Rozdział 30:Kolejne wyjaśnienia.

4 0 0
                                    

   Jennifer już od rana siedziała w salonie i rozmawiała z Ambrosiusem. Ambrosius martwił się o Jennifer, która rozmyślała nad tym jak ma to wszystko wytłumaczyć ojcu. Na dół zszedł również Fokion, który wypytywał Lachesis jak zrobiła sobie małą ale to bardzo małą ranę na palcu. Lachesis musiała przez godzinę przekonywać Fokiona, że nic jej nie jest i dobrze się czuje. Miriam natomiast przygotowywała śniadanie dla wszystkich a w noszeniu tego talerzy i kubków pomagał jej Jack. Do salonu zszedł również ziewający i znudzony William. William i Jennifer popatrzyli się na siebie takim wzrokiem jakby się mieli zamordować. Po chwili do salonu szedł także Charlie, któremu już nie leciała krew z nosa i Liam a za nim po schodach zszedł również Lovi. Lovi od po zobaczeniu Fokiona zaczął mu robić wykład na to jak głupie było jego zachowanie. Lovi zbeształ Fokiona za jego zachowanie. W międzyczasie Jennifer i William zabijali się wzrokiem. Ambrosius przeprowadzał miłą pogawędkę z Charliem i upewnił się czy brata już na pewno nie boli głowa od wizji którą doznał. Miriam wychwalała zakalca Jacka i pocieszała go, że jego kolejne ciasto wyjdzie lepiej. Liam wszystkiemu się przysłuchiwał gdy wesołe rozmowy przerwał ojciec Jennifer który właśnie zszedł po schodach na dół i jedną ręką trzymał się za głowę.

-Czyli to jednak nie był bardzo dziwny sen.-stwierdził James stając w salonie. Wszyscy przyjęli albo zmartwione twarze albo bardzo spokojne jedynie Fokion radośnie się uśmiechał.

-Pójdę po krzesło.-zaproponował Fokion wstając z podłogi.

-Siadaj gówniarzu z taką raną niczego nie będziesz nosił..-powiedział zdenerwowany Lovi a Fokion posłusznie wykonał polecenie i usiadł pomiędzy nogami Ambrosiusa.

-Ja przyniosę krzesło.-powiedział Jack wstając z kanapy.

-Weź to z kuchni.-odpowiedział mu Lovi. Jack kiwnął głową na znak, że rozumie i poszedł do kuchni. Liam natomiast jako gospodarz domu wstał aby przedstawić się ojcu Jennifer.

-Witam w mojej posiadłości, może czuć się tutaj pan jak u siebie.-powiedział Liam podając ojcu Jennifer rękę.-Nazywam się Liam von Likżaiel i jestem tutaj gospodarzem.

-Nazywam się James Davies.-powiedział James po czym uścisnął dłoń Liama.-I również mi miło. Tak myślę bynajmniej.

Po chwili po salonu wrócił Jack z krzesłem i je postawił a potem usiadł na nim James. Niespodziewanie ze swojego miejsca podniósł się William i się rozciągnął.

-No to ja spadam nie dla mnie są takie pogaduchy.-powiedział William podchodząc do prawego rogu jednej z kanap przy którym siedziała Jennifer. William nachylił się nad uchem Jennifer i wyszeptał jej zdanie do ucha.-Może znam cię dopiero przez tydzień, ale wiem, że jesteś typem optymisty fioletko. Nie załamuj się.

William odszedł a Jennifer popatrzyła się na ziemię i z trudem ale zgodziła się ze słowami chłopaka którego tak nie lubiła.

-Ma rację jestem optymistka, zawsze jednoczyłam ze sobą ludzi i każdemu pomagałam. A teraz siedzę i załamuję się nad sobą tak przecież nie mogę być. To nie jestem ja. Muszę znów być sobą.-pomyślała sobie Jennifer po czym jej oczy rozświetliły się jasnym błyskiem. Jennifer uśmiechnęła się radośnie.

-Tato przepraszam, że chciałam uciec z domu.-odezwała się jako pierwsza Jennifer.-Ale teraz Ci wszystko wytłumaczę i musisz spróbować to zrozumieć.

-Postaram się.-odpowiedział jej James, który najbardziej ze wszystkiego pragnął bezpieczeństwa swojej córki dlatego postanowił, że nie ważne czego się dowie i tak będzie ją wspierał.

-Polował na nas demon więc musieliśmy się ukrywać a w ogóle to Fokion jest wilkołakiem a Rosi jest wampirem no i musiałam to wszystko przed tobą ukrywać, ale się wydało.-powiedziała Jennifer na jednym oddechu i wzięła oddech bo mówiła tak szybko, że aż jej powietrza zabrakło. James popatrzył się na swoją córkę i był bardzo zaskoczony tym co usłyszał.

Miłość w nowiuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz