17. Parker

3.2K 562 157
                                    

#allovermeLS

Kolejne godziny przemykają jak w kalejdoskopie, chociaż potem niewiele z nich pamiętam.

Nie idę na odprawę. Proszę jedynie w wiadomości chłopaków, by przeprosili w moim imieniu trenera, obiecując, że potem wszystko wyjaśnię. Nie mogę zostawić Josie samej, gdy jej mieszkanie właśnie spaliło się do gołej ziemi.

Z budynku prawie nic nie zostało. Gdy dotarliśmy na miejsce, służby ratunkowe wciąż jeszcze przeszukiwały gruzy, próbując doliczyć się ofiar i zlokalizować wszystkich mieszkańców. Od gapiów dowiedzieliśmy się, że jest przynajmniej kilka ofiar śmiertelnych. Gdy Josie to słyszy, blednie tak bardzo, że obawiam się, że zemdleje, dlatego przytrzymuję ją mocno, a potem przyciągam do siebie. Nie protestuje.

Jestem przy niej, gdy roztrzęsiona rozmawia z policją, ale zostaję też później, bo dopiero stopniowo dociera do niej, co się stało.

– Nie mam gdzie mieszkać – jęczy w pewnej chwili, siedząc na siedzeniu pasażera w tesli Vance'a, z głową opuszczoną między kolanami. – Straciłam wszystkie rzeczy. Ubrania, buty, kosmetyki...

Nagle prostuje się i spogląda na mnie; w jej niebieskich oczach błyszczy poczucie winy.

– Jezu – mamrocze. – Ileś osób zginęło w tym pożarze, a ja myślę o swoich kosmetykach? Co jest ze mną nie tak, Parker?

– Nic nie jest z tobą nie tak, słoneczko. – Kucam przy niej i chwytam ją za ręce, a ona oddaje uścisk, mocno i nieco desperacko. – Jesteś w szoku i myślisz o tym, co ma dla ciebie znaczenie.

– Śmierć tych ludzi ma znaczenie.

– Oczywiście, że ma – zgadzam się cierpliwie. – Podobnie jak to, że straciłaś wszystkie swoje rzeczy. Dziękuję opatrzności, że nie było cię w tym budynku podczas wybuchu... Przede wszystkim powinnaś się cieszyć, że żyjesz, Jo. Resztą zajmiemy się później. Wszystko odzyskasz. Nie martw się.

W jej oczach widzę łzy, więc bez namysłu przyciągam ją do siebie bliżej. Wpada w moje ramiona, przytula się do mnie chętnie, przywiera cała, trzęsąc się mocno. Głaszczę ją po włosach, szepczę do ucha uspokajające słowa, choć tak naprawdę nie wiem, co powiedzieć. To wszystko prawda. Josie straciła dach nad głową i wszystkie rzeczy, a kilka osób zginęło. Wiedziałem, kurwa, że to miejsce nie nadaje się do zamieszkania!

Nie wiem, jak długo tak siedzimy na trawniku naprzeciwko resztek budynku, w którym do tej pory mieszkała, zanim Josie trochę się uspokaja. Jestem przy niej cały czas, gładzę ją, próbując uspokoić, i nie puszczam nawet na chwilę. Potem robi się jeszcze gorzej, bo okazuje się, że w pożarze ucierpiały również samochody znajdujące się na parkingu obok budynku – w tym auto Josie.

Cholera.

Sąsiedzi, którzy wylegli na ulicę, by przyglądać się najpierw akcji straży pożarnej, a potem pogotowia i policji, są najlepszym źródłem plotek. To od jednego z nich dowiaduję się, że nie wiadomo, co było przyczyną pożaru, ale wszystko prawdopodobnie zaczęło się od wybuchu. Straż pożarna podobno podejrzewa wadliwą instalację gazową, co wcale mnie, kurwa, nie dziwi. W końcu ten budynek nie nadawał się do zamieszkania już przed pożarem.

Naprawdę dziękuję każdemu, kto czuwał dzisiaj nad Josie, że nie było jej w tym czasie w domu. Wyższe piętra praktycznie zawaliły się na parter, więc gdyby była w swoim mieszkaniu...

Nawet nie chcę myśleć o tym, co mogłoby się stać.

Na szczęście jednak jej nie było i teraz naszym największym zmartwieniem jest znalezienie dla niej noclegu na najbliższą noc.

All Over Me | Reverse Harem novel | 18+ | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz