Rozdział 26:*~'>*

7 2 0
                                    

-Fu fu.-powiedziała Gyda śmiejąc się pod nosem po czym złapała się za serce.-Ktoś mnie szuka.

Gyda przeszła dużym zimnym korytarzem starego zamku. Gyda radośnie podskakiwała przechadzając się korytarzem chciała do trzeć do największej sali w zamku w której zazwyczaj przesiadywał krwawy król. Gyda wbiegła do sali która była najjaśniejszym pomieszczeniem ze wszystkich w zamku. Do sali światło wpadało przez piękne kolorowe witraże, które miały na sobie podobizny członków szlachetnego rodu wampirów, który już dawno temu wyginał. Jeden największy z witraży był zbity. Znajdował się od tuż za tronem na którym teraz siedział młodzieniec. Chłopak o obsydianowych czarnych włosach zaczesanych do tyłu, oczach koloru akwamaryny które w świetle księżyca przybierały koloru czerwieni, jasno lśniącej skurzę ubrania, które na sobie miał były staromodne i wyglądały jakby kiedyś chodził w nich jakiś szlachcic. A obok krwawego króla stała ona. Jego wierny miecz jego wierna tarcza najwspanialszy z obrońców specjalnie stworzona do tego aby go bronić. Nazywana przez wielu ,,Nieśmiertelną bestią'' a przez samego krwawego króla zwana ,,Włócznią śmierci''. Osobą o tak okrutnych przydomkach była wysoka kobieta dobrej postawy, była widocznie umięśniona, jej włosy miały kolor jasnego blondu były ścięte na prawie łyso, oczy lśniły złotą poświatą a twarz miała przysłoniętą porcelanową maską ozdobioną w wzory czerwonych róż. Kobieta była bardzo spokojna nie ruszała się ani się nie odzywała bez pozwolenia swojego panicza.

-Wróciłam!-oznajmiła szczęśliwa Gyda i popatrzyła się na krwawego króla.-Co ty taki posępny?

Chłopak jej nie odpowiedział, Gyda spojrzała na niego i się delikatnie roześmiała.

-Jesteś nastolatkiem w fazie buntu czy co panie marudo?-Gyda się zaśmiała widząc jak twarz chłopaka nabiera czerwonych barw.

-Nie jestem marudą! Mam na imię Dalibor.

-Tak wiem.-powiedziała roześmiana z reakcji chłopaka Gyda.-Musze sobie pożartować bo inaczej bym umarła z nudów. No dobrze królu wampirków o co się tak gniewasz, że się nie odezwałeś?

-Gdzie jest chłopak a przede wszystkim jego siostra?-zapytał się Dalibor podpierając głowę na prawej ręce.

-No ogólnie nasz genialny plan nie wypalił.-powiedziała w skrócie Gyda.-Miałam już jego przyjaciółkę więc myślałam, że się pojawił, ale się jeszcze jakiś wampir przypałętał...

-Czy Ci co żyją wiecznie cały czas opowiadają długie historyjki?-zaśmiał się chłopak a Gyda była lekko zdenerwowana, że Dalibor przerwał jej historię którą opowiadała żwawo gestykulując.

-Sam jesteś nieśmiertelny.-odpowiedziała Gyda machając rękoma. Dalibor uśmiechnął się do niej.

-Może i jestem. Ale ty jesteś demonem.-odpowiedział jej chłopak.-Ile masz lat co?

-Kobiet o wiek się nie pyta...-odpowiedziała mu Gyda po czym wysunęła z buzi języczek jak kot i zaczęła coś liczyć na palcach.-Mam dużo lat.

-Bo jesteś demonem z gwiazd.-dodał chłopak.-Dlatego przyzwałem cię rok temu abyś mi pomogła. Więc gdzie jest to o co cię prosiłem.

-Sam mówisz, że to ty potrzebujesz mojej pomocy.-odpowiedziała mu Gyda.-Zdobędziesz to co chcesz tylko daj mi się troszkę pobawić.

-Polowanie to dla ciebie zabawa?

-Najlepsza z zabaw. Fokion przypominał w walce Koszmar.-Gyd radośnie się roześmiała.-Dawno nie miałam takiej zabawy.

-Uderzył cię?-zapytał się zdziwiony Dalibor a Gyda podeszła do schodów prowadzących do tronu i usiadła na dywaniku specjalnie kupionym dla niej, który leżał na schodkach.-Moja włócznia nawet nie zdołała rady cię uderzyć.

Miłość w nowiuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz