ℝ𝕠𝕫𝕕𝕫𝕚𝕒ł 𝟚

12 1 0
                                    

Pov Livia

Obudziłam się o szóstej nad ranem. To dzisiaj o ósmej miałam samolot do Florydy. Strasznie mało latałam, wolałam zwiedzać swój kraj samochodem. Wstałam zrobić swoją poranną rutynę.

Przebrałam się w coś wygodnego, po czym zaniosłam walizkę i plecak na dół. Zjadłam na szybko śniadanie. Tata odwiózł mnie na lotnisko, gdzie załatwiłam wszystkie formalności przed odlotem i pożegnałam się. Ponieważ odlot się opóźniał, zaczęłam rysować w brudnopisie, rozmyślając o przyszłości.

Usłyszałam komunikat, że samolot na Florydę właśnie doleciał, więc wstałam i oddałam walizkę, po czym udałam się do samolotu. Usiadłam na miejscu, który miałam na bilecie.

Patrzyłam się przez okno, przypominając sobie wszystkie dobre i okropne chwile z tego miasta. Dużo tutaj się działo, tu zostały przyjaciółki, tu miałam szkołę do której chodziłam. Teraz miałam się wyprowadzić do kraju, który ledwo znałam, bo częściej to Clay przyjeżdżał do nas niż my do niego.

Westchnęłam, odwracając z żalem wzrok. Przeprowadzka wiele zmieni. Będę musiała cały czas uważać, bo nie chciałam się pokazywać w internecie, a Clay ze swoim przyjacielem często ogarniali nagrywanie, streamy i tym podobne w ich domu.

Obok mnie były dwa wolne miejsca, które przed chwilą zajęła matka z pięcioletnim dzieckiem. Ciekawe, dokąd lecieli.

Gdy skończyły się turbulencje, postanowiłam skończyć swój obrazek, który zaczęłam przed wylotem. Rysowałam w niewygodnej pozycji z wyciągniętym ramieniem, gdy drugie podtrzymywało brudnopis.

Może po wylądowaniu wyślę zdjęcie z okna samolotu?

Skończyłam rysunek. W sumie, nie był tak zły, jak myślałam, że będzie.

– Przepraszam? – usłyszałam cichy głosik skierowany do mnie, więc spojrzałam. To ta mała dziewczynka, która siedziała obok.

– Hej, coś się stało? – spytałam delikatnie, jak na mnie.

– Nieee, po prostu zauważyłam, że rysujesz – Popatrzyła na mnie błagalnie, składając rączki. – Narysowałabyś mniee?

Była naprawdę urocza, ale czy dalej chciało mi się rysować? Miałam zamiar jeszcze trochę poczytać, zanim pójdę spać.

– A mogę narysować ci krajobraz z okna?

Pokiwała głową energicznie – w takim razie nie zajmie mi to długo.

– Tak! Ja chcę po prostu ładny rysunek.

No to dała mi zajęcie, ale i tak nie miałam co robić, więc postanowiłam, że zrobię już jej ten krajobraz.

– Więc jak się nazywasz, słońce? – Musiałam wiedzieć komu podpisać, by wiedziała, kto to jej narysował.

– Jestem Luna. – Uśmiechnęła się, jakby jej samej podobało się to imię.

– Masz piękne imię, naprawdę. Miło cię poznać Luna, ja jestem Livia.

– Wybierała je mama. – Oparła się o moje ramię, by popatrzeć, jak tworzyłam nowy rysunek.

Luna nie przeszkadzała mi w rysowaniu, jedynie co jakiś czas komentowała to, jak ładnie wyglądał rysunek dla niej.

Minęło z dwadzieścia minut, a ja jeszcze nie skończyłam. Starałam się jej zrobić jak najładniejszą pamiątkę z podróży. Spojrzałam na nią, usnęła.

Jej mama zwróciła na nas uwagę.

– Ma pani bardzo grzeczną córkę – powiedziałam.

– Dziękuję. Wyjątkowo mi pomogłaś, Luna jest dosyć niecierpliwa podczas lotu i gdyby nie ty, to by nam ciągle dokuczała. – Uśmiechnęła się łagodnie.

Jak wyszłam na świat? | Tommyinnit x OC [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz