Rozdział 19: Powróciła szkoła.

6 3 0
                                    

 Jennifer wstała wcześnie rano i zrobiła sobie i swojemu ojcu śniadanie. Po zjedzeniu go ubrała się w strój do szkoły i zabrała teczkę z pokoju. Zeszła na dół i spotkała już gotowego do wyjazdu ojca.

-Jak się czujesz przed pierwszym dniem szkoły?-zapytał się troskliwie ojciec Jennifer. Nastolatka po jego słowach uśmiechnęła się.

-Dobrze.-odpowiedziała spokojnym głosem.

-Jesteś jakaś spokojniejsza niż zazwyczaj.-odezwał się mężczyzna patrząc się na nią podejrzliwie.-Nie pokoi cię coś?

-Oprócz martwych ludzi w lesie to nic mnie nie martwi.-odpowiedziała smętnym głosem Jennifer. Widząc zmartwioną twarz ojca dodała szybko.-Jestem spokojna bo to ja daje przykład innym jako przewodnicząca. Muszę być silna dla nich. Muszą wiedzieć, że mogą na mnie polegać. Nie mogę dopuścić do tego aby spanikowali. Bo spanikowani ludzie robią głupoty.

-Moja mądra młoda córka.-James podszedł do swojej córki i poklepał ją delikatnie po ramieniu.-Jesteś taka podobna do swojej matki. Rozsądna i dobra...

Ojciec Jennifer nadal nie mógł pogodzić się ze śmiercią swojej żony a każde wspomnienie o niej przynosiło mu ból. Jennifer widząc do czego zmierza ta rozmowa postanowiła przerwać wywód ojca i zmienić temat rozmowy.

-Jedziemy do szkoły?-zapytała się Jennifer. Mężczyzna otrząsnął się z transu.

-Tak oczywiście. Nie możesz się spóźnić.

Jennifer i jej ojciec wyszli z domu i pojechali do szkoły. Jennifer upierała się, że może iść na pieszo do szkoły, ale ojciec bał się o nią za bardzo aby puścić ja samą gdy na zewnątrz chodzi morderca. Jennifer szybko dotarła szybko do szkoły na miejscu czekał już na nią Ambrosius i Fokion. Jennifer wyszła z auta i od razu podbiegła do chłopaków.

-Jak dobrze was widzieć.-powiedziała Jennifer od razu przytulając Ambrosius, który zaczerwienił się na twarzy. Fokion spojrzał na nich z uśmiechem na twarzy i czekał na swojego przytulasa którego po chwili dostał.

-Jak się trzymasz po tym czego się ostatnio dowiedzieliśmy?-zapytał się troskliwie Ambrosius

-W miarę dobrze.

-W miarę?

-Jest dobrze.-powiedziała spokojnie Jennifer.

-Ale wiesz, że jakbyś poczuła się gorzej to...

-Czuję się dobrze.-przerwała mu Jennifer.-Naprawdę nie musisz się martwić.

-A ty nic nie powiesz?!- Ambrosius krzyknął nagle na Fokiona, który się zdziwił bo nigdy nie był pytany przez niego o zdanie.

-Gwiazdce nic nie jest.-odpowiedział szybko Fokion.-Jest trochę smutna, ale stara się być silna dla innych. Dlatego musimy ją wesprzeć.

-Wyczytałeś jej emocje z ruchu gwiazd czy co?-zapytał się lekko zdziwiony jak i zdenerwowany Ambrosius.

-Nie ważne jest z czego to wyczytał ale ważne, że zrobił to dobrze.-powiedziała zdziwiona Jennifer. A Ambrosius popatrzył się na Fokiona wściekłym wzrokiem.-Jak rozczytałeś moje emocje?

-Nie wiem.-odpowiedział szczerze Fokion robiąc szczenięce oczy.-Po to wiem i tyle...

-Ty mój słodki szczeniaczku.-powiedziała radosna Jennifer.-Chodźcie już na rozpoczęcie czeka mnie długa przemowa...

-Będziesz mówić coś o tych morderstwach?-zapytał się Ambrosius dorównując kroku dziewczynie.

-Oczywiście, że tak jestem w końcu przewodniczącą.-odpowiedziała Jennifer pokazując mu teczkę.-Przygotowałam sobie przemówienie. W końcu lepiej jak jakiś rówieśnik powie im na co uważać i czego nie robić.

Miłość w nowiuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz