ℝ𝕠𝕫𝕕𝕫𝕚𝕒ł 𝟚𝟟

1 0 0
                                    

Pov Tommy

Od dwóch dni byłem u siebie, więc spakowałem swoje i chłopaków prezenty. Dzisiaj planowałem przygotować się do urodzin wspólnie z Philem. Przyleci koło szesnastej, więc będziemy mieli trochę czasu.

Postanowiłem zabawić się w kucharza i zrobiłem wczoraj biszkopta na tort. Mama powiedziała mi też, jak robi się krem i przy okazji kupiła mi masę cukrową. Nie wiedziałem (wciąż nie wiem), jak się jej odwdzięczyć. Ale i tak potrzebowałem kilku rzeczy. I jednego wspólnego prezentu dla Liv... Spoko, ogarniemy go z chłopakami.

Właśnie dojechaliśmy na lotnisko i mama już ustalała przez telefon, jak dojechać do jakiegoś przyjaciela Dreama. W międzyczasie poszedłem po Phila.

– Heej! – Podbiegłem do przyjaciela, który już czekał na mnie.

– No cześć, dzieciaku, jakie dzisiaj plany, oprócz tortu?

– Odebranie maski, no i musimy dokupić ten stelaż i pudełko na farby.

Pokiwał głową i podzieliliśmy się bagażami. Jeny, ile tego wszystkiego zabrał? Ale nie narzekałem. Poszliśmy do auta i wyjechaliśmy w pierwsze miejsce. Do prezentu Claya musiałem odebrać fioletową maskę, to dzisiaj była gotowa. Blondyn wyznaczył mnie, bo miałem luźno no i mogłem. Z tego, co mi powiedział, maska miała być mniejsza, by mogła ją zakładać tylko na oczy lub z boku. Pokazała się w ofercie jakiś czas temu, więc uznaliśmy, że taka jej się spodoba.

Kiedy dojechaliśmy, wyszedłem i poszedłem do siedziby firmy. Wszedłem do holu i ludzie spojrzeli na mnie.

– Dzień dobry, ja od Dreama, jestem odebrać coś za niego.

– Właśnie dostaliśmy informację, że masz przyjść – oznajmiła jedna z pracownic.

Pokiwałem głową. Clay pomyślał o tym, że mogli mi niczego nie dać. Pracownica zniknęła na zapleczu, a ja po prostu czekałem. Inni wrócili do pracy, ale się patrzyli na mnie. To niezbyt komfortowe. Chwilę później wróciła i podała mi paczkę, więc zajrzałem do środka.

– Dziękuję, ładnie wyszła – uśmiechnąłem się. Myślałem, że była fajniejsza nawet od maski Dreama! – Do widzenia.

Ona również pożegnała się i wróciłem do auta. Byli zajęci rozmawianiem, gdy wszedłem do auta, więc nie zauważyli.

– Halo? Ja tutaj już jestem – zwróciłem na siebie uwagę.

– Oh, Tommy, nie zauważyliśmy – odezwała się jak zwykle radośnie i wyjechała do galerii handlowej.

– Ta, mam wrażenie, że wolisz jego ode mnie – parsknąłem.

Za każdym razem, gdy spotykała Dadzę, rozmawiali przeraźliwie dużo. Ciągle tylko Phil i Phil. Ale miał prawo, bo rzadko przyjeżdżał.

Poszliśmy do sklepu papierniczego i tam kupiliśmy sztalugę i farby, których brakowało Liv. Znaleźliśmy jej ulubione słodycze, które miałem dorzucić do paczek prezentów (no i trochę żelków dla nas, bo czemu nie). Dream wysłał listę tych wszystkich rzeczy – nie wiem, czy miał pojęcie, jak bardzo nam pomógł. Dokupiliśmy również składniki tortu.

– Dobra, Phil – zacząłem wyjaśniać ten mój wielki plan, odsuwając od siebie myśl, że pewnie zachowywałem się dziwacznie. – Jak dojedziemy, ty rozkładasz rzeczy do tortu. Ja idę po biszkopta, bo wiesz, sam zrobiłem. Krem podzielimy na dwa kolory, zielony z fioletowym. Potem ciasto na pół i ozdabiamy masą cukrową...

– Ale ty wszystko sobie ustaliłeś, jak nigdy wcześniej – pokręcił głową, zdumiony. – Jestem dumny, Tommy, naprawdę. Myślę, że damy radę.

Jak wyszłam na świat? | Tommyinnit x OC [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz