Jennifer ubrała się w ładny reprezentatywny strój i opuściła dom, żegnając się z dumnym z niej ojcem, który nadal siedział przy stercie papierów. Jennifer ruszyła ulicą miło witając każdego przechodnia, którzy komplementowali ją i życzyli udanego dnia w pracy. Wszyscy bowiem wiedzieli, że Jennifer ma zacząć pracę przez plotki, które jakimś sposobem wydostały się z grona pracowników gminy. Jennifer weszła do dużego budynku, który znajdował się w środku miasta.
-Dzień dobry proszę pani.-przywitała się miło Jennifer z starszą kobietą która była recepcjonistką. Kobieta miło się uśmiechnęła.
-Możesz mi mówić po imieniu kochanieńka.-odpowiedziała jej miło kobieta.
-Dobrze pani Wando.-odpowiedziała grzecznie Jennifer uśmiechając się miło. Pani Wanda pokazała jej rekom aby ta podeszła. Jennifer posłusznie wykonała prośbę.
-Tutaj masz klucze do swojego pokoju kochanieńka.-powiedziała pni Wanda i wyciągnęła klucz z szuflady kładąc go na ladzie.
-Mam własny pokój?-zapytała się zdziwiona Jennifer.
-Tak.-potwierdziła znowu pani Wanda.
-Myślałam, że zostanę do kogoś przyłączona.-odpowiedziała jej grzecznym głosem nadal zdziwiona Jennifer.-W końcu mam odbywać praktyki.
-Wszyscy już mają po dwie osoby w pomieszczeniu. Dlatego Burmistrz dał Ci własne pomieszczenie.-powiedziała spokojnie pni Wanda po czym dodała jeszcze.-Wiesz już co będziesz robić?
-Niestety ale jeszcze nie. Miałam się tego dowiedzieć dzisiaj.
-Rozumiem. Ale skoro nie wiesz co będziesz robić to po co Ci ta listonoszka kochanieńka?
-Wolałam być przygotowana pani Wando.-odpowiedziała miło Jennifer.-Przyszłam w końcu do pracy więc nie mogę siedzieć gdy wy będziecie dzielnie pracować.
-Już duża z ciebie kobietka.-powiedziała wzruszona pani Wanda, która znała Jennifer już od małego.-No dobrze już cię nie zatrzymuję. Idź do Burmistrza, wiesz gdzie ma biuro?
-Oczywiście już wiele razy u niego byłam gdy organizowałam różne festyny.
-A no tak racja. Jesteś taką aktywną panienką wszędzie się udzielasz.-powiedziała miło pani Wanda.-Młodzieniec któremu uda się zdobyć twoje serce będzie wielkim szczęściarzem.
Jennifer na jej słowa zarumieniła się na twarzy.
-A właśnie jak tam się miewa Ambrosius?
Jennifer szybko zgarnęła klucz i nadal z ogromnym rumieńcem na twarzy miło się uśmiechnęła.
-Pójdę już.-odpowiedziała lekko zawstydzonym głosem.
-Idź, idź.-odpowiedziała pani Wanda wesoło się śmiejąc z rumieńców dziewczyny.-Poczekaj tylko przed pokojem bo pan Burmistrz ma gościa.
-Oczywiście pani Wando bardzo pani dziękuję.-powiedziała miło Jennifer uciekając na schody. Gdy już zaczęła wchodzić na górę usłyszała z dołu krzyk pani Wandy, którą najwyraźniej zdenerwował jakiś pracownik. Jennifer dotarła na sama górę i usiadła na ławce przed drzwiami burmistrza grzecznie czekając aż skończy rozmowę ze swoim gościem. Musiała poczekać około dziesięciu minut gdy w końcu drzwi od pomieszczenia się o otworzyły. Oczy Jennifer ujrzały Burmistrza i Dereka najstarszego z leśników.
-Witaj burmistrzu. Witaj dziadku.-powiedziała miłym głosem Jennifer po czym przytuliła Dereka. Starszy mężczyzna się uśmiechnął i delikatnie poklepał ją po głowie.
-Co tutaj robisz młoda?-zapytał się Derek.
-Przyszłam tutaj żeby pracować.-odpowiedziała z dumą Jennifer pokazując swój strój. Derek wyglądał na zachwyconego i równie zdziwionego.
CZYTASZ
Miłość w nowiu
RomansMłoda pełna energii i szczęścia dziewczyna zostaje wciągnięta przez grupkę trójki złych istot w pokręcony świat istot magicznych i legendarnych. Zostaje postawiona przed wyborem walki o życie albo poddanie się i śmiercią. A w tym wszystkim ma proble...