Dalibor rano stwierdził, że należy zrobić naradę dlatego zlecił Gydzie przysłania do siebie czwórki doradców. Gyda wesoło przechadzała się korytarzami zamku szukając Left zgodnie z poradą Feuera, którego znalazła w winiarni, poszła do stawu który miał się mieścił w starej szklarni do której nikt nie zaglądał. Gyda szła ogród który pomału dzięki Wasserowi zaczynał wyglądać jak za lat świetności. Gyda zaczęła wchodzić w coraz to bardziej zaniedbane i opustoszałe rejony ogrodu aż dotarła do wielkiej szklarni a raczej jej dachu, który wystawał znad ziemi. Gyda położyła stopę na metalowej rurze które trzymały konstrukcje szklarni i pomału zaczęła iść po dachu aż dotarła do dużej dziury. Gyda ukucnęła i zajrzała do środka w którym było widać tylko czerń jednak Gyda dzięki swojemu niezwykłemu wzrokowi ujrzała ludzką sylwetkę pod taflą wody. Gyda wyczarowała sobie kilka świecących kulek i spuściła je na dół...
-Pobudka.-zachichotała Gyda. Left otworzył oczy gdy poczuł dotyk na nosie i wypłynął z wody.
-Pływasz w tym brudzie?-zapytała się Gyda obserwując zaciekawionym wzrokiem Lefta.
-To nie brud to łzy...-odpowiedział Left.-Po co tu w ogóle przylazłaś?
-Twoja dziecięca twarz nie pasuje w ogóle do twojego charakteru.-powiedziała jak zawsze uśmiechnięta Gyda a widząc wzrok chłopaka postanowiła odpowiedzieć na jego pytanie.-Dalibor robi obradę brakuje tylko ciebie.
-Już idę.-powiedział Left po czym wyszedł z wody i skoczył aby dosięgnąć metalowej rurki i wyjść z szklarni.
-Jak to działa?-zapytała się Gyda.
-Jesteś wszech wiedzącym demonem raczej powinnaś wiedzieć jak to działa.
-Wy śmiertelni od razu zakładacie, że demony wszystko wiedzą a my po prostu wiemy tyle ile chcemy wiedzieć.-odpowiedziała mu Gyda bawiąc się palcami.
-To znaczy, że wiesz jak to działa i też umiesz tak robić?-zapytał się Left nie wiedząc o co chodzi demonicy.
-Tak.-powiedziała Gyda nadymając policzki po czym wypuściła powietrze z buzi.-Nudny jesteś. Idziemy do Dalibora bo w twoim towarzystwie znudzę się na śmierć.
I jak Gyda powiedziała tak zrobili już po chwili byli w specjalnym pokoju przeznaczonym na planowanie. W środku czekali na nich Dalibor Przeborka Erde Wasser i Feuer z butelką wina.
-To jak już wszyscy jesteśmy to co zamierzamy omawiać?-zapytał się Feuer kładąc butelkę wina na stół.
-Musimy omówić sprawę związaną ze zbieraniem armii, generale Feuer.-odpowiedziała mu Przeborka a Feuer się do niej uśmiechnął.
-Zebrałem kilka zwoji i przeczytałem kilka ksiąg.-odezwał się Wasser.-Z tego co notowała sekta wynika, że nasz wierny ród szkarłatnych nadal funkcjonuje.
-Ród szkarłatnych?-zapytała się zaciekawiona Gyda i podeszła do Dalibora aby wziął ją na ręce.
-Ta przypomnicie mi bo nie pamiętam.-powiedział Dalibor biorąc Gydę na dłonie.
-Pamiętasz tą taką małą pojebaną sadystyczną dziewczynkę która za tobą wszędzie latała?-zapytał się Feuer.
-A tak.-powiedział Dalibor przypominając sobie dzieciństwo.
-Mają dobrą dużą armię. I dziedziczka ma wspaniałą moc kontrolowania swojej armii.-powiedział nagle Erde układając figurki żołnierzyków na stole.-Będzie trzeba sporządzić list i napisać z prośbą o spotkanie.
-Zajmę się tym.-powiedział Wasser. Left przyglądał się z boku ich rozmową obserwując wszystkich bacznie.
-No to do roboty piszemy list i zaczynamy zabawę.-powiedziała podekscytowana Gyda.
-Nie tak szybko musimy jeszcze to dokładnie omówić.-powiedział Erde a Gyda spojrzała się na niego z niedowierzaniem. I zaczęli jakieś nudne rozmowy Gyda ziewnęła i zasnęła na rękach Dalibora...
.........................................................................................................................................
Rozdział jest krótki bo nie miałam weny twórczej i byłam zmęczona ale mam nadzieję, że się podobał.

CZYTASZ
Miłość w nowiu
RomanceMłoda pełna energii i szczęścia dziewczyna zostaje wciągnięta przez grupkę trójki złych istot w pokręcony świat istot magicznych i legendarnych. Zostaje postawiona przed wyborem walki o życie albo poddanie się i śmiercią. A w tym wszystkim ma proble...