Rozdział 17: Początek stażu w gminie.

4 2 0
                                    

 Jennifer ubrała się w ładny reprezentatywny strój i opuściła dom, żegnając się z dumnym z niej ojcem, który nadal siedział przy stercie papierów. Jennifer ruszyła ulicą miło witając każdego przechodnia, którzy komplementowali ją i życzyli udanego dnia w pracy. Wszyscy bowiem wiedzieli, że Jennifer ma zacząć pracę przez plotki, które jakimś sposobem wydostały się z grona pracowników gminy. Jennifer weszła do dużego budynku, który znajdował się w środku miasta.

-Dzień dobry proszę pani.-przywitała się miło Jennifer z starszą kobietą która była recepcjonistką. Kobieta miło się uśmiechnęła.

-Możesz mi mówić po imieniu kochanieńka.-odpowiedziała jej miło kobieta.

-Dobrze pani Wando.-odpowiedziała grzecznie Jennifer uśmiechając się miło. Pani Wanda pokazała jej rekom aby ta podeszła. Jennifer posłusznie wykonała prośbę.

-Tutaj masz klucze do swojego pokoju kochanieńka.-powiedziała pni Wanda i wyciągnęła klucz z szuflady kładąc go na ladzie.

-Mam własny pokój?-zapytała się zdziwiona Jennifer.

-Tak.-potwierdziła znowu pani Wanda.

-Myślałam, że zostanę do kogoś przyłączona.-odpowiedziała jej grzecznym głosem nadal zdziwiona Jennifer.-W końcu mam odbywać praktyki.

-Wszyscy już mają po dwie osoby w pomieszczeniu. Dlatego Burmistrz dał Ci własne pomieszczenie.-powiedziała spokojnie pni Wanda po czym dodała jeszcze.-Wiesz już co będziesz robić?

-Niestety ale jeszcze nie. Miałam się tego dowiedzieć dzisiaj.

-Rozumiem. Ale skoro nie wiesz co będziesz robić to po co Ci ta listonoszka kochanieńka?

-Wolałam być przygotowana pani Wando.-odpowiedziała miło Jennifer.-Przyszłam w końcu do pracy więc nie mogę siedzieć gdy wy będziecie dzielnie pracować.

-Już duża z ciebie kobietka.-powiedziała wzruszona pani Wanda, która znała Jennifer już od małego.-No dobrze już cię nie zatrzymuję. Idź do Burmistrza, wiesz gdzie ma biuro?

-Oczywiście już wiele razy u niego byłam gdy organizowałam różne festyny.

-A no tak racja. Jesteś taką aktywną panienką wszędzie się udzielasz.-powiedziała miło pani Wanda.-Młodzieniec któremu uda się zdobyć twoje serce będzie wielkim szczęściarzem.

Jennifer na jej słowa zarumieniła się na twarzy.

-A właśnie jak tam się miewa Ambrosius?

Jennifer szybko zgarnęła klucz i nadal z ogromnym rumieńcem na twarzy miło się uśmiechnęła.

-Pójdę już.-odpowiedziała lekko zawstydzonym głosem.

-Idź, idź.-odpowiedziała pani Wanda wesoło się śmiejąc z rumieńców dziewczyny.-Poczekaj tylko przed pokojem bo pan Burmistrz ma gościa.

-Oczywiście pani Wando bardzo pani dziękuję.-powiedziała miło Jennifer uciekając na schody. Gdy już zaczęła wchodzić na górę usłyszała z dołu krzyk pani Wandy, którą najwyraźniej zdenerwował jakiś pracownik. Jennifer dotarła na sama górę i usiadła na ławce przed drzwiami burmistrza grzecznie czekając aż skończy rozmowę ze swoim gościem. Musiała poczekać około dziesięciu minut gdy w końcu drzwi od pomieszczenia się o otworzyły. Oczy Jennifer ujrzały Burmistrza i Dereka najstarszego z leśników.

-Witaj burmistrzu. Witaj dziadku.-powiedziała miłym głosem Jennifer po czym przytuliła Dereka. Starszy mężczyzna się uśmiechnął i delikatnie poklepał ją po głowie.

-Co tutaj robisz młoda?-zapytał się Derek.

-Przyszłam tutaj żeby pracować.-odpowiedziała z dumą Jennifer pokazując swój strój. Derek wyglądał na zachwyconego i równie zdziwionego.

Miłość w nowiuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz