ℝ𝕠𝕫𝕕𝕫𝕚𝕒ł 𝟙𝟙

6 1 0
                                    

Pov Livia

Od razu, jak się obudziłam, wzięłam telefon. Była dziewiąta piętnaście – no, trochę pospałam. Przebrałam się w łazience i zeszłam do kuchni.

– Hej, śpiąca królewno – odezwał się mój brat.

– Ta, hej, wielkoludzie. Co zrobiliście?

– Masz tosty. – Nick podał mi pełny talerz.

– Dzięki.

Zaczęłam się za jedzenie. Było naprawdę pyszne, chociaż to zwyczajne tosty, więc czego się spodziewałam?

– Dream, czyli dzisiaj robimy cooking stream? – spytał przyjaciel.

– Jeśli dla Liv to nie problem, to tak.

Poczułam wzrok obu chłopaków. Jeśli dobrze zrozumiałam, będę miała większe ograniczenia niż normalnie.

– Będę musiała bez przerwy siedzieć w pokoju, ile to by trwało?

– Pewnie z cztery godziny, bo chcielibyśmy zrobić ciasto, a kupiliśmy gotową masę.

Musiałabym siedzieć tyle godzin w jednym pokoju. Może i mogłabym rysować, ale wychodziłam po picie i w ogóle, więc sama nie wiedziałam, czy to był dobry pomysł.

– To długo... – westchnęłam.

– Wiemy – odparł Nick – ale jak nie będziesz chciała siedzieć w pokoju, może pojeździsz na rolkach i pozwiedzasz miasto, co?

– Mogłabym wziąć twoją deskę? Nie chcę rolek na tyle godzin, jakbym się zdecydowała.

Sap skinął głową.

– Oczywiście, nie ma problemu.

Może zwiedzenie miasta nie będzie takie złe? Pomyślałam chwilę.

– Dobra, przejadę się. Zadzwońcie do mnie, jak skończycie.

– Jasne. Chcesz jakieś pieniądze, by na przykład zjeść? – zaproponował Clay.

– No, w sumie, wtedy nie brałabym dużo rzeczy. Wezmę jakiś plecak na wszelki wypadek. Nie dawaj mi tylko karty, błagam... – poprosiłam. Jeszcze zgubię i co wtedy?

– Mam gotówkę, spokojnie. Zrobimy to nie teraz, tylko później, ludzie mogą być zajęci, więc pewnie około dwunastej lub trzynastej.

– Spoko, po prostu przyjdź, jak będziecie chcieli zacząć.

Dokończyłam jedzenie, pogadaliśmy i wróciliśmy do siebie. W sumie, będę oglądać, bo sama jazda była nudna. Ubrałam się w bardziej sensowne na wyjście ubrania i spakowałam potrzebne rzeczy, wzięłam też książkę i koc. Może poczytam w parku?

Miałam jeszcze dużo czasu, więc dokończyłam twarz Sapnapa.

W pewnej chwili usłyszałam pukanie.

– Proszę!

Wszedł mój brat, tak jak się spodziewałam.

– Hej, siora, przyniosłem ci pieniądze, które obiecałem. – Położył je na biurku. – My już przygotowujemy stanowisko, jakoś za dwadzieścia minut zaczynamy.

Pokiwałam głową i schowałam do portfela pieniądze.

– Dobra, to idę po tą deskę. Nie zdemolujcie kuchni, okej?

Wzięłam swój plecak i czapkę, po czym zeszłam z bratem.

– Boże, ile tego... – zdziwiłam się na widok stanowiska.

Jak wyszłam na świat? | Tommyinnit x OC [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz