześnie w czasie gdy się przygotowywali zajrzała do nich Miriam, która obudziła się najwcześniej z przyjaciół i chciała zobaczyć co słychać u jej braci których tak dawno nie widziała. Miriam zupełnie jak kiedyś gdy jej bracia byli mali pomogła ułożyć im włosy i ładnie się ubrać przy czym z nimi rozmawiała na wszelakie tematy. Hysen pokazał siostrze jak poprawiły się jego zdolności walki. Kalistrat natomiast opowiedział siostrze z wielka pasją i dbałością o planach na rozwój ich plemienia o sojuszach między plenieniami i o zmianach jakie zaszły przez kilka lat pomiędzy ich sojusznikami i wrogami a także przy okazji wypytał siostrę czy wampiry są takie złe jak się o nich mówi Miriam chodź nie rozumiała z tego za dużo to uważnie słuchała brata i odpowiadała na każde jego pytanie, w międzyczasie Hysen i Epifani zdążyli się zanudzić. Później Miriam rozmawiała z Epifanim który mówił siostrze jak bardzo jest zakochany w swojej narzeczonej i jak bardzo jest ona wspaniała, Hysen oczywiście pośmiał się z tego a Kalistrat nawet nie słuchał reszty rozmyślając o sprawach strategicznych które uważał za ważniejsze niż miłość. Gdy rodzeństwo w końcu się nagadało i nastała godzina siódma postanowili pójść obudzić przyjaciół Miriam. Miriam zajrzała do namiotu dziewczyn gdzie brakowało Jennifer a bracia Miriam zajrzeli do namiotu chłopaków gdzie brakowało Fokiona i Jacka. Gdy wszyscy się zebrali i wyszli z namiotów ruszyli na poszukiwania pozostałych zaginionych przyjaciół co nie trwało za długo. Jennifer i Jack rozmawiali z Jamilą bo była ona jedyną osobą która jako jedyna chciała z nimi rozmawiać i nie uciekała kiedy się zbliżyli. Fokion został natomiast przyjęty nieco milej o ile można to tak nazwać ponieważ okrążyły go i kobiety i mężczyźni z plemienia zachowując przy tym odpowiednią odległość od niego i uważnie mu się przyglądali w końcu nigdy jeszcze nie widzieli tak wielkiego i dobrze zbudowanego wilkołaka. Fokion czuł się niekomfortowo dlatego gdy od razu wyczuł zapach Ambrosiusa to w szybkim tempie ruszył w jego kierunku i ukrył się za plecami chłopaka co oczywiście wyglądało komicznie i zdziwiło niebywale wszystkich. Epifani w międzyczasie szybko podszedł do Jamili aby powitać ją z rana. A Jennifer i Jack podeszli do reszty przyjaciół.

-Dzień dobry.-powiedziała uśmiechnięta Jennifer. Miriam spojrzała na Jacka który się do niej uśmiechnął a dziewczyna odwzajemniła uśmiech. 

-Cześć.-odpowiedziała jej wesoło Shila a Jennifer się do niej uśmiechnęła.

-Witajcie z rana.-powiedziała Emili jak zawsze swoim wypracowanym eleganckim głosem co zauważył Kalistrat i spojrzał się na dziewczynę zainteresowanym wzrokiem co z kolei zobaczył Yusuf.-Czy nie mogliście spać? 

-Wręcz przeciwnie spało nam się bardzo dobrze, ale nie ma czasu na spanie gdy od nas zależą  tak ważne sprawy.-powiedziała poważnym głosem Jennifer.

-Jakie sprawy?-zapytał się Hysen a wszyscy się na niego spojrzeli.

-Sprawy życia i śmierci i wielkiej morderczej broni i armii.-odpowiedział mu spokojnym ale poważnym głosem Charlie Hysen się trochę na niego nastroszył i to z dwóch powodów nadal nie wybaczył chłopakowi, że przerzucił go przez plecy i przez to, że mu jeszcze nie ufał, nieufność brała się natomiast z historyjek pod tytułem ,,Wszystkie wampiry to tyrani i nas nienawidzą'' opowiadanych przez wszystkie starsze wilkołaki. Charlie zauważył, że Hysen nie do końca za nim przepada ale nie przejął się tym za bardzo a raczej bardziej zaciekawił się zachowaniem Hysena i jego osobą.

-Musimy mieć dobry plan na działanie gdy przyjadą inne  klany, a puki co musimy nawiązać dobre relacje z waszym klanem.-powiedziała Jennifer pokazując na Miriam która stała patrząc się na przyjaciółkę łagodnym wzrokiem.

-No to jakie są plany na teraz?-zapytał się Kalistrat a Emilii się na niego spojrzała zaciekawionym wzrokiem. 

-Puki co czekam na audiencje u waszych rodziców.-odpowiedziała mu spokojnie Jennifer. Miriam i jej bracia spojrzeli się na Jennifer z niedowierzaniem.

-Audiencje?-zapytał się Kalistrat.

-Tak, chcę dowiedzieć się czy mogę liczyć na współpracę w kwestii przekonywania innych. Liczę na to, że wasi rodzice zachowają się jak poważni ludzie i podejdą do tej sprawy poważnie.-powiedziała poważnym tonem Jennifer a Epifani spojrzał się na nią i był zachwycony tym jak bardzo dziewczyna jest opanowana i elokwentna. 

-Ktoś po ciebie chyba idzie fioletko.-powiedział William widząc jakiegoś wilkołaka idącego w ich stronę. 

-Wódz jest gotowy do przyjęcia waszej liderki.-powiedział wilkołak a Jennifer zauważyła, że w oczach wilkołaka jest pogarda dla niej i jej grupy. 

-Dziękuje udam się zatem na audiencje.-odpowiedziała Jennifer poważnym głosem co spłoszyło jeszcze przed chwilą pewnego siebie posłańca. Jennifer spojrzała się łagodnie na zmartwioną Miriam i Ambrosiusa. Jennifer ruszyła do namiotu wodza i już po chwili weszła do niego. W środku czekał na nią ojciec i matka Miriam.

-Dziękuje za udzielenie audiencji.-powiedziała miłym acz poważnym głosem Jennifer.

-Chciałaś porozmawiać w przysłowiowe cztery oczy. O czym konkretnie?-odezwał się ojciec Miriam a Jennifer przyjrzała się uważnie zmęczonemu mężczyźnie.

-Jestem tutaj z moją grupą w konkretnym celu co już wiecie. Chcę zatem wiedzieć jakie jest wasze nastawienie do naszej sprawy?-zapytała się Jennifer patrząc się w oczy wodza.

-Neutralne.-odpowiedział krótko zwięźle i na temat wódz. 

-Rozumiem zatem, że nasze działania ani nie będą popierane ani nie  zostaną utrudniane.-powiedziała Jennifer. 

-Dokładnie tak.-odpowiedział jej spokojnie mężczyzna.-Czy chciałaś wyjaśnić tylko to? 

-Nie.-odpowiedziała szybko Jennifer.-Jesteśmy wdzięczni za to, że zostaliśmy tak miło przyjęci do waszej wioski dlatego czujemy się zobowiązani do pomocy w czymkolwiek.

Jennifer zaoferowała skromnie pomoc a mężczyzna się do niej uśmiechnął. 

-Wspaniale nigdy za mało rąk do pracy i w dodatku z waszym olbrzymim wilczym przyjacielem wszystko pójdzie łatwiej.-powiedział wódz po czym dodał.-Co do pracy jaką będziecie wykonywać to pytaj się już o to Epifaniego. 

-Dobrze rozumiem. Dziękuje za udzielenie audiencji.  Teraz za pozwoleniem się oddale.-powiedziała grzecznie Jennifer.

-Udzielam zgody na oddalenie się.-powiedział mężczyzna a Jennifer wyszła z namiotu a gdy już była na zewnątrz spojrzała się na przyjaciół i uśmiechnęła się sama do siebie wierząc w to, że wszystko potoczy się jak najlepiej.

Miłość w nowiuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz